wtorek, 20 września 2011

Zaległości, oświadczenia, walka z wiatrakami (?)

Oświadczenie pierwsze - do dupy z taką pracą, która zabiera całe życie. To jest wpis łączony - na moim codzienniku napiszę, o innych aspektach, a tutaj o czytelniczo-oglądaczym.
Kiedy mówię, ze zabiera całe życie, mam na myśli dokładnie to, ze nic poza nią się w grafiku nie mieści. Wstajesz rano, maskujesz się makijażem, co by ludzie nie pouciekali na twój widok, wsiadasz w samochód, godzinę jedziesz i to jest jedyny moment przyjemności, bo wtedy można czytać uszami lub słuchać fajnej muzyczki. Potem praca - od ośmiu godzin do 10, a bywają jednostki kalendarzowe, że i dłużej, potem znowu godzina jazdy, ale tu już tylko rosyjskie pieśni przy otwartym oknie (o ile nie pada) ratują, bo człowiek tak zmęczony, że samochód z drogi znosi. Pogoda też do dupy, więc kręcz w szyi gotowy po tygodniu, bo ileż można wystawiać łeb na działanie wiatru podczas jazdy. A w domu, po przyjeździe staram się nadrobić zaległości rodzinne, bo wiadomo, jakiś kontakt wzrokowo słowny musi być, podstawowa komórka społeczna ma swoje wymagania. Ale to i tak niedługo, bo po jakiejś herbacie, czymś drobnym do jedzenia i prysznicu (albo i nie, bo czasami traciłam przytomność przed), padałam na twarz. I tak do siódmej rano, gdzie cały kołowrót zaczynał się od nowa.
Na czytanie pozostaje nic, tyle tylko co w toalecie, kilka stron zaledwie. Przytłacza mnie góra prasy i książek na już, bo je niefrasobliwie w bibliotece zamówiłam, dostałam, kupiłam, sami wiecie.
Oprócz pracy na  NIC innego w moim życiu nie było miejsca. A ponieważ praca też do dupy, więc sobie poszłam i odzyskałam życie, chociaż to, bo pieniędzy i tak z tego nie było, nie takich, jakich się spodziewałam po stanowisku, bo wiadomo, Polak może być słabo płatny, bo weźmie w tym kryzysie wszystko.
Ale wracając do oświadczeń. Przemknęła mi przed oczami dyskusja na temat monopolu Empiku i praktyk tej firmy, a że od razu ciśnienie mi to podnosi i mi z uszu oraz z nosa dymi, postanowiłam też coś na ten temat, czyli wychodzę z nory i będę suczyć.
To, że jako księgarni nie cenię Empiku wcale a wcale, to już wiecie, bo już nie raz narzekałam, że wielkie te salony jak dupa słonia, a jak się chce coś kupić, to nie ma i mogą zamówić. Dla ludzi, którzy są przejazdem w Polsce, takie oświadzenie to oni sobie mogą wsadzić wiecie gdzie, nie chcę nadużywać słowa dupa.
Kiedyś w pięknym obiekcie firmowym w Poznaniu, zaopatrzona w listę rzuciłam się na zakupy i za każdym razem, kiedy o coś spytałam, obsługiwacz (bo sprzedawca to by było za dużo powiedziane) wzywał Jolę, Marka lub Artura przez megafon, na pomoc do baby, która wydziwia i wciąż  czegoś chce, czyli do mnie. Założę się, że kiedy opuściłam sklep, ktoś poleciał dać na mszę, zeby więcej takich 'wymagających' klientów już im los nie nasyłał. Nawet w dziale z prasą trzeba było wywołać jakąś Ankę, żeby zlokalizowała nowy magazyn o książkach, bo Na żywo i Claudię to każdy wiedział gdzie znaleźć, ale już coś ponad 12 stron i bez krzyżówek to nie bardzo. No i szukanie wiecznie czegoś w komputerze, prośba o przeliterowanie nazwiska Proust bo im Prust w system nie wchodził itp. Horror. Albo komedia.
Jeśli idzie o praktyki dotyczące wydawców i poszczególnych tytułów, gdzie one będą stały, jak wyeksponowane, czy się płaci za miejsce na półce, czy się płaci za dostawy, a jak tak to z jakim opóźnieniem (założę się, że półrocznym), pisać nie będę, bo nie mam dostatecznych danych, ale domyślam się, że jest tak jak w sieciowych supermarketach, bo niestety Empik czerpie z 'worka wiedzy' tychże i wygląda na to, że zasady wprowadza takie same jak w tych wszystkich molochach, w których robi się wprawdzie kilometry, ale smakosz tam za wiele nie kupi, bo jak kisiel to jednego producenta tyle, że na stu półkach. Na mlaskanie i próbowanie nie ma miejsca, płać i spieprzaj.
Kiedyś EMPiK kojarzył się z dobrze zaopatrzonymi księgarniami, klubokawiarniami, do których można było pójść i poczytać prasę z całego świata, były kursy językowe i literatura zagraniczna w oryginale. Teraz zostało tylko brzmienie nazwy, a wraz z pisownią odeszła dawna świetność. Jeśli jest tak, jak skarżą się wydawcy i pisarze, ja na ich miejscu po prostu zablokowałabym sprzedawanie swoich książek do tej sieci, natomiast jako czytelnik mogę jedno - unikam tego miejsca. Napisałam unikam, bo czasem proszę znajomych o kupienie czegoś i oni tam najczęściej idą, bo się łudzą, że tam wszystko bez ganiania po mieście kupią. Ostatnio najczęściej się mylą.  Ale sama już tam nie kupuję. To jest mój prywatny protest przeciwko wykorzystywaniu kultury do własnych celów kosztem twórców i wydawców. Zresztą łatwo mi to przychodzi, bo ceny tam wcale nie takie atrakcyjne. Mam nadzieję, że to nie walka z wiatrakami i że znajdą się naśladowcy. Przyznacie przecież, że nie może być tak, że pisarz siedzi nad książką miesiącami, a potem jakieś grosze dostaje, bo wydawcy muszą z ceny hurtowej zejść. Inna rzecz, to już moje prywatne żale, że książki są teraz okropnie drogie - osiągnęły cenę europejską, czyli taką, na którą mnie nawet tutaj nie stać, chyba, że oferty specjalne i wyprzedaże.
Suma summarum jak się nie obrócisz dupa z tyłu. I tym akcentem, oraz przeprosinami za nadużywanie jednego takiego słowa, którego już nie powtórzę, bo limit wyczerpałam - dziękuję za uwagę idę czytać i nadrabiać zaległości

