czwartek, 26 kwietnia 2012

Jak to robią twardzielki?

Mam świetnego Ziomeckiego w czytaniu, ale stres przedwyjazdowy tak mi się daje we znaki, że go odłożyłam na po powrocie. Poza tym ta powieść straszna cegła, w sensie gabarytów, a ja więcej poza domem i musiałam coś znaleźć do torebki. I żeby było moje, nie pożyczone, bo w torebce nie noszę niefrasobliwie czyichś tomów, żeby nie poniszczyć. Poza tym musiało być wesołe, krotochwilne, nie natrętne emocjonalnie, żebym zawału nie dostała, bo moje serce i tak obciążone nadmiernie, już nawet Kalmsa zaczęłam łykać.
Tak błądziłam wzrokiem po półkach i nagle oczy mi się zaświeciły - przecież ja mam jedną 'Mariolkę' nieprzeczytaną !!! Toż to idealna lektura na umęczoną duszę!


Po pierwsze - zaletą tej powieści jest humor. Po przeczytaniu pierwszej powieści Marioli Zaczyńskiej - Gonić króliczka - już wiedziałam z czym będę miała do czynienia. Uśmiech na twarzy, chwilami wybuchy dzikie, gwarantowane.
Po drugie - dzieje się w Siedlcach i okolicach, a ja tam spędziłam bardzo dobre pięć lat mojego dorosłego życia, poznałam wielu wspaniałych ludzi i to miasto na zawsze będzie miało swój pokoik w moim sercu. Tęsknię czasami, chociaż w ten sposób miałam okazję się tam przenieść.
Po trzecie - spełniła ona moje oczekiwania lektury lekkiej, zastrzyk optymizmu nie do przecenienia.

Tytułowe twardzielki to Brysia, policjantka, Gosia, dziennikarka i Sabinka, wykładowczyni na uczelni. Do tego mamy całą galerię ciekawych postaci, od fikcyjnych (???) jak Alberta, stara, ale jara reporterka TV, Wandeczka, mama Brysi, tajemniczy Boski i Konwicki, czyli element kryminalny, Bartek, narzeczony Sabinki, do postaci prawdziwych, jak na przykład pan Irek z Jagodnego, którego zresztą miałam przyjemność poznać, jego żona, właściciel hotelu i inni.
Mariola Zaczyńska jest nie tylko dziennikarką, ale też kształciła się w pisaniu scenariuszy i to widać. Książka jest niezwykle filmowa, akcja gna, zmieniają się osoby i okoliczności przyrody. Co chwila coś się dzieje, zmiany są jak kolejne ujęcia filmowe - krótki opis, didaskalia, a potem AKCJA! I gnamy na łeb na szyję wraz z bohaterami. Jedno Wam powiem, czyta się migiem i to nie dlatego, że litery duże (ale też bez przesady, co też doceniam, bo wiecie przecie, żem dziwnie ślepawa), ale też z tego względu, że ma się wrażenie, że trzeba tak szybko te kartki przewracać, jak autorka 'mówi'. To ma cechy bardzo energetycznego opowiadania przy stole u przyjaciół, kiedy to ktoś próbuje przybliżyć zdarzenie i wstaje, macha rękami, odgrywa scenki, zmienia głosy i chodzi jak stary furman. Z tego by była dobra komedia romantyczna na lato. Na pewno nie zmęczy, chyba, że ze śmiechu.
Scena z Wandeczką i Friendly Józkiem fantastyczna. Nic to,  że ten piesiołek w książce jest airedale terrierem, zachowuje się wypisz wymaluj jak mój Franek (Jack Russel Terrier) i za to go pokochałam. Przygoda Józka i golasów rozbawiła mnie do łez.
Rajd Szampania fantastyczny, koniecznie muszę dopytać, czy on się naprawdę odbywa? W Korczewie bywałam i potwierdzam, pięknie tam jest. 
Ciekawe były tez przebitki z wystaw psów, nigdy nie byłam i takie wejrzenie za kulisy bardzo było fajne, to samo tyczy się koni arabskich, zawsze czegoś się człowiek przy okazji dowie.

Po wydaniu książki, przyjętej bardzo entuzjastycznie przez czytelniczki, zawiązały się kluby Twardzielek

(zdjęcie autorstwa Piotra Giczeli, a na nim Autorka - druga od prawej nie licząc pana o kuli) Wszystkie panie w koszulkach twardzielek
Poniżej legitymacja przynależności do klubu, zdjęcie zaczerpnięte z bloga Marioli Zaczyńskiej. 

