"Dziennik 1954" Tyrmanda to pozycja nie byle jaka, aż miałam momenty, czy by jej na kolanach nie słuchać.
Oczywiście to żart, ale faktycznie niektóre fragmenty zwalały mnie z nóg, głównie tym, że z Tyrmanda obserwator nie tylko uważny, inteligentny i dowcipny, ale i w ocenach nieprzejednany i szczery jak pole.
Fragmenty o Herbercie, Kisielewskim czy Kałużyńskim cytowane są do upadłego, więc próbkę jego stylu chciałabym pokazać na przykładzie tego, co napisał o Paukszcie
"Czekałam u literatów na Kisiela i przysiadł się Paukszta, romanso-katolicki pisarz z Poznania. Znamy się od dawna, jeszcze z Wilna; wiem, że facet coś tam mówił o mnie nieładnego do ludzi z PAX-u, z którymi jestem blisko, ale w PAX-ie są tacy, co mnie lubią, przekazali mi te ploty, typowe wschodnio-polskie brudności z czarnego podniebienia jak mawiali w Wilnie. Dziś zawracał mi czaszkę, że go ząb boli, że to z przeziębienia, że podróże męczą, że coś drukuje w odcinkach, że PIW wydaje mu coś o Mazurach. Mówił takim tonem jakby się z czegoś usprawiedliwiał, z czego? A co to mnie obchodzi, nie będę czytał książek Paukszty, nie wyrwę mu zęba, nie mam o nim niczego do powiedzenia. Potem Kisiel i przegadaliśmy ze trzy godziny o wszystkim i o niczym, mnie głowa rozbolała od tej mnogości sformułowań ważnych do zapamiętania. Kisiel wyglądał jak lis przebrany za człowieka. Pożegnaliśmy się z czymś w rodzaju ulgi, nasz styk produkuje niestrawne bogactwo treści."
Jak widzicie nie obcyndalał się.
Pisał też o sobie i o kobietach, a szczególnie o Bognie, dziewczynie, którą przygotowywał do matury i miał z nią romans. Oczywiście wszyscy się zastanawiają, kim była Bogna? Mnie bardzie interesowało podczas słuchania tych dzienników, dlaczego Tyrmand w ogóle się z nią zadawał? Dawał korepetycje ok, ale od razu musiał z nią sypiać, ba, pokazywać się publicznie i znosić obciach, jaki mu robiła wśród jego znajomych. No, ale mężczyzn kobieta nigdy nie zrozumie, przynajmniej w niektórych sprawach.
Z tych zapisków widać nie tylko, co myślał Tyrmand o innych, co się działo w jego życiu, dużo też tam o poglądach, ale przy okazji dowiadujemy się wiele o realiach lat pięćdziesiątych. Pisarze, intelektualiści, żyli w biedzie, czasami skrajnej. Do tego praca, żeby dosłownie nie umrzeć z głodu, była raczej upadlająca dla ludzi po studiach i to czasem niejednych [vide Herbert pracujący jako chronometrażysta-kalkulator (co to jest na boga?) w spółdzielni produkującej torby czy coś w tym stylu]. Sam Tyrmand też nie miał lekko, cieszył się z przynależności do związku pisarzy, bo to dawało mu prawo do tańszych obiadów, co czasem załatwiało sprawę całodziennego posiłku. Są też opisy przerabiania starych koszul i marynarek. Pewnie było o tyle łatwiej, ze wszyscy przez to przechodzili (może oprócz Iwaszkiewicza), mniejszy wstyd.
Te Dzienniki były dla mnie świętem czytelniczym, każda minuta to była wielka radość. Muszę sobie je kupić w papierowej wersji, kiedyś przeczytam jeszcze raz i porobię sobie notatki na marginesach, a jak będę czytać zapiski innych pisarzy, odnajdę to, co Tyrmand pisał o nich i porównam z tym, co oni o nim.
I koniecznie Kisiela Dzienniki muszę kupić, bo wiele o nim u Tyrmanda, który go miał za prawdziwego przyjaciela, do tego bardzo wymagającego, więc nie tylko przyjemność, ale i wysiłek intelektualny, co Tyrmandowi bardzo imponowało i niezwykle sobie tę nieustanną stymulację szarych komórek cenił (chociaż bywało, że i na to utyskiwał).
