Moja ukochana Maeve Binchy i tym razem mnie nie zawiodła. Zawsze sięgam po nią, kiedy chcę przeczytać miłą i mądrą powieść, przy której odpocznę, jak przy opowieściach ukochanej babci, kiedy zmęczone dziecko siada u jej nóg. W trakcie kursu i egzaminów, które dopiero co skończyłam, miałam zaczęte dwie książki, w rozpaczy sięgnęłam po trzecią, bo mi tamte nie szły, a ostatecznie uszami przeczytałam tę, bo podczas dojazdów na szkolenie, mogłam jej słuchać w samochodzie.
Akcja tej powieści dzieje się w Grecji. Nigdy tam nie byłam, ale zawsze chciałam. Ciekawa byłam, jak też opisze ten kraj Maeve Binchy. Jest ona znana z tego, ze stara się poznać dobrze miejsce i temat, który opisuje, powieść dziejąca się w środowisku medycznym napisała po wielomiesiecznym pobycie w szpitalu, nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że opisane miejsca w Grecji były jej wakacyjną destynacją.
Na greckiej wyspie Aghia Anna, czwórka ludzi spotyka się w tawernie. Jest to wyjątkowy wieczór, gdyż wtedy właśnie ulega spaleniu statek wycieczkowy i giną ludzie - turyści i pracujący tam Grecy. Wszystkich dotyka ta tragedia. Łączą się w bólu z właścicielem tawerny, a w obliczu tego zdarzenia, ich wzajemne relacje zacieśniają się niezwykle jak na ludzi na wakacjach.
Fiona - irlandzka pielęgniarka wraz ze swoim chłopakiem Shanem, którego nikt nie trawi; Elsa - niemiecka prezenterka telewizyjna, David - nieśmiały Anglik, który ucieka przed zaborczym ojcem i matką, która nie potrafi sie mu przeciwstawić oraz Thomas - wykładowca akademicki z Kaliforni, rozwiedziony, postanowił zniknąć z oczu swojej byłej i synowi, kiedy ona wychodzi drugi raz za mąż. Jest to historia jednego lata, poznajemy ich wszystkich po kolei, ich motywy, historię, jak się tam znaleźli, dlaczego i co zamierzają. Postanawiają spędzić na wyspie więcej czasu niż zamierzali, Thomas nawet rok, poznają miejscowych ludzi, zżywają się z nimi, szczególnie z Vonni, Irlandką w średnim wieku, która mieszka tam na stałe. Rozmowy z tą mądrą i doświadczoną przez życie kobietą, pomagają im podejmować decyzje.
Ta powieść dobrze mi zrobiła. Rozpływałam się wręcz w jej greckim klimacie. Jeśli myślicie, że to klasyczny chic-lit to jesteście w mylnym błędzie, jak zwykł mawiać mój matematyk. Zresztą nie wiem, jeśli idzie o Binchy jestem bezkrytyczna. Ona potrafi ze zwykłej historii zrobić coś tak ujutnego, interesującego, wzruszajacego, że słów na to nie mam.
A scena tańca mężczyzn po pogrzebie ofiar pożaru na statku tak mnie poruszyła, że musiałam zatrzymać samochód na trasie, tak płakałam. I to właściwie tyle, nie mam nic mądrego do powiedzenia, bo tu nie o mądrość chodzi a o uczucia. Po prostu cala Maeve Binchy.
Audiobooka czyta Elżbieta Kijowska i robi to świetnie. Uwielbiam jej głos i sposób czytania, słuchałam kilku powieści przez nią nagranych i zawsze się bardzo cieszę, kiedy widzę, że znowu ona jest lektorem.
Jeszcze dwa słowa o okładkach- ta polska jest okropna, po raz kolejny w przypadku powieści tej pisarki na rynku polskim - wielka skucha. W życiu bym tej książki nie kupiła, gdybym szukała jakiegoś czytadła, ale nie za głupiego. Natomiast nasze irlandzkie wydanie już bardziej w klimacie, było jeszcze fajniejsze, ale nie mogę znaleźć. Oj, nie ma Maeve szczęścia do polskich wydań.
Już gdzieś widziałam porównanie tych okładek. Nasza wersja jest faktycznie tragiczna, tandetna, bazarowa i całkowicie odpychająca. Jest to przykład na to, jak okładka może zniechęcić do czytania naprawdę interesującej książki...