Wszystkie bohaterki książki nie mają życia usłanego różami, ale wspierają się i pokonują kolejne przeszkody życiowe, jedna po drugiej, konsekwentnie. Może i mają chwile załamania, ale uparcie podnoszą się z kolan. I jak to w takich powieściach, czasem nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Czego Wam życzę.
Ja też chcę do Twardzielek.

piątek, 20 kwietnia 2012

Samochwała w kącie stała. O jednej książce rzecz ta będzie


To jest okładka książki, która się właśnie ukazała. Małgorzata Gutowska-Adamczyk rozmawia z czytelniczkami. Jedną z pięciu dziewczyn, kobiet powinnam może powiedzieć, ale w ten sposób czuję się młodsza, byłam ja. W tej książce rozmawiamy o tym, o czym często rozprawia się przy kawie z przyjaciółkami - o życiu, związkach, religii, feminizmie, dzieciach,  uczuciach, rozstaniach, szczęściu i przyjaźni oraz wielu innych sprawach. Powstała książka ważna dla nas, co oczywiste, bo przecież każda wypowiedź okupiona jest godzinami przemyśleń, ale mam nadzieję, że również i dla wielu z Was. Nie raz jest tak, że człowiek ma coś w tyle głowy, ale nie ma z kim tego obgadać. Czytając tę książkę, możecie to z nami 'obczytać'.
Emocje towarzyszące wydaniu takiej książki są wielkie. Najpierw w zaciszu domu obmyśliwałam, co bym chciała Wam powiedzieć, 'rozmawiałam' z dziewczynami na kartach dokumentu Worda, zapomniałam wręcz, do czego to wszystko zmierza, a potem zobaczyłam to wydane na kilkuset stronach i mi dech zaparło. Słowo, myśl - książką się stały.
Miłego czytania, jeśli się skusicie.

niedziela, 15 kwietnia 2012

30 Dni z Książkami - Dzień 8 - Mało znana książka, która nie jest bestsellerem, a powinna nim być

Kiedyś już o niej pisałam, więc niektórych nie zaskoczę. Uważam, że ten pisarz jest w Polsce mało znany, a zasługuje na większą atencję. Ta powieść w szczególności. Tym bardziej, że jej ekranizacja jest równie dobra.
A mowa o Empire Falls Richarda Russo.




Powieść ta dostała nagrodę Pulitzera w roku 2002, moim zdaniem jak najbardziej zasłużenie.
O czym jest ta powieść? Miles Roby prowadzi restaurację należącą do miejscowej potentatki. Opisuje życie w maleńkim miasteczku amerykańskim (Empire Falls), właśnie z perspektywy okna tej restauracji. To raczej taka jadłodajnia w stylu amerykańskim, gdzie dolewka kawy jest za darmo, gdzie dostaje się porządne śniadanie dla budowlańca, gdzie po południu można pogawędzić przy kontuarze lub pograć w szachy z kumplem.  Galeria postaci, które tam wpadają na przekąskę lub po prostu małe pogaduszki, jest imponująca.  Jest też tajemnica, rodzinny sekret, który powoli wyłania się z mgły, jest całkiem świeża miłość, jest starszy człowiek, który ma mądre maksymy, jest młodzież ze swoimi problemami. Jest wszystko co prawdziwa, soczysta powieść mieć powinna. Takie właśnie uwielbiam.  Jestem zakochana w jej klimacie, a sama historia jest po prostu fascynująca. Nie chcę nic wam mówić, bo boję się, że zdradzę coś, co nie powinno być wiadome na samym początku.

 Na jej podstawie HBO nakręciło mini serial, 2 odcinki pełnometrażowe (po 2 godz każdy) z fantastyczną obsadą: Paul Newman (ojciec), Joanne Woodward (właścicielka połowy miasta), Helen Hunt (była żona głównego bohatera), Philip Seymour (wiem, ale nie powiem) i Ed Harris (głowny narrator, Miles Roby). Gwarantuję, że wpadniecie w 'pułapkę' tej historii niechybnie, więc lepiej przygotujcie sobie coś zawczasu do jedzenia, chusteczki (jeżeli macie oczy na mokrym miejscu, tak jak ja) i uprzedźcie rodzinę, że wyjeżdżacie do Empire Falls na kilka dni.


A teraz czytam powieść Ziomeckiego Mr. Pebble i Gruda i powiem 
Wam tylko jedno - dziwię się,
że sobie jej ludzie z rąk nie wyrywają, że nie ma zamieszek w księgarniach, 
że nie mam jej zupełnie na blogach. 
Oczywiście opiszę wrażenia, ale świetnie ona się wpasowuje w ten temat. 
Powinna już być bestsellerem, a nie jest i to dla mnie zagadka. 