42 komentarze:

  1. A skąd ci biedni sprzedawcy mieliby wiedzieć, gdzie co jest albo kto to Proust, skoro dla większości z nich (a może nawet dla wszystkich) jest to praca dorywcza, tymczasowa? Może się mylę, ale takie mam wrażenie - jestem częstym gościem Empiku, bo lubię sobie poszperać w czasopismach i książkach, i za każdym razem mam uczucie, że za ladą widzę ciągle inne twarze. Ale jak wiadomo do sprzedawania książek jak i pracy w bibliotece kwalifikacji mieć nie trzeba... i tu, i tu się "książki podaje" :-/
    Wypoczywaj miło :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten wpis przypomniał mi jak starałam się o pracę w większej księgarni i wszystko było ładnie pięknie, odniosłam nawet wrażenie, że więcej wiem o książkach niż pani kierownik, co zresztą między słowami lekko dała mi do zrozumienia i... Oczywiście mnie nie przyjęła, a nuż byłabym konkurencją i dla niej 8) A potem idziesz do takiej księgarni i sama sobie jesteś przewodnikiem, obsługą, pomocą itp., itd., a oni tylko pieniądze biorą i mówią "dzień dobry", "do widzenia" -a i to nie wszyscy. Doszło do tego, że praktycznie kupuję książki tylko przez internet. Albo w małych księgarniach gdzieś na wyjeździe. Nie wiem dokąd to wszystko zmierza... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Eireann - Wiem o przynajmniej dwóch osobach, które zostały zwolnione z Empiku, bo nie spełniały standardów tego sklepu, a wiedzą o książkach dużo i są pasjonatami. Natomiast dyskutowały za dużo i to był błąd, bo wytykały niedorzeczności sklepu (w dobrej wierze, bo myśleli, że się wykażą).

