Nie będę oryginalna i pewnie nikogo nie zaskoczę, ale było mi trudno przebrnąć i nigdy nie skończyłam, przez 'Ulissesa' Jamesa Joyce'a.
Próbowałam dwa razy, bo dzieło, bo wyjątkowe, bo jestem w Irlandii, więc powinnam. Ale okazało się, że albo jestem za głupia na to, żeby przeczytać, albo za mądra, bo zdecydowałam się z tym nie męczyć. W każdym razie nie udało mi się i już.
Z tego też powodu, nie przeczytam właśnie przetłumaczonej na polski niezwykle trudnej translatorsko powieści 'Finnegan's Wake'. Polecam Wam wywiad z Krzysztofem Bartnickim, który dokonał niemożliwego i to przełożył. Ciekawe, jak się ten tytuł będzie sprzedawał. Pewnie stanie u niejednego na półce, chociażby po to, żeby się pochwalić, że się próbowało z tym zmierzyć.
mi się nie udało przez to przejść ..
OdpowiedzUsuńufff, to mi ulżylo, bo już myślałam, że się posypią komentarze w stylu - 'a ja w dwa dni machnęłam bez trudu'
UsuńNo tak. Ulisses zawiera ’tylko’ 30 tysięcy różnych słów. Przeciętna powieść ma ich parę tysięcy, czytadła dla kobiet pewnie mieszczą się w setkach :D. Ulisses sprawia trudności rozumienia u ‘native speakers’ów’ nie wspominając o innych czytelnikach.
UsuńRównież inne pojęcie tekstu/toku myślenia niż lirealny (odniesienia do Odyseji, do kolorow, do narzadow wewnetrznych) może od czytania odstręczyć :) pomijając stosowanie różnych stylów pisarskich użytych w utworze.
Niektórzy czytają Ulissesa po zapoznaniu się wcześniej ze schematem :)))
Kasiu, jesteś wielka, bo ja nawet nie podeszłam do tej lektury!
OdpowiedzUsuńTrudno mi uwierzyć w swoją wielkość. Chyba, że spojrzę na rozmiar ciuchów, haha.
UsuńTren Fineganów kosztuje równiutko 100 zł, jak zobaczyłam cenę tej książki to o mało zawału nie dostałam.... i po co trzymać na półce coś co się nigdy nie przeczyta? Tylko biedna drzewka się marnuje :-(
OdpowiedzUsuńZ tym się nie da zamierzyć bo cała ta książka to jeden wielki bełkot. No bo jak inaczej można nazwać dzieło w którym każde zdania brzmi mniej więcej tak proście i zrozumiale jak "halbowitokiem miusną o skradż". Pan Joyce dał znakomity popis swojej erudycji pisząc tą książkę. I to wszystko co można o niej powiedzieć.
Wiesz, jak na 10 lat pracy tłumacza i podobno genialność Joyce'a to cena adekwatna. Nie martwię się, bo i tak nie kupię :-) Pasjonaci wypożyczą, a pozerzy, którzy kupią tylko dla szpanu, niech płacą, haha
UsuńJa niestety musiałam przez tą książkę przebrnąć ponieważ jeden z kolokwiów na studiach opierał się o tą książkę i nie było zmiłuj, trzeba było to przeczytać. Szło się przez to powoli bardzo powoli, chyba ze trzy miesiące zajęło mi przeczytanie całości, a po skończeniu stwierdziłam że i tak nic z tej książki nie wiem ;-) Ja doskonale rozumiem że są ludzie których fascynują nawet najdrobniejsze detale z życia innych ludzi ;P , no ale żeby aż do takiego stopnia opisywać wszystko tak dokładnie, wraz z najbardziej obrzydliwymi szczegółami? I do czego ma ta książka służyć? Tylko po to żeby studenci anglistyki kuli na pamięć definicje stream of consciousness? :/
OdpowiedzUsuńSwoją drogą ciekawe, ile Irlandczyków przeczytało? Moja mama, wprawdzie studiowała polonistykę zaocznie, dlatego pamiętam, ale też to męczyła nocami.