środa, 11 kwietnia 2012

30 Dni z Książkami - Dzień 7 - Książka, przez którą trudno przebrnąć

Nie będę oryginalna i pewnie nikogo nie zaskoczę, ale było mi trudno przebrnąć i nigdy nie skończyłam, przez 'Ulissesa' Jamesa Joyce'a.



Próbowałam dwa razy, bo dzieło, bo wyjątkowe, bo jestem w Irlandii, więc powinnam. Ale okazało się, że albo jestem za głupia na to, żeby przeczytać, albo za mądra, bo zdecydowałam się z tym nie męczyć. W każdym razie nie udało mi się i już.
Z tego też powodu, nie przeczytam właśnie przetłumaczonej na polski niezwykle trudnej translatorsko powieści 'Finnegan's Wake'. Polecam Wam wywiad z Krzysztofem Bartnickim, który dokonał niemożliwego i to przełożył. Ciekawe, jak się ten tytuł będzie sprzedawał. Pewnie stanie u niejednego na półce, chociażby po to, żeby się pochwalić, że się próbowało z tym zmierzyć.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Nie ma to jak dobre babskie czytadło na przełamanie impasu.

Przynajmniej ja tak mam, że jak mi czytanie idzie opornie, to powinnam odłożyć wszystko, co mam pod ręką i wziąć z półki coś zupełnie niezaplanowanego i najlepiej gwarantującego dobry 'poślizg' przy czytaniu, żebym znowu nie utknęła.
Szczęśliwie złożyło się, że pocztą przyszła najnowsza powieść Hanny Cygler 'Bratnie dusze'. Ta autorka nigdy mnie nie zawiodła, jeśli coś ma pójść szybko, jeśli guilty pleasure, czyli jak dobra paczka cukierków zjedzona w ukryciu, to tylko babskie czytadło, z dużym wątkiem romansowym, równie dużym tajemniczo-kryminalnym, damską przyjaźnią, o której wszyscy marzymy, to tylko ona.

Nie zawiodłam się. Na początku czytałam i myślałam - co ja tu tak o tych romansach, co mnie to obchodzi? Jak człowieka tumiwisizm połączony ze stresem egzystencjalnym opanują, to nie ma zmiłuj. Ale zaczęłam się wciągać, bo i ta miłość nieoczywista, i intencje też niejasne, to ciekawość zżera, co dalej?

Michalina (imienniczka mojej córki, więc od razu uszu nastawiłam :-), Aldona i Weronika przyjaźnią się od lat. Pierwsza dziennikarka kulturalna, dwie kolejne są malarkami. Przy okazji wystawy, którą zorganizowała Weronika dla siebie i Aldony, ta ostatnia poznaje mężczyznę swojego życia. Wdowa, z dorosłą prawie córką Mają, sprawiającą kłopoty wychowawcze, jak to dorastające córki (mnie jakoś ominęło, ciekawe, czy jeszcze dopadnie?), wpadła w ten romans od razu obiema nogami. Zaniedbuje przyjaciółki, a te najpierw się boczą, ale potem zaczynają martwić. Same też mają różne życiowe zawirowania, Weronika nawet, wydaje się większe niż Ada, ale o tym wszystkim dowiecie się już z książki.

Hanna Cygler zawsze pisze jakby od niechcenia, żadnego zadęcia, czasem wydaje mi się, że jakoś to wszystko za prosto idzie. Ale zaraz zaczyna się komplikować i już człowiek nie może książki odłożyć. Czyta się szybko, zawsze zostaje dobre wrażenie. Warto mieć jej powieści w zanadrzu, zawsze kiedy Was weźmie ochota na coś lekkiego do czytania, będzie jak znalazł. Mnie dodatkowo przyciąga fakt, że dzieje się w realiach polskich, co dla kogoś mieszkającego zagranicą tyle lat, jest dodatkowym smaczkiem.

Poza tym książka jest pięknie wydana. Chociaż ma kobietą stojącą tyłem, patrzącą w okno, tym razem nie będę się tego czepiać. Chociaż uważam, ze graficy mogliby sobie już te kobiety patrzące w dal, stojące lub siedzące tyłem, darować. Czyżby naprawdę nie było innych motywów do wykorzystania?

niedziela, 8 kwietnia 2012

30 Dni z Książkami - Dzień 6 - Książka, przy której płaczesz

Nie trudno mnie doprowadzić do płaczu. Chlipię na filmach,  kostiumowych BBC to już na pewno, na reklamach, to i przy czytaniu książek mi się zdarza. Zawsze, kiedy są chore dzieci, zaginione psy, wojna.
Gdybym miała to spamiętać, musiałabym oddzielnego bloga prowadzić. Dwie wryły mi się w pamięć bardzo. Pierwsza, królowa 'płaczko-wywoływaczka', przy której się o mało w wannie nie utopiłam, o ile statki wielkotonażowe toną, to była powieść Iriny Gołowkiny 'Pokonani'.


