sobota, 25 czerwca 2011

"Cztery miesiące" z Wysockim, Maleńczukiem, Cześkiem i Stanisławem. Rozpusta

U Sabinki odbyła się wakacyjna wymianka, pierwsza, w której wzięłam udział. Najpierw były emocje związane z szykowaniem paczki, teraz kolejne w oczekiwaniu na pakiet z książkami dla mnie. Ale fajnie.
Wybór książek dla kogoś, kogo się prawie nie zna, bo wylosowałam Sil, u której wcześniej nie bywałam, to stres niebywały. Najpierw musiałam nadrobić jej wpisy, co dla mnie było wyczynem nie lada, bo ma 'przezroczysty' szablon, a do tego białe litery (mój astygmatyzm wyciska łzy z oczu, kiedy czytam takie notki), a potem zdecydować, co jej sprawi przyjemnośc. Padło na jeden kryminał, jeden obyczaj. Szukałam, macałam, aż znalazłam to maleństwo i aż mi się gęba uśmiechnęła, bo pamiętam, kiedy ją kupiłam w maleńkiej księgarni, że córka była wtedy maleńka, a ja czytałam ją wieczorem przy jej łóżeczku (lubiła przy mnie zasypiać).  Pomyślałam, że już czas, żeby ją przekazać dalej. Ale zanim powędrowała do koperty, postanowiłam ją przeczytać po raz drugi. I podobała mi się równie bardzo, jak za pierwszym razem.
Ta historia rozgrywa się w tytułowe Cztery miesiące. Sama nie wiem, jak to napisać, żeby nie zepsuć Sil czytania - poznajemy parę, która się właśnie rozwodzi. Nie ma rozdzierania szat, po prostu uznali, ze tak będzie lepiej. Ta mini powieść opisuje czas, który nastąpił po rozwodzie. Skondensowana, spójna historia z wiarygodnym zakończeniem. Na jeden wieczór z lampką wina. Polskie w świetnym wydaniu. Myślałam, że będzie to wyjątkowy prezent, bo książka jest już nie do dostania, ale zapomniałam, bo nie mieszkam w Polsce, że macie Allegro, a tam od czasu do czasu ona jest dostępna.

Z innych przyjemności - Paris pożyczyła mi płyty, która niedawno dotarły do niej z Polski - Wysocki Maleńczuka i Sojka z Czesławem śpiewają Miłosza. Zaczęłam od tej pierwszej, bo Wysockiego kocham od czasu, kiedy słuchał go już mój ojciec, a Maleńczuk to miłość dodana, więc razem cuzamen do kupy wielka niespodzianka. Przyzwyczajam się do Wysockiego poprzez pryzmat Macieja.
Druga płyta jest nie tylko połączeniem dwóch tytanów, rónież moich ulubionych wykonawców, chociaż przynaję, że Sojki wolę słuchać, kiedy śpiewa, a Czesława, kiedy mówi. Nic nie poradzę, że muzyka Czesława, tak wychwalana przez wielu, mnie niepokoi, a to psuje mi percepcję. Natomiast z Sojką bardzo mi pasuje i podoba mi się. Oba materiały, i Maleńczuka, i Stanisława z Czesławem, są niezwykle wymagające, to nie piosneczki do podrygiwania, chociaż ja to robię przy Moskwa-Odessa :-), ale raczej utwory do uważnego wsłuchania się w tekst, do wielokrotnego odkrywania na nowo. Ja dopiero zaczęłam przygodę z tym materiałem.