poniedziałek, 11 lutego 2013

Tyrmand bloguje

Zastanawiałam się, jak Wam o tej pozycji napisać, czy nadąć się polonistycznie, wyciągać, analizować, porównywać, cytować i próbować coś mądrego i szalenie poważnego napisać, czy zostać przy stylu tego bloga i po prostu napisać, co mi się w tych zapiskach podobało.
"Dziennik 1954" Tyrmanda to pozycja nie byle jaka, aż miałam momenty, czy by jej na kolanach nie słuchać.
Oczywiście to żart, ale faktycznie niektóre fragmenty zwalały mnie z nóg, głównie tym, że z Tyrmanda obserwator nie tylko uważny, inteligentny i dowcipny, ale i w ocenach nieprzejednany i szczery jak pole.


Fragmenty o Herbercie, Kisielewskim czy Kałużyńskim cytowane są do upadłego, więc próbkę jego stylu chciałabym pokazać na przykładzie tego, co napisał o Paukszcie

"Czekałam u literatów na Kisiela i przysiadł się Paukszta, romanso-katolicki pisarz z Poznania. Znamy się od dawna, jeszcze z Wilna; wiem, że facet coś tam mówił o mnie nieładnego do ludzi z PAX-u, z którymi jestem blisko, ale w PAX-ie są tacy, co mnie lubią, przekazali mi te ploty, typowe wschodnio-polskie brudności z czarnego podniebienia jak mawiali w Wilnie. Dziś zawracał mi czaszkę, że go ząb boli, że to z przeziębienia, że podróże męczą, że coś drukuje w odcinkach, że PIW wydaje mu coś o Mazurach. Mówił takim tonem jakby się z czegoś usprawiedliwiał, z czego? A co to mnie obchodzi, nie będę czytał książek Paukszty, nie wyrwę mu zęba, nie mam o nim niczego do powiedzenia. Potem Kisiel i przegadaliśmy ze trzy godziny o wszystkim i o niczym, mnie głowa rozbolała od tej mnogości sformułowań ważnych do zapamiętania. Kisiel wyglądał jak lis przebrany za człowieka. Pożegnaliśmy się z czymś w rodzaju ulgi, nasz styk produkuje niestrawne bogactwo treści."

Jak widzicie nie obcyndalał się.
Pisał też o sobie i o kobietach, a szczególnie o Bognie, dziewczynie, którą przygotowywał do matury i miał z nią romans. Oczywiście wszyscy się zastanawiają, kim była Bogna? Mnie bardzie interesowało podczas słuchania tych dzienników, dlaczego Tyrmand w ogóle się z nią zadawał? Dawał korepetycje ok, ale od razu musiał z nią sypiać, ba, pokazywać się publicznie i znosić obciach, jaki mu robiła wśród jego znajomych. No, ale mężczyzn kobieta nigdy nie zrozumie, przynajmniej w niektórych sprawach.

Z tych zapisków widać nie tylko, co myślał Tyrmand o innych, co się działo w jego życiu, dużo też tam o poglądach, ale przy okazji dowiadujemy się wiele o realiach lat pięćdziesiątych. Pisarze, intelektualiści, żyli w biedzie, czasami skrajnej. Do tego praca, żeby dosłownie nie umrzeć z głodu, była raczej upadlająca dla ludzi po studiach i to czasem niejednych [vide Herbert pracujący jako chronometrażysta-kalkulator (co to jest na boga?) w spółdzielni produkującej torby czy coś w tym stylu]. Sam Tyrmand też nie miał lekko, cieszył się z przynależności do związku pisarzy, bo to dawało mu prawo do tańszych obiadów, co czasem załatwiało sprawę całodziennego posiłku. Są też opisy przerabiania starych koszul i marynarek. Pewnie było o tyle łatwiej, ze wszyscy przez to przechodzili (może oprócz Iwaszkiewicza), mniejszy wstyd.

Te Dzienniki były dla mnie świętem czytelniczym, każda minuta to była wielka radość. Muszę sobie je kupić w papierowej wersji, kiedyś przeczytam jeszcze raz i porobię sobie notatki na marginesach, a jak będę czytać zapiski innych pisarzy, odnajdę to, co Tyrmand pisał o nich i porównam z tym, co oni o nim.

I koniecznie Kisiela Dzienniki muszę kupić, bo wiele o nim u Tyrmanda, który go miał za prawdziwego przyjaciela, do tego bardzo wymagającego, więc nie tylko przyjemność, ale i wysiłek intelektualny, co Tyrmandowi bardzo imponowało i niezwykle sobie tę nieustanną stymulację szarych komórek cenił (chociaż bywało, że i na to utyskiwał). 
Tyrmanda można lubić jako pisarza lub nie, niezależnie od tego, jego Dzienniki są bardzo ciekawym świadectwem tamtych czasów i obrazem interesującego człowieka. Cieszę się, że dorosłam do tego typu literatury, kiedyś interesowały mnie tylko powieści, teraz ręce mi się trzęsą na widok biografii, dzienników i pamiętników, jak również literatury faktu. Starzeję się, ale dobrze mi z tym.

A na koniec taka myśl - czy gdyby Tyrmand pisał w dobie internetu, nadal byłyby to zapiski na papierze, czy blog w sieci?