Hannę Cygler 'przedstawiła' mi pewnego lata Blueberry, pożyczając mi ją do czytania. Była to powieść 3xR. Fajne czytadło, szybko łyknęłam i zapałałam chęcią do przeczytania reszty książek tej autorki. I znowu za sprawą tejże Blueberry, udało mi się kupić kilka innych pozycji, a ostatnio dostałam od wydawnictwa Rebis jej najnowszą powieść 'Dobre geny'.
Najpierw treść:
Martę Wentę poznajemy jako ambitną i rzutką wiceprezes agencji rządowej (cokolwiek by to nie było, ta nazwa zawsze brzmi jakoś enigmatycznie, czyż nie?). Skuteczna, wykształcona, kompetentna, co oczywiście pomaga w życiu zawodowym, ale niestety nie impregnuje jej na zawirowania życiowe. A te mają miejsce, i to zarówno w postaci demonów przeszłości, które ją dopadają, jak również diabelskich sztuczek teraźniejszości - mężczyzn, którzy pojawiają się w jej życiu, ale też nawrotu depresji ze stanami lękowymi, matki - zaborczej i nadopiekuńczej oraz niespodziewanej utraty pracy. Nie chcę więcej nic mówić, bo zepsuje wam to przyjemność czytania, jeśli mielibyście ochotę po nią sięgnąć.
Przypomina mi ta powieść książki takich pisarek jak Fleszarowa-Muskat czy Nepomucka i jest to komplement, żeby było jasne. Autorka opowiada historię życiową, taką, która mogłaby się zdarzyć każdemu z nas, sąsiadce czy koleżance z pracy. Ja nawet w pewnym momencie odnalazłam w niej swoją relację z mamą, co mną telepnęło, jak zwykle. Hanna Cygler opowiada pięknie, gładko przechodzi od wątku do wątku, trzyma czytelnika może nie w napięciu, ale w ciekawości, co też dalej się Marcie przydarzy, jak skończy się jej historia?
Miło jest odpocząć przy takiej lekturze. Przypomina mi to też wieczory spędzone w czasach młodości nad powieściami Siesickiej, kiedy zajadając bułkę z szynką (wtedy rarytas) lub pomarańcze kubańskie (strasznie grubą skórę miały), zaczytywałam się w historiach o moich rówieśnicach i ich problemach - moich problemach. Tutaj spotkałam Martę, w moim wieku, której perypetie, jeśli nie przypominały w stu procentach mojej historii, to na pewno moich koleżanek, też rówieśnic. I tu tkwi siła takich powieści, polega na bliskości życia bohaterów z życiem czytelników. Czyż nie lubimy historii bliskich naszej skórze? Polecam.
Brzmi interesująco, może kiedyś się skuszę :)
OdpowiedzUsuńTeraz kilka ciężkich tygodni przede mną, ale na wakacje to chyba lektura w sam raz. :)
OdpowiedzUsuńDosiaku - na letnie lektury na plaży idealna
OdpowiedzUsuńksiążkowcu - na odpoczynek po bardzo intensywnym okresie, albo nawet w trakcie, pasuje wyśmienicie.
OdpowiedzUsuńLubię książki tego typu - tak jak piszesz, bliskie skórze. Siesicką też zresztą lubiłam i lubię :)
OdpowiedzUsuńkurczę moja lista książek do przeczytania wydłuża się w zastraszającym tempie, natomiast doba za żadne skarby świata nie chce się wydłużyć :(
OdpowiedzUsuńniedopisanie - jeśli Siesicką lubułaś, to ta ci podpasuje bardzo
OdpowiedzUsuńarcher - haha, właśnie taki sam komentarz na Czytankach Anki poczynilam, i u pisanegoinaczej tez, że doba nie z gumy itp. Ech, taka nasza dola molowa
OdpowiedzUsuńa wiesz co Ci powiem? że ja wcale nie chcę tego zmieniać, takie uzależnienie jest wyśmienite i nie chcę się z tego leczyć :D a Siesicką uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńarcher - leczyć też się nie chcę, ale strasznie mnie to frustruje, że nie mam wystarczająco czasu na wszystkie książki
OdpowiedzUsuńFleszarową-Muskat mam w domu ( póki co jej nie czytałam, ale jeżeli mi się spodoba jej proza to chwycę i za tą książkę ;D
OdpowiedzUsuńFleszarową - Muskat wielokrotnie mijałam na półce w bibliotece z myślą 'ugryźć czy nie ugryźć?' jeszcze nie gryzłam :D, czytałam 3*R
OdpowiedzUsuńMeme - mam wrażenie, że u Ciebie na nią za wcześnie
OdpowiedzUsuńBluedress - nie wiem, czy powyższy komentarz nie dotyczy również i Ciebie, jej target to dojrzałe kobiety, z bagazem doświadczeń, ale możesz spróbować Pasje i uspokojenia
Spotkanie z twórczością tej pani ciągle przede mną, mam zamiar na wakacje zabrać jej trylogię.
OdpowiedzUsuńOj na wakacje idealna.
OdpowiedzUsuńHania Cygler pisze ciekawie. A z autorką spotkamy się w jeden z czwartkowych dni na moim blogu "przy kawie"
OdpowiedzUsuńPoczytałam sobie trochę tego bloga i zatęskniłam za czasami, w których na biurku w moim pokoju leżał stosik czytanych równocześnie książek...
OdpowiedzUsuńbatumi
i jeszcze do tego Ty tak o nich piszesz, że mam ochotę na nie wszystkie! A o Mocku to już wszystko przeczytałam i zapomniałam, że jeszcze są Erynie.
OdpowiedzUsuńbatumi
Batumi - Erynie tak, ale właśnie wyszła kolejna o Popielskim - Liczby Charona. Ja mam Krajewskiego jeszcze przed sobą, bo odwrotnie do Ciebie, ja czytałam tylko Erynie. A jeśli idzie o stosik, nic łatwiejszego, jedna wizyta w księgarni tudzież bibliotece i wracasz do dawnych zwyczajów. Ja bez stosika obok łóżka i pełnych regałów w domu, czułabym się naga emocjonalnie i psychicznie
OdpowiedzUsuńOj lubimy takie książki, lubimy. Zaczytywałam się w Siesickiej :)
OdpowiedzUsuńAneto - jesli Siesicka, to i Cygler w tym stylu, tyle, że dla dorosłych
OdpowiedzUsuń