piątek, 24 stycznia 2014

Powyjazdowo, (nie)zakupowo i troszkę o takiej jednej, a nawet kilku

Wiele się dzieje z początkiem roku. Miałam napisać coś o świętach czyli o książkach pod choinką i pierwszy raz od lat tego nie zrobiłam. Zapalenie błędnika wykluczało długie siedzenie przy komputerze, potem złamałam palec u nogi, więc chętniej leżę pod kocem niż siedzę w sieci, poza tym wyjechałam na kilka dni do Polski i mnie nie było.
Postaram się już tak nie zaniedbywać bloga.

Wizyta w kraju była krótka, oczywiście weszłam do księgarni, ale nie miałam czasu na długie grzebanie po półkach, zresztą mam za dużo książek nieprzeczytanych. Listę miałam krótką acz treściwą, w sensie zawartości wielce pożądanej. 

  • Czarny anioł o Ewie Demarczyk
  • Starszy Pan A o Wasowskim
  • Stanisław Bareja. Król krzywego zwierciadła (na tę pozycję miałam słabe nadzieje, ale może?)
  • Filipinki to my
Udałam się do kasy w Empik. Młodzian niezwykle miły wziął się za wpisywanie kolejnych tytułów do komputera, Czarnego anioła nie ma, a czyje to? Kurczę, jak zwykle pomroczność jasna, te salony tak na mnie działają, nie wiem, czy nie przekręcę - Kuźniak - tej pani, co napisała Papuszę. Widzę na licu młodziana całkowitą niewiedzę co do tego, o jakim tytule mówię. Nie ma, czy mam sprawdzić dostępność w innych salonach. Poproszę. Nie ma nigdzie. Podaję kolejny tytuł. Autora tym razem też. Nie ma. Mam sprawdzić w innych salonach, Tak poproszę. Nie ma nigdzie. Kolejny tytuł. Podaję i zaznaczam, że chodzi o książkę o Barei, a nie o filmy tegoż. Nie mam. Mam sprawdzić...wrrrr
I dalej to samo. Za każdym razem pytał, czy ma sprawdzić. Niby to nieoczywiste, ale dla mnie oczywiste. Może tylko dla mnie? No, ale czepiać się nie będę, dostałam informację, że nigdzie nie ma, a że kolejka się uformowała i inni czekali, to szczegół.
Pan odetchnął, że więcej tytułów nie ma na liście, odwrócił promienne lico od komputera i wypalił - polecam książkę z dzisiejszej oferty salonu, w tym momencie wykonał gest dwoma dłońmi w kierunku książki na ladzie - Anioły i demony Dana Browna!
Zanim pomyślałam, z tej frustracji, ze nic nie znalazłam, rozczarowania wielkiego, wypaliłam - no chyba sobie pan ze mnie kpi. Ja do pana z prośbą o książkę o Demarczyk, o Wasowskim, a pan mi takie stare suchary proponuje i do tego nawet nie w gatunku?
Zaraz mi się zrobił przykro i głupio. Zaczęłam go przepraszać, tłumaczyć, że jestem zawiedziona, że nic dla mnie nie ma, że rozumiem, że on musi proponować, bo mu kazali (do tego szefowa przypłynęła majestatycznie do stanowiska, nie żeby rozładować kolejkę, o nie, ale żeby coś tam znaleźć, no i oczywiście popatrzeć, co się dzieje), mało nie kupiłam tej książki, tylko, żeby mu przyjemność zrobić.
Biedny pan i głupia ja, nie powinnam była tam leźć do tego empiku, ale koleżanka mnie podrzuciła do centrum handlowego, a ja z tym palcem połamanym u nogi nie bardzo mogłam po mieście biegać, więc tam najbliżej i najłatwiej. Ech, nigdy się nie nauczę.
Z tego wszystkiego kupiłam obok w Matrasie, bo jednak pokuśtykałam tam szukać tych tytułów (też nie było) powieść Kiry Gałczyńskiej. Już dawno nie zdarzyło mi się kupić czegoś, o czym nie słyszałam, tylko na podstawie podczytania treści i tego, co na okładce. Autorka do mnie też przemówiła, nie mogłam jej nie wziąć.



A pod choinką znalazłam wspaniałe trzy tytuły. Jeden od Kate B. (Amy Tan), od męża pozostałe dwie i jeszcze jedną, tę na drugim zdjęciu



Niestety czasu mi w pakiecie nie dołożyli.
Muszę się pozbierać jakoś, złamany palec powoduje, że ból staje się ważniejszy od wszystkiego, jak go już opanuję trochę, to usypiam, bo mnie męczy to skulawienie strasznie.
Notatki porobione do opisów na bloga, więc już wkrótce.