wtorek, 22 listopada 2011

Rozmowy przy okrągłym stole wzmocniły dolara, a jabłka się skończyły

Różnie można skonstruować opowieść. Akcja może dziać się na przestrzeni miesiąca, roku, tygodnia, ba - dnia jednego nawet. Pisarz jest panem czasu i przestrzeni, robi z czytelnikiem co mu się żywnie podoba, przenosi go w czasie lub trzyma w jednym pokoju przez 200 stron. A my się temu poddajemy, bo lubimy tę magię.
Kiedy dostałam pocztą trzeci tom Cukierni Pod Amorem, wiedziałam, że na sucho tego nie da się 'rozebrać', że użyję rusycyzmu.


Najpierw musiałam poczekać na właściwy czas, bo nie chciałam na kolanie, na chybcika, toż to ostatni tom, nie wypada zaliczyć 'półgębkiem'!
Nadejszała właściwa chwila, zaparzyłam sobie kawki, takiej smakowitej, od święta, z dodatkiem waniliowego syropu, a na miseczkę, która rychło okazała się za mała, nasypałam sobie suszonych jabłek, które suszy dla mnie cierpliwy mąż (w suszarce, ale obrać i pokroić to już trzeba ręcznie) na pogryzkę, kiedy mnie zajmie lektura i muszę gdzieś zęby zaciskać, cobym sobie ich nie starła do pieńków :-)


Franciszek towarzyszył mi przy stole tak długo, jak były jabłka w miseczce, on też jest ich wielkim admiratorem.


Czy ja Wam muszę opowiadać, o czym jest ta powieść? Chyba nie ma takiej osoby, która by nie wiedziała, przynajmniej nie ma takiego mola. Jeśli zagląda tu ktoś, kto nie zna tej serii jeszcze, powiem tylko, że koniecznie musi się zapoznać z tą sagą o Cukierni, jej właścicielach i rodzinach żyjących w majątkach wokół Gutowa.
O ile w poprzednich tomach zatrzymywaliśmy się czasami, a to w jednym majątku, a to z jednym bohaterem, w tym wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie, raz jesteśmy we współczesności, raz w czasie wojny, w jednej chwili w Warszawie, zaraz w Jerozolimie czy alpejskim sanatorium. Prawdziwy zawrót głowy. A może mnie się tak wydawało? W każdym razie miałam wrażenie, że sposób opowieści jest lekko inny, co nie znaczy, że gorszy.
Tym razem miałam wrażenie, że siedzę u cioci w Częstochowie przy okrągłym stole, na nim szydełkowa serweta, nalewka w karafce i piękne kieliszeczki z ręcznie rżniętego kryształu (mam taką ciocię i pamiętam z dzieciństwa nasze spotkanie, kiedy jeszcze żył tata).
Ciocia snuje opowieść, jest zimowy czas, na zewnątrz mróz, ale w mieszkaniu ciepło, no i ta nalewka nas nieźle rozgrzewa. W kolejne wieczory snuje ona opowieść o znajomych i rodzinie, o ciężkich czasach wojennych, o rządach komunistów po wojnie, i jak to w takiej opowieści prześlizguje się po czasach i ludziach, dryfuje czasem w kierunku innych znanych osób, wraca, wtrąca dygresje - jest już starszą osobą, pamięć tamtych czasów wyostrzyła jej się z latami, wcześniej zajęta swoimi sprawami, rodziną, pracą, nie myślała o tym wiele, ale teraz obrazy, ludzie, zdarzenia wracają, przyjemnie jest powspominać.
Ale każda historia kiedyś się kończy, co nie znaczy, że wszystko zostało opowiedziane, po prostu już czas się rozstać. Coś zostało spięta klamrą, coś przemilczane, a inne zdarzenia dzieją się nadal.

Jabłka się skończyły tak nagle, jak książka, myślałam, że jeszcze mam garść w słoiku, ale nie. Myślałam, że jest jeszcze pięćdziesiąt stron przynajmniej, ale to były przypisy i kalendarium. Szkoda, ale cóż poradzić, nic nie trwa wiecznie.

Autorce gratuluję, czułam się czasem jak na zajęciach w szkole Wojakowskich - ćwiczenie pamięci metodą dodawania kolejnych elementów i logicznego ich zapamiętywania. Usilnie próbowałam pojąć kto z kim na przestrzeni wieków, ale poległam, musiałam sięgnąć nie raz do drzew genealogicznych na końcu książki. Nie wiem jak Pani Małgorzata to wszystko ogarnęła, jesem pełna podziwu.

Pozostaje nam 'Cukierniowym sierotom' czekać na kolejną powieść Pani Gutowskiej-Adamczyk i mieć nadzieję, że powstanie serial (bo chyba w jednym filmie się nie zmieści to wszystko) i będziemy mogli wrócić jeszcze na chwilę do Gutowa, Zajezierzyc, do Giny i Adama, wyjechać do Ameryki i zobaczyć jak mieszkali Connorowie,
Cieszę się, że ten literacki dolar stoi tak mocno, gdyby prawdziwy był w takiej kondycji, nie byłoby recesji. Dziękuję autorce za wzruszenia i tak piękną opowieść, a wszystkim tym, którzy się jeszcze wzbraniają - polecam, polecam, polecam !!!