Tyrmanda można lubić jako pisarza lub nie, niezależnie od tego, jego Dzienniki są bardzo ciekawym świadectwem tamtych czasów i obrazem interesującego człowieka. Cieszę się, że dorosłam do tego typu literatury, kiedyś interesowały mnie tylko powieści, teraz ręce mi się trzęsą na widok biografii, dzienników i pamiętników, jak również literatury faktu. Starzeję się, ale dobrze mi z tym.
A na koniec taka myśl - czy gdyby Tyrmand pisał w dobie internetu, nadal byłyby to zapiski na papierze, czy blog w sieci?
"Dziennik 1954" ciągle przede mną. Obecnie czytam "Opowiadania wszystkie" i pomimo, że opowiadania to nie jest mój ulubiony gatunek literacki, to doceniam błyskotliwość, specyficzną lekkość pióra i jakąś taką mądrość życiową, która od Tyrmanda bije.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wydawnictwo Mg wznawia jego dzieła :)
A ja wyglądam Tyrmanda Złego Urbanka, czekam i się doczekać nie mogę
UsuńA tak kiedyś lubiłem Pauksztę :-)
OdpowiedzUsuńMarlow, ja też go lubiłam
UsuńUwielbiam ten dziennik, chociaż miejscami Tyrmand jest marudny. ale warstwa obyczajowa - no po prostu bomba. Pamiętam, że kiedyś próbowałem sprawdzić, kim była Bogna, ale mi się nie udało. Od tamtego czasu nastąpił pewien postęp: http://www.wykop.pl/ramka/891279/bogna-z-dziennikow-1954-tyrmanda/
OdpowiedzUsuńhttp://teksty-niekulturalne.umcs.lublin.pl/index.php/numer-trzeci-22010/133-wariat-i-jego-kobiety-czyli-ycie-uczuciowe-leopolda-tyrmanda.html
No i jeszcze właśnie się doczytałem, że mam w domu wydanie "poprawione" przez autora, a nie wersję oryginalną:(
zacofany.w.lekturze - dzięki, na Ciebie można liczyć. Przeleciałam tylko, bo czekam na Urbanka i sobie spokojnie poczytam.
UsuńMoże on i marudny, ale kto nie bywa?
Do usług:) Ja mu się nawet nie dziwię, że był marudny, w końcu to, co go otaczało, nie nastrajało pozytywnie, łagodnie mówiąc.
UsuńPóki co, to tylko w bibliotekach ....
OdpowiedzUsuńChoć nie, jest też na stronie wydawnictwa Iskry http://www.iskry.com.pl/tytul/5365
rr-odkowa - już zamówiłam, czekam i czekam
UsuńNo i znowu mam czytelnicze wyrzuty sumienia.:) O Tyrmandzie wiem wszystko, znaczy się, mam na myśli jego życiorys i anegdoty z nim związane, ale twórczość... Zaległości spore. Muszę to koniecznie nadrobić!
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona anegdotka (zacytowałam ją w swojej recenzji książki Urbanka):
Najder zapamiętał wydarzenie, które o mały włos nie skończyło się pojedynkiem. Znakomity eseista i człowiek nadzwyczaj poważny, Zygmunt Kubiak, ożenił się i któregoś dnia przyszedł przedstawić swoją żonę. Tyrmand tymczasem rzucił się, by pomóc jej zdjąć płaszcz, ale ona odparła, że zrobi to sama.
– Cóż za wspaniała kobieta, sama się rozbiera – mruknął Tyrmand.
Świeżo upieczony mąż obraził się i wyzwał go na pojedynek. Dopiero interwencja Jerzego Turowicza i Jacka Woźniakowskiego zapobiegła walce.
Im więcej o tym piszecie, tym bardziej się na tego Urbanka cieszę
UsuńMoja znajomość dzieł Tyrmanda jest nikła, ale na podstawie tej wiedzy którą mam, pokusiłabym się o twierdzenie, że z pewnością poszedłby w blogi!
