Nie trudno mnie doprowadzić do płaczu. Chlipię na filmach, kostiumowych BBC to już na pewno, na reklamach, to i przy czytaniu książek mi się zdarza. Zawsze, kiedy są chore dzieci, zaginione psy, wojna.
Gdybym miała to spamiętać, musiałabym oddzielnego bloga prowadzić. Dwie wryły mi się w pamięć bardzo. Pierwsza, królowa 'płaczko-wywoływaczka', przy której się o mało w wannie nie utopiłam, o ile statki wielkotonażowe toną, to była powieść Iriny Gołowkiny 'Pokonani'.
Widmo utraty dotychczasowego życia, wojenne czy rewolucyjne zawieruchy, były też w 'Bez pożegnania' Barbary Rybałtowskiej. Tak się spłakałam, że popuchnięta chodziłam pół dnia. Mąż myślał, że jakieś nieszczęście w domu.
Czytając Jane Austen 'Rozważną i romantyczną' też łzy lałam, ale tłumaczy mnie młody wiek, kiedy to czytałam. Natomiast hektolitrów słonej wody wytoczonej z systemu podczas oglądania adaptacji jej powieści, nie tłumaczy już nic. Jak mawia małżon - oczy ma na mokrym miejscu.
Pozdrawiam świątecznie.
No i to jest moc sprawcza słowa pisanego. Niech żyją książki! Niech żyje świąteczne leniuchowanie!:)
OdpowiedzUsuńO tak, dzisiaj mam gości, przyjemnie, ale nie leniuchowato, ale jutro nikt mojego tyłka z kanapy nie ruszy, haha.
UsuńO matko, a myślałam, że tylko ja taki płaczek jestem. Również zdarza mi się płakać na reklamach i... bajkach. Ostatnio na rosyjskiej o braciszku przemienionym w koziołka, i na disneyowskiej o dalmatyńczykach. No i na większości filmów i części książek. A niektóre arie operowe (z Toski na przykład) i utwory (Światło księżyca) wprost wyciskają mi łzy z oczy na samą myśl.
OdpowiedzUsuńA ta piosenka z Miasta aniołów, można się zaszlochać na śmierć
UsuńOczy na mokrym miejscu to w moim przypadku o wiele za mało powiedziane. Brak właściwego określenia. Przestałam chodzić do kina ostatnio, bo wstyd wstawać zawsze na końcu z czerwonym pyskiem :) Przestałam też chodzić na koncerty, bo na muzykę reaguję równie płaczliwie, a tego już nic nie usprawiedliwia. To chyba jakaś jednostka chorobowa.
OdpowiedzUsuńGdy Emma Thompson dowiaduje się, że Hugh Grant jednak się nie ożenił - wybucha spazmatycznym płaczem. Towarzyszę jej wiernie - też wybucham. I tak już ryczę do końca.
A jak Emma dowiaduje się w Love Acutally, że jej mąż Alan Rickman ma romans, a dochodzi do tego wniosku słuchając płyty Toni Morrison. Tak beczałam w kinie, że czkawki dostałam
UsuńJa też bardzo często ryczę, nawet jak książkę znam (np Ania z Zielonego Wzgórza - śmierć Mateusza),fontanna to przy mnie szczeniak! W kinie też, ale rzadko bywam, a czytam w środkach komunikacji miejskiej i nie wiem gdzie się schować w takiej płaczliwej sytuacji!
OdpowiedzUsuńDorota, w autobusie lub pociągu to faktycznie kicha
UsuńZ okazji Świąt Wielkiej Nocy
OdpowiedzUsuńWszystkiego NAJNAJSZEGO! :)
życzą
Sol & Alien
Więcej życzeń w naszym blogu... ;)
Pozdrawiamy!
Dzięki. I wam najwspanialszych
UsuńO matko, ja to się na 90% czytanych książek przynajmniej wzruszam, rzadko jest tak, żeby mi chociaż jakaś jedna zabłąkana łezka w oku nie stanęła, zresztą to samo jest z filmami i nieważne, że oglądam czasami jakiś po raz dziesiąty, tak czy siak płakać będę w tym samym momencie ;)
OdpowiedzUsuńja mam tak samo, oglądam film i dokładniutko na tej samej klatce filmowej zaczynam beczeć.
Usuń"Bez pożegnania" - nie płakałam, ale gardło miałam emocjami ściśnięte, to prawda.
OdpowiedzUsuńCzyli twarda jesteś :-) Ja beczałam strasznie
UsuńWłaśnie sobie pożyczyłam "Pokonanych", bo już od jakiegoś czasu chciałam przeczytać. Zobaczymy, czy też sobie popłaczę :)
OdpowiedzUsuńja chyba powtórzę za jakiś czas, bo to moja ukochana i trochę za nią tęsknię, hehe
Usuń