piątek, 6 stycznia 2012

Nadal zaplątana w 'Uwikłanie' - Szacki jest, a jakoby go nie było. Film


Obejrzałam, a jakże.
Niedobrze jest oglądać adaptację książki zaraz po jej przeczytaniu. Szczególnie, że Szackiego mi zamienili na Szacką, a Oleg Kuzniecow to facet o cechach Szackiego książkowego czyli faktycznie go nie ma, natomiast jest Szacki w wersji kobiecej i męskiej, poza tym Warszawa to tak naprawdę Kraków. Kurczę, lubię Kraków, ale komu ta stolica przeszkadzała? I kto wymyślił pozbawić prokuratora jaj?
No nic, ale ciekawa byłam bardzo, poza tym przygotowana na ten cios wcześniej, więc się nie 'prułam' przed telewizorem z nerwów. W ogóle to na luz wzięłam, może i jestem egzaltowana w ocenach, ale też ze spokojem przyjmuję niezgodności adaptacyjne. Tylko mi tych szkoda, co nie czytają wcale i nie mieli okazji zapoznać się z pierwowzorem.

Papryczka w komentarzu do postu o książce napisała, że film kiepski, że az zęby bolą.
Hmm, to ja chyba za grosz gustu nie mam, bo mnie się podobał.

Najbardziej zdjęcia. Fantastyczne - mało kolorowe, momentami prawie czarno białe, czasem sine, jakby prześwietlone. Twarze pół w słońcu, pół w cieniu, niepokojąco, bardzo mrocznie, kamera ostra.  Postaci też tak ubrane czarno, biało, sino. Zadnych tam romantycznych miękkości obiektywu. Tak zrobione, że już samo oświetlenie, ustawienie kamery i sposób jej prowadzenia dodaje dreszczyku i jakoś tak niewygodnie na kanapie. No, ale ja się nie znam, piszę jak czuję. Gdybym była specjalistą, pewnie bym umiała to wszystko lepiej nazwać.
Stroiński w roli psa na ubeków bardzo mi się spodobał. Seweryn jak cię mogę, ale Pieczyński coś mi zgrzytał. To jest za dobry aktor na zgrzytanie. Wiecie, niby zjadliwy, ale piasek w zębach, jakby ostatni kęs pysznej kanapki z jajkiem upadł nam na plaży w piach. A ja go tak kocham.
Bukowski - grał policjanta, który z braku Szackiego mężczyzny, przejął jego cechy, przynajmniej część. Ciachowaty, ale w dziwny sposób. Albo ja się starzeję.
Ostaszewska - pięknista bardzo. Lubię ją, nic mi w niej nie przeszkadza. I uważam, że pięknie zagrała strach i to skorumpowanie ze strachu. Nie przesadziła, tak w sam raz.
Danuta Stenka - równie piękna, tak klasycznie, szlachetnie, chciałabym być tak urodziwa jak ona. Ale ostatnio zauważam niepokojącą manierę, wyciąga szyję tak, jakby na skraju wytrzymałości skóry, jednocześnie opuszczając kącik ust w taki sposób, że wydaje się, że naciąganie skóry szyi, ciągnie usta w dół. Nie mogłam się przestać na to gapić. Przeszkadzało mi to w odbiorze roli. Ja bardzo proszę tę utalentowaną aktorkę, niech nie popada w takie pozy i miny, bo za jakiś czas to się stanie nieznośnie. A tak ją kocham. 
No i Kraków - zupełnie jak Sandomierz z Ojca Mateusza, a wieczorami jak z Miłoszewskiego. Miasto-pocztówka, miasto - miaścicho gangsterów. Raz miękko kolorowe, raz szaro sine. Tyż piknie pokazane.

Czepiam się szczegółów, jeśli w ogóle, a tak ogólnie - podobał mi się.
Sezon na Miłoszewskiego trwa, czytam Ziarno prawdy. Odzyskałam Szackiego, którego autor podobno nie lubi tak bardzo, jak czytelnicy, ale co on tam wie, haha