OdpowiedzUsuńRozmarzyłam się z tą Grecją - też zawsze chciałam odwiedzić :)
Czytałam nie tak dawno po angielsku, dokładnie w takiej okladce, jaką prezentujesz:), I też w notce wygrzebałam polską okładkę, nie mozna się powstrzymać:). Kontrast porażający:).
OdpowiedzUsuńTak myślę, ile książek bym pochłonęła, gdybym lubiła audiobooki! Ale drażnią mnie słuchawki, okulary, w domu chodzę na bosaka... - wszystko wbrew naturze. Najlepiej byłoby mi chyba w raju - tak z tego wynika. Ale może być i w Grecji. :)
OdpowiedzUsuńA jak trudny jest język Maeve Binchy? Ostatnio z zaskoczeniem odkryłam, że w sklepach z odzieżą używaną zachodnią, zwanych potocznie lumpeksami, można znaleźć książki angielskojęzyczne za parę złotych i widziałam kilka tytułów właśnie tej autorki. Jeśli przeczytałam w oryginale kilka serii urban fantasy, mam szanse sobie poradzić z twórczością Binchy?
OdpowiedzUsuńFutbolowa - dziwię się, że wydawnictwa tego nie rozumieją. A może zakwalifikowali ją do romansów na najniższym poziomie? To byłby z ich strony błąd
OdpowiedzUsuńIza - jak to się stało, że jej u Ciebie nie widziałam? Muszę nadrobić
OdpowiedzUsuńKsiążkowcu - już Borges powiedział, że każdy będzie miał taki Raj, jaki wymarzy, a jego będzie to wielka biblioteka. Moim też. A Twoim miejsce, gzie można chodzić na bosaka, słuchać augiobooków bez słuchawek i chodzić bez okularów, haha. Ja kocham audiobooki, gdyby nie one, tyle czasu traciłabym sprzątając lub w samochodzie, a tak zawsze coś miłego i pożytecznego
OdpowiedzUsuńviv - kupuj śmiało i czytaj, ona ma piękny język, ale nie trudny, nie przeładowany 'wielkimi' słowami. Uwielbiam czytać ją w oryginale
OdpowiedzUsuńA dzięki, wrzuciłam do schowka, jak tylko będę szukać czegoś do słuchania :)
OdpowiedzUsuńNo to sciagam audiobooka i zobaczymy: )
OdpowiedzUsuńAgnes, Monique - mnie się bardzo podobał, dobry na wiosenno-letnie sporty na zewnątrz. Nie żebym je tak namiętanie uprawiała, ale gdyby co, to dobry, hihi
OdpowiedzUsuńMatko z córką, jak można było tak okładkę zmarnować?!? O polskiej mówię oczywiście. A książka brzmi ciekawie, nic nie czytałam tej autorki, ale skoro ją uwielbiasz to pewnie się skuszę. Ale raczej w oryginale ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę po angielsku dawno temu ale pamiętam,że bardzo mi się podobała.Przyjemna i ciekawa. A co do polskiej okładki.. matko boska, noce i deszcze a pani na golasa smaży się w słoneczku mocząc cycki w kałuży..what the f..is that???
OdpowiedzUsuńgrendello, i w języku angielskim, i w polskim tlumaczeniu, czyta się świetnie.
OdpowiedzUsuńMoniko - dosadnie, ale trafnie, ja nie wiem, co oni sobie myśleli, jak dobierali tę okładkę
OdpowiedzUsuńRzeczywiscie, polska okladka totalnie odbiega od irlandziej. Zaciekawilas mnie ta recenzja. W wydaniu papierowym tez istnieje? Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńagato - oczywiście jest papierowa, audiobooki zawsze ukazują się w towarzystwie tradycyjnej formy. Polecam tę autorkę
OdpowiedzUsuńKsiazka zapowiada sie ciekawie, trafila na moja liste do przeczytania. Co do okladki to holenderska wyglada tak: http://www.bol.com/nl/p/nederlandse-boeken/regen-en-sterren/1001004010470107/index.html#product_images
OdpowiedzUsuńMoim zdanie tez fajna, bo ta polska to porazka.
Sylwia
Sylwio - tyż fajno. Książka dobra na wakacje, ja akurat czytałam, kiedy u nas pierwsze przejawy wiosny były, słońce sprzyjało klimatowi książki
OdpowiedzUsuń