czwartek, 24 lutego 2011

Wychodzi na to, że same stosy prezentuję, a nic nie czytam

Jest to po trosze prawda, ale długo to nie potrwa. Nie jestem zwolennikiem odkładania życia na potem, bo są fajnę książki do przeczytania. Jeśli coś się dzieje, mniej czytam, ale czytam ("pani kierowniczko, pani pyta czy ja palę, ja ciągle palę..."), a w czasach nic-niedziania czytam dużo. I dobrze mi z tym. Teraz wydarzenia galopują, wciąż coś nowego, nieprzewidzianego, albo nawet i przewidzianego, ale absorbującego, się zdarza (zapraszam TU po detale), to co się będę katować faktem, czy zaliczyłam dziesięc książek w tygodniu, czy jedną.
Ale na spokojne, leniwe wieczory, kiedy nic nie goni, trzeba być przygotowanym. Zawsze trzeba być na posterunku, zdobywać nowości, czy tytuły, które nas interesują. Szczególnie, kiedy się mieszka zagranicą. Niedawno dostałam maila od tej Pani, o której Wam opowiadałam, że była moją ulubioną kierowniczką księgarni, a która dzięki tym blogom mnie odnalazła (można o niej podczytać TU), o takiej treści - " Pani Kasiu dostałam w tym starym antykwariacie Męża z ogłoszenia, stan książki do przeżycia za całe 6,- zł" Takie wiadomości, to ja rozumiem. Szukałam tej książki wieki całe, a nieoceniona tropicielka starych, dobrych tytułów ją dla mnie zdobyła. Czyż życie nie jest piękne?
Wczoraj przyjechała z Polski, via Dublin, przyjaciółka jeszcze z czasów koszalińskich wraz z córką, której nota bene jesteśmy z męzem rodzicami chrzestnymi. Przywiozła dla mnie książki i gazetki, co z dumą prezentuję. Wszystkie przejrzałam i cieszę się na ich lekturę, bo zapowiadają się ciekawie. 
Od góry
  • Anne Bishop - szósty tom serii Czarne Kamienie. Przedstawiać chyba nie muszę. Po prostu must have dla tych, co w tę historię weszli. 
  • Film Jedz, módl się, kochaj miał byc z Vivą, a ja chciałam poczytać i mieć do tego film, Kasia nie mogła znaleźć gazety z dodatkiem, kupiła mi więc sam film. Możecie sobie na niego ustyskiwać, a ja uważam, że na gówniany humor, jest on niezłym antidotum. 
  • Irena Matuszkiewicz to jedna z tych pisarek, które lubię i czytam wszystko, co napisze, tym bardziej nie mogłam ominąć Szeptów. 
  • Beata Pawlikowska - Blondynka na językach (angielski), przejrzałam i uważam, ze Pani Beata, zresztą miałam okazję ją poznać osobiście jeszcze w jej czasach koszalińskich i uważam, że to wyjątkowa osoba, wiec nic dziwnego, napisała fantastyczną książkę do nauki języka, nie wiem, czy wymyśliła tę metodę, czy tylko ją propaguje, bo nie czytałam nic tytułem wstępu, ale wygląda genialnie. Dla męza. 
  • Rosyjska zima Daphne Kalotay. O Rosji. Osram i wszystko jasne.
  • Zapach rozmarynu i Lawendowy pył wyszukałam gdzieś w komentarzach na blogach, Kristofka chyba o tym mówiła, ale łba nie dam uciąć, zawierzyłam rekomendacjom i już wiem, że strzał w 10. Saga opowiedziana przez najstarsze córki w trzech pokoleniach. Pięknie wydana. Nie mogę się doczekać. 
  • No i oczywiście prasa: Twój Styl, nie mogło zabraknąć, do tego Bluszcz, Wprost (jestem ciekawa zmian) i mój znów ulubiony tytuł, tutaj nie do kupienia - Przekrój.