wtorek, 31 grudnia 2013

Spięłam klamrą dwie daty w moim życiu, a wszystko dzięki dwóm książkom

Kiedy byłam dzieckiem, święta zawsze były dla nas czasem kupowania sobie książek, wiadomo było, że będzie więcej czasu na ich czytanie, wszak nie było internetu, tylu kanałów telewizyjnych, odtwarzaczy video, dvd, usb i tak dalej. W ten czas zawsze towarzyszyło mi radio, mój fotel i nowa powieść.
Teraz książka musi konkurować z tyloma nośnikami przyjemności, rozpraszaczami, że jak się nad tym bardziej zastanowić, aż dziw, że ludzie czytają.
Dlatego moje postanowienie na 2014 rok jest takie, żeby bardziej świadomie selekcjonować kanały nadające do mnie treści, żeby nie siedzieć w sieci niezliczone godziny bez poczucia upływającego czasu. W zamian nadrobić trochę książkowych i recenzyjnych zaległości.

Skąd te przemyślenia nagle tak? Nie podsumowuję roku, nie liczę, co i ile czytałam, nie lubię tego robić i wybaczcie, nie czytam też takich wpisów u innych. Przemyślenia wynikają z dzisiejszej notki, miało być o jednej książce, ale okazało się, że będzie o dwóch. I o tym, jak jedna opowieść prowadzi do drugiej i spina klamrą czyjeś życie, a rozpiętość tej klamry to 33 lata.

Kiedy wzięłam do ręki powieść Barbary Kosmowskiej 'Niebieski autobus', już po pierwszych stronicach zorientowałam się, że atmosfera tej powieści przypomina mi inną. Pamiętałam dokładnie okładkę, tytuł też, jednego nie wiedziałam - czy mam ją nadal na półce? Po gorączkowych poszukiwaniach okazało się, że tak.
Wróciłam spokojnie do lektury Niebieskiego autobusu, w duchu obiecując sobie, że koniecznie muszę wrócić do tej starszej, czyli do 'Córka tego, co tramwaje jego' Honoraty Chróścielewskiej.
Nie zrobiłam tego jeszcze, ale na pewno nadrobię niedługo.



Niebieski autobus to powrót do czasów PRL-u, dla niektórych bardzo biednych. Miśka dorasta w rodzinie, której daleko od pospolitej - ojciec ma 'swój rozum', a najbardziej dumy jest z głowy do 'interesów' i produkcji bimbru. Wuj, oprócz tego, że łamie serca kobiece, nader często łamie też prawo, co go wciąż wpędza w kłopoty. Matka marzy o nowoczesnej meblościance i pozbyciu się staroświeckiego kredensu, za którego niejeden teraz pewnie by fortunę zapłacił. Babka, niezwykle ceniona w dniu wypłaty emerytury, ma zawsze swoje trzy grosze to wtrącenia, ale słuchają jej tylko wtedy, kiedy jest przy kasie. Sąsiedzi, nauczyciele, przyjaciele rodziców, oni wszyscy wręcz żyją przed oczami w trakcie czytania.
Wspaniała galeria postaci, Barbara Kosmowska ma niezwykłą łatwość i dużą umiejętność przywoływania do życia ciekawych ludzi, takich, których chce się odwiedzać w kolejne wieczory.
Miśka to rezolutne dziewczę, opisuje świat swoimi oczami, a już do nas należy wyciąganie wniosków i zobaczenie tego, czego młody człowiek nie rozumie, ale naiwnie zauważa i opisuje.
I to właśnie łączy obie te powieści, 'Niebieski autobus' i 'Córka tego, co tramwaje jego' oraz pewnie wiele innych podobnych, że widzimy świat dorosłych jakby ostrzej i w krzywym zwierciadle.
Pamiętam, że to mnie właśnie urzekło w tej drugiej książce, dawno, ponad 33 lata temu, kiedy miałam zaledwie 13 lat i byłam niezwykle dumna, że dostałam do czytania 'dorosłą' książkę od mamy.
Inna rzecz, że Miśka, bohaterka Niebieskiego autobusu, to też imię mojej córki, dlatego tak blisko poczułam się związana z tą bohaterką.
Jej pragnienia, marzenia, dążenie do lepszego życia, do osiągnięcia czegoś, czasy PRL-u to też moje doświadczenia (o czerwonych i niebieskich 'okrąglutkich' autobusach nie wspominając), moje życie, tylko rodzina inna, a przez to może tak dla mnie to wszystko ciekawe.
O tej 'staruszce' Honoraty Chróścielewskiej nie napiszę dziś w szczegółach, zresztą nigdy tego nie robię, bo nie lubię streszczać książek, pamiętam z niej tylko to, że dzieje się wśród mieszkańców z łódzkiej czynszówki, a ich życie opisane jest oczami dziecka. Nie mam pamięci fabularnej, ale zbieram w sercu wrażenia i pojedyncze sceny, pamiętam niektóre rzeczy, jak na przykład to, że rozdziały mają fajne tytuły (O naszym dyngusie i pupie pani Olbińskiej np), pamiętam jej niezwykły język (jak na przykład - przez okiennice widać trochę widna). Na pewno do niej wrócę, często o niej myślałam przez te lata, wspominałam i jestem wdzięczna 'Niebieskiemu autobusowi' i autorce Barbarze Kosmowskiej za przypomnienie mi o niej jeszcze raz.

Ale nie myślcie, że jedna drugą naśladuje, jedynie zamysł jest podobny, Niebieski autobus ma swój rytm, urok i jest na pewno jedną z tych pozycji, które zawsze będę u mnie na półce, bo a nuż zechcę za lat kilkadziesiąt do niej wrócić?