Widmo utraty dotychczasowego życia, wojenne czy rewolucyjne zawieruchy, były też w 'Bez pożegnania' Barbary Rybałtowskiej. Tak się spłakałam, że popuchnięta chodziłam pół dnia. Mąż myślał, że jakieś nieszczęście w domu.



Czytając Jane Austen 'Rozważną i romantyczną' też łzy lałam, ale tłumaczy mnie młody wiek, kiedy to czytałam. Natomiast hektolitrów słonej wody wytoczonej z systemu podczas oglądania adaptacji jej powieści, nie tłumaczy już nic. Jak mawia małżon - oczy ma na mokrym miejscu.

Pozdrawiam świątecznie.

piątek, 6 kwietnia 2012

30 Dni z Książkami - Dzień 5 - Książka non-fiction, której czytanie sprawiło Ci niekłamaną przyjemność

Mam ich dużo. Podziwiam, że Prowincjonalna Nauczycielka taka zdyscyplinowana i zdecydowana, podaje zawsze jedne tytuł. Ja tak nie umiem. Nie strzelajcie, będzie kilka.
Gruza bardzo dowcipny, Rodowicz trochę megalomańska, ale ciekawe życie miała, to i ciekawie się czyta. Szczygieł wiadomo, pisałam o tej książce nie tak dawno, a Olbrychski - siurpryza. Spodziewałam się nadętych wspomnień, a dostałam naprawdę mądrą, wyważoną i świetnie napisaną książkę w dwóch odsłonach.
Ostatnio dobrze mi się też czytało wspomnienia Danuty Wałęsy.



czwartek, 5 kwietnia 2012

30 Dni z Książkami - Dzień 4 - Książka, która przypomina Ci o domu

Rozmarzyłam się. Jest ich wiele, głównie te, czytane w młodości.
Najbardziej chyba 'Piotrek zgubił dziadka oko' Lucyny Legut. Dodatkowo, jak tylko biorę ją do ręki, czuję zapach orzeszków ziemnych, bo kiedy ją czytałam, dzieckiem będąc, właśnie je jadłam.


Pamiętam, jaki mi mama  czytała Groszka i Natalię Majerówny (zdjęcie z Allegro, nieudane, ale nie mogę mojego egzemplarza znaleźć)


No i oczywiście Ania z Zielonego Wzgórza


I moja najukochańsza, marzyłam o takiej lalce, Przygody Gałgankowej Balbisi


Przepraszam, że tak dużo, ale w końcu, to tylko zabawa

środa, 4 kwietnia 2012

30 Dni z książkami - Dzień 3 - Książka, która Cię kompletnie zaskoczyła

Długo myślałam, bo mnie już trudno zaskoczyć. Doszłam do wniosku, że najbardziej zaskoczyły mnie dwie lektury, którymi mnie straszyły starsze roczniki, wszyscy znajomi włącznie z matką polonistką. Że nudne, że długie, że mi się nie spodobają, że po co to takie starocie.
Kiedy sięgnęłam po Nad Niemnem Orzeszkowej, miałam jak najgorsze przeczucie.
Ale ta historia wzięła mnie od pierwszych stron.
Miałam takie wydanie (zdjęcie marne, nie moje, z tablica.pl)


Czytałam jedną na noc, cały dzień czekałam na moment, żeby sie położyć i poczytać.
Zachwyciła mnie ta książka, klimat, bohaterowie. Do tej pory lubię tę historię.

To samo miałam z Chłopami Reymonta. Łyknęłam w mig. Zachwyciłam się i do tej pory chętnie wracam.

wtorek, 3 kwietnia 2012

30 Dni z Książkami - Dzień drugi - Książka, którą lubisz najmniej

Staram się nie robić błędów i wybierać tylko takie, które gwarantują minimum przyjemności. Ale jednak zdarza się, że po przeczytaniu jestem strasznie zawiedziona, zniesmaczona czy zirytowana jakąś powieścią.
Jeśli chodzi o najgorzej wspominane mam dwie, jedną z teraźniejszości, drugą z przeszłości.