Usuńja nawet nie próbowałam, choć jak mnie kiedyś weźmie, to spróbuję, choć i tak wiem, że polegnę ;)
OdpowiedzUsuńMag - nie mów tak, przecież byli tacy, którzy jednak przeczytali
UsuńTwój wybór mnie nie zdziwił, aczkolwiek ja - w latach młodości chmurnej - przeczytałam "Ulissesa" z powodów ambicjonalnych. Ale poza przyswojeniem sobie pojęcia "strumienia świadomości" niewiele mi w głowie zostało :) Dzisiaj bym pewnie jej nie kończyła :)
OdpowiedzUsuńKaye - gdybym tylko miała takie zaparcie, jak ty, może też bym skonczyla? Inna rzecz, że pewnie wyniosłabym dokładnie tyle samo z lektury, co ty
UsuńJeszcze przede mna, stoi na polce mojego meza (w j. angielskim) on przeczytal ze dwa razy, twierdzi ze ksiazka raczej do studiowania i glowkowania, niz do czytania...nie wiem... ale sprobuje ja przeczytac:))
OdpowiedzUsuńjeszcze mnie dobij. Dwa razy?!
UsuńPo angielsku. Wow. To wyczyn
Kasiu:)) on Anglikiem jest:) A dwa razy przeczytal, bo nalezy do takiego typu "dziwakow":)) Pozatym za pierwszym razem przerabial na uniwerku, a drugi raz to dla przyjemnosci, tak twierdzi:)
UsuńPodobno Marilyn Monroe przeczytała, ja jakoś nie zamierzam, chyba że przebiegnę wzrokiem w bibliotece ;)
OdpowiedzUsuńA, tak serio, nie Ty jedna masz problem z tą książką. Pozdrawiam :))
Marilyn była mądrzejsza niż nam się wszystkim, po pozorach, wydaje
UsuńNawet nie podchodziłam, ale na półce mam i czeka. Na jakiś baaaardzo dogodny moment :)
OdpowiedzUsuńAgnes - powodzenia
UsuńTa książka to istny kiler, po setkach podejść porzuciłam próby i nie zamierzam już nigdy się za to brać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Zapraszam też do przeczytania mojej pierwszej 'recenzji' filmowej!
zaraz zajrzę.
UsuńHm. Problem - dla mnie - z "Ulissesem" jest ten, że powinno się świetnie znać "Odyseję", żeby wiedzieć o co kaman. A jakoś mnie nie ciągnie do tej lektury :(
OdpowiedzUsuńDo "Ulissesa" kiedyś zajrzałam na chwilę, zapamiętałam na całe życie kolor "smarkozielony" chustki bohatera :) i tyle na razie. Ale jak najbardziej MAM ZAMIAR.
Odyseję znam, ale nie wiem, czy nie musiałabym powtórzyć zanim znowu Ulissesa na tapetę. A swoją drogą czy 'smarkozielony' to nie genialne określenie?
UsuńUlisses wisi nade mną od lat. Wciąż jednak nie mam czasu, by po niego sięgnąć. I tak już od lat... Może dlatego, że zawsze czytam to, na co mam ochotę i gdy Ulisses jest w zasięgu, to jej nie mam, a gdy mnie najdzie, to nie mam Ulissesa :)
OdpowiedzUsuńAndrew czyli krótko mówiąc nie po drodze Wam. Przyjdzie czas, spotkacie się
UsuńPrzeczytałem, chociaż lepszym określeniem byłoby przebrnąłem. Lektura wymagająca. Po ostatnim zdaniu nie było "wow", bardziej "uff". Na tym zakończyłem przygodę z Joyce'em. Z pozycji tzw. wymagających poleciłbym Perec'a "Życie instrukcję obsługi" i Dukaja "Lód". Trochę czasu zajęło mi przeczytanie obydwu pozycji, ale satysfakcja i zadowolenie czytelnicze były. Przy "Ulissesie" - niet.
OdpowiedzUsuńTo chyba najgorsze, nie czas spędzony, tylko ten brak satysfakcji
OdpowiedzUsuńA mnie się udało. Za drugim podejściem co prawda, po kilku latach rozłąki, ale za to smaczyście było :)
OdpowiedzUsuńJazzwitaminek
http://bezduszka.blox.pl/html
Brawo Jazzwitaminku, moje gratulacje
UsuńEee... a ja to "wciągnęłam tak na jeden raz" ;-) - Żartuję!!!
OdpowiedzUsuńTeż nie przeczytałam, ale gdybym zamieszkała w Irlandii to chyba jednak bym przeczytała. To i jeszcze nawet "Finnegan's Wake" - w oryginale ;-)
Fantastycznie tam macie!
Katarzyno - gdybyś tu była, tym bardziej byś nie przeczytała, siedziałabyś nad brzegiem morza lub jakimś klifie i myślała - a co mi tam jakiś Joyce, widoki kontemplować, to jest to :-)
OdpowiedzUsuń