piątek, 13 maja 2011

Dobre geny - Hanna Cygler

Hannę Cygler 'przedstawiła' mi pewnego lata Blueberry, pożyczając mi ją do czytania. Była to powieść 3xR. Fajne czytadło, szybko łyknęłam i zapałałam chęcią do przeczytania reszty książek tej autorki. I znowu za sprawą tejże Blueberry, udało mi się kupić kilka innych pozycji, a ostatnio dostałam od wydawnictwa Rebis jej najnowszą powieść 'Dobre geny'.

Najpierw treść:
Martę Wentę poznajemy jako ambitną i rzutką wiceprezes agencji rządowej (cokolwiek by to nie było, ta nazwa zawsze brzmi jakoś enigmatycznie, czyż nie?). Skuteczna, wykształcona, kompetentna, co oczywiście pomaga w życiu zawodowym, ale niestety nie impregnuje jej na zawirowania życiowe. A te mają miejsce, i to zarówno w postaci demonów przeszłości, które ją dopadają, jak również diabelskich sztuczek teraźniejszości -  mężczyzn, którzy pojawiają się w jej życiu, ale też nawrotu depresji ze stanami lękowymi, matki - zaborczej i nadopiekuńczej oraz niespodziewanej utraty pracy. Nie chcę więcej nic mówić, bo zepsuje wam to przyjemność czytania, jeśli mielibyście ochotę po nią sięgnąć.


Przypomina mi ta powieść książki takich pisarek jak Fleszarowa-Muskat czy Nepomucka i jest to komplement, żeby było jasne. Autorka opowiada historię życiową, taką, która mogłaby się zdarzyć każdemu z nas, sąsiadce czy koleżance z pracy. Ja nawet w pewnym momencie odnalazłam w niej swoją relację z mamą, co mną telepnęło, jak zwykle. Hanna Cygler opowiada pięknie, gładko przechodzi od wątku do wątku, trzyma czytelnika może nie w napięciu, ale w ciekawości, co też dalej się Marcie przydarzy, jak skończy się jej historia?
Miło jest odpocząć przy takiej lekturze. Przypomina mi to też wieczory spędzone w czasach młodości nad powieściami Siesickiej, kiedy zajadając bułkę z szynką (wtedy rarytas) lub pomarańcze kubańskie (strasznie grubą skórę miały), zaczytywałam się w historiach o moich rówieśnicach i ich problemach - moich problemach. Tutaj spotkałam Martę, w moim wieku, której perypetie, jeśli nie przypominały w stu procentach mojej historii, to na pewno moich koleżanek, też rówieśnic. I tu tkwi siła takich powieści, polega na bliskości życia bohaterów z życiem czytelników. Czyż nie lubimy historii bliskich naszej skórze? Polecam.