Palmę pierwszeństwa daję


Wtórna, nudna, przewidywalna. Moim zdanie dobra tylko dla początkujących czytelników,  nie znających Opowieści Wigilijnej Dickensa. Ich jeszcze może i poruszy, da do myślenia. Osobie dojrzałej może tylko nerwy popsuć, że czyta coś, co już dawno napisano, a to coś nowego jest po prostu ubrane w płaszczyk w kratkę dla niepoznaki.

A druga książka, która nie była może i zła, ale zostawiła takie mianowicie wrażenie, że kiedy zamknęłam ostatnią stronę, nie wiedziałam, po co ja ją właściwie przeczytałam? Nic nie wniosła, nawet nie miałam tego ulubionego uczucia ciekawości, co dalej?

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

30 Dni z Książkami - Dzień Pierwszy

Monika Prowincjonalna Nauczycielka zainicjowała wyzwanie - serię wpisów o książkach, po jednym na jeden dzień, według poniższej listy. Na Facebook nazywa się to 30 Day Book Challenge (30 dni z książkami)

Dzień 1 - Twoja ulubiona książka
Dzień 2 - Książka, którą lubisz najmniej
Dzień 3 - Książka, która Cię kompletnie zaskoczyła
Dzień 4 - Książka, która przypomina Ci o domu
Dzień 5 - Książka non-fiction, której czytanie sprawiło Ci niekłamaną przyjemność
Dzień 6 - Książka, przy której płaczesz
Dzień 7 - Książka, przez którą trudno przebrnąć
Dzień 8 - Mało znana książka, która nie jest bestsellerem, a powinna nim być
Dzień 9 - Książka wielokrotnie przez Ciebie czytana
Dzień 10 - Pierwsza książka przeczytana przez Ciebie
Dzień 11 - Książka, dzięki której zaraziłeś się czytaniem
Dzień 12 - Książka, która tak wycieńczyła Cię emocjonalnie, że musiałaś przerwać jej czytanie lub odłożyć na jakiś czas.
Dzień 13 - Najukochańsza książka z dzieciństwa
Dzień 14 - Książka, która powinna się znaleźć na obowiązkowej liście lektur w szkole średniej
Dzień 15 - Ulubiona książka traktująca o obcych kulturach
Dzień 16 - Ulubiona książka, którą sfilmowano
Dzień 17 - Książka, którą sfilmowano i zrobiono to źle
Dzień 18 - Twoja ukochana książka, która już nie można kupić
Dzień 19 - Książka, dzięki której zmieniłaś zdanie na jakiś temat
Dzień 20 - Książka, którą byś poleciła osobie o wąskich horyzontach myślowych
Dzień 21 - Książka, która przyniosła ci wielką przyjemność, ale wstydzisz się przyznać, że ją czytałaś
Dzień 22 - Ulubiona seria wydawnicza
Dzień 23 - Ulubiony romans
Dzień 24 - Książka, która okazała się jednym wielkim oszustwem
Dzień 25 - Ulubiona autobiografia/biografia
Dzień 26 - Książka, którą chciałabyś przeczytać, a jeszcze nie jest napisana
Dzień 27 - Książka, którą byś napisała, gdybyś umiała
Dzień 28 - Książka, której przeczytania bardzo żałujesz
Dzień 29 - Autor, którego omijasz
Dzień 30 - Autor, którego wszystkie książki czytasz

Spodobało mi się i też dołączam. 

Dzień Pierwszy - Twoja ulubiona książka. 

Nie zdziwi Was pewnie fakt, że trudno odpowiedzieć na to pytanie. Ono jest bardzo skomplikowane w swojej prostocie i co by sie nie powiedziało, nie będzie to odpowiedź pełna. Każdego roku ma się inną ulubioną, z różnych okresów życiowych wynosi się coraz to inne tytuły, które powodują przyspieszone bicie serca, kiedy się je zobaczy na półce, czy u innych na blogu.

Cały dzień noszę się z tym pytaniem. Nie wiem, czy to wpływ tego, że widziałam dzisiaj film na podstawie dwóch powieści Musierowiczowej (Ida Sierpniowa i Kwiat Kalafiora) - pt. ESD. Może to dlatego, że ostatnio myślałam o koleżance, która mi Poznań Borejków z autografem sprezentowała, ale dzisiaj wymieniłabym 'Noelkę'(jeśli muszę jedną tylko). Albo 'Opium w rosole'. Albo 'Kłamczuchę'. Sami widzicie, że ciężko.

Z dorosłych lektur to chyba 'Sto lat samotności' Marqueza albo 'Medicus' Noaha Gordona.