OdpowiedzUsuńA jak w audiobooku sprawdził się lektor (bo zaczęłam się zastanawiać, czy nie sprawić sobie do samochodu w ramach kolejnej próby zwalczenia swojego braku umiejętności czytania uszami)?
momarto, mnie się bardzo podobał (lektor Waldemar Barwiński), myślę, że taki głos mógłby mieć sam Tyrmand. I o dziwo słuchanie dziennika bardzo jest zajmujące i nic nie umyka
UsuńCiekawe...
OdpowiedzUsuńNigdy nic takiego nie miałam okazju przeczytac.
Pozdrawiam i zapraszam.
Obserwujemy?
Pati, wszystko przed Tobą, zależy od Twoich wyborów. Czytając nowości, książki napisane współcześnie, nie powinniśmy zapominać o klasyce i naszych autorach sprzed kilkudziesięciu lat
UsuńU mnie dziennik do powtórki. Jak ZWL napisał- Bognę w końcu zdemaskowano:).
OdpowiedzUsuńIza - ciekawa byłam Bogny, oczywiście, ale najbardziej byłam ciekawa, co mu strzeliło do łba? Poza oczywistą oczywistoscią
UsuńPrzewrotny tytuł;-) Też tak czasem mam, że chce mi się paść na kolana przed wielkością tego i owego pisarza, choć rzadko do się zdarza (o, rymsnęło się!). Moja znajomość Tyrmanda zatrzymała się na Złym, ale jest w planach, o jest...
OdpowiedzUsuńAgnieszko, myślę, że dobrze zacząć od Dzienników i książki Urbanka, a dopiero potem go czytać, jeśli się tego już nie zrobiło. Ja nie znam nawet złego, tylko opowiadania i Siedem dalekich rejsów czytane dawno temu, teraz powoli przeczytam wszystko, ale cieszę się, że zaczęłam od faktów (pomijając, że on tam trochę konfabulował, dlatego zamówiłam Urbanka, żeby poczytać, co prawda, a co pobożne życzenie)
Usuń@kasia.eire: Kasiu, czytałaś wersję poprawioną czy oryginalną? Bo Tyrmand nieźle się kreował w dzienniku tym, co ciekawsze i smaczniejsze fragmenty powyrzucał, z czasem zaczął wstydzić się poglądów swych :-) Ale pisał smakowicie i wyraziście, i postacią barwną był, zgadzam się!
OdpowiedzUsuńWokół faktu - według tego, co na okładce audiobooka - tę oryginalną. Dosyć jaskrawa momentami, więc wygląda, ze jednak bez poprawek. Myślę, że jak na pisarza jest to obraz znakomity - trochę o sobie, mocno o innych, trochę kłamania, trochę w krzywym zwierciadle, to wszystko w sosie prawdy czasu, prawdy ekranu socjalizmu. Podoba mi się postać Tyrmanda
UsuńA ja się zastanawiam nad sięgnięciem po książkę o Tyrmandach Agaty Tuszyńskiej. Tuszyńską lubię i wiem, że nie zawiedzie.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
ja też o niej myślę i jak tylko uda mi się kupić gdzieś okazyjnie, na pewno przeczytam
UsuńAch Tyrmand! Ogromną fascynację nim i jego twórczością zaliczyłam gdzieś w okolicach matury. Oczywiście przeczytałam "Złego" i "Dziennik" - na wdechu!
OdpowiedzUsuńPamiętam, że od mojego przyjaciela dostałam "Dziennik", który pożyczyła ode mnie koleżanka i nigdy nie oddała!
Nie widziałam jej od matury, ale jak kiedyś spotkam to nie omieszkam zbesztać!
Socjo - niestety nie miałam okazji poznać go w liceum, teraz nadrabiam. A koleżance spuść łomot, haha
UsuńEh właśnie, to mogłyby być blogi, gdyby internet istniał wtedy i wrzucaliby notki Tyrmand, Białoszewski, Osiecka.
OdpowiedzUsuńPeek-a-boo - ciekawe, czy mieliby hejterów?
UsuńKażda charakterna istota ma, więc pewnie tak ;)
OdpowiedzUsuńChoć Miron to raczej wygląda na łagodnego, wiec nie wiem jak z nim.
Mirona znam bardzo mało, z liceum jedynie. Czytałam u Ciebie o tej książce i bardzo wielkiej ochoty nabrałam
Usuńuwielbiam Tyrmanda.
OdpowiedzUsuńja się go dopiero uczę uwielbiać
Usuń