    OdpowiedzUsuń
  4. "Do dupy z taką pracą, która odbiera całe życie" - ujęłaś to adekwatnie. Mąż mnie rano pocieszał: jeszcze tylko cztery dni. Czy to tak ma być, że harujemy pięć dni, żeby żyć po ludzku dwa? Moje przemyślenia są coraz bardziej dramatyczne, gdy czas ucieka przeraźliwie i widać horyzont. Młodzi myślą, że jeszcze to czy tamto i dadzą radę. Ja już na cud nie liczę. Nawet jak mam wolną chwilę, to sił brak. I chodzę po tych blogach i rozmyślam nad swoją dolą. Dobrze, że tak szczerze piszesz, to mi lżej, że nie ja sama taka... A w empiku czasem kupuję, co zrobić. Trudno o elokwentną obsługę i liczę na swój nos, jednak najczęściej zamawiam przez internet, a w salonie tylko odbieram. Pozdrawiam ciepluśko:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie mnie to najbardziej wnerwia- a wyczuwa się to na kilometr- każdy kto pracuje w Empiku nie ma pojęcia o literaturze, koło dupy mu to lata, nie czyta, jest to praca dorywcza. Jakże inny klimat sklepu to byłby gdyby pracowali fanatycy książki. Wyobrażacie to sobie?

    OdpowiedzUsuń
  6. A co do takiej pracy- masz racje. Nie ma sensu, nie warto.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bellatriks - wcale się nie dziwię, bo nie jesteś pierwsza i ostatnia odrzucona w wyścigu do takiej pracy, chociaż się znasz. Pewien właściciel księgarni w mieście obok, na moje pytanie, czy by mnie nie zatrudnił, a wcześniej rozmawialiśmy nie raz o książkach, powiedział, że go zwyczajnie na mnie nie stać, To przynajmniej jakiś komplement, ale częściej zdarza się, że mówią, że niestety nie jesteś dość dobra

    OdpowiedzUsuń
  8. Książkowcu - inaczej nie potrafię, jestem szczera, czasem przeklinam, bo sobie nie daję rady z emocjami, a jak się wprowadzam w bojowy nastój to już w ogóle.
    Cięzko jest byc wrażliwcem na tym świecie, gdzie liczą się łokcie i znieczulica.
    A praca sprawiająca przyjemność to największe błogosławieństwo, to powtarzam moim dzieciom codziennie

    OdpowiedzUsuń
  9. Monika - wtedy to ja bym z takiego Empiku w ogóle nie wychodziła, haha

    OdpowiedzUsuń
  10. Krótko mówiąc to Empikowi nie zależy, żeby mieć super ludzi w obsłudze? Na szczęście coraz częściej tam idę pooglądać, a kupuję gdzie indziej. Olewajstwo nie popłaca ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kasiu - masz calkowita racje z tymi EMPiKami! W lipcu bylam w Polsce i chcialam kupic dla kolezanki tutaj dwie ksiazki, poszlam do EMPiKu w Poznaniu i nic nie dostalam, gdy sie zapytalam ekspedientki powiedziala mi, ze moze sprobowac zamowic, ale nic nie moze zagwarantowac. No, to sama sobie zakupilam na Allegro i sama sobie zagwarantowalam! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dawno nie byłam w Empiku. Może to i dobrze. Nic mnie tak nie irytuje jak niekompetentni sprzedawcy, nie mówię, żeby każdy znał każdą książkę na świecie, ale przynajmniej ogólna orientacja i znajomość, co gdzie lezy na półkach to podstawa.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Eireann - ja zawsze wolałam małe księgarnie i inne sklepy, gdzie ma się do czynienia ze świetnymi sprzedawcami, którzy wiedzą, co mają i jak dopasować towar do potrzeb kupującego. Ignorancja mnie wkurza, molochy też

    OdpowiedzUsuń
  14. Kasiu - mnoże nawet byłaś w tym samym co ja. Nie znam ulicy itp, bo koleżanka mnie tam zawiozła, a Poznania nie znam, ale to gdzieś w centrum i tam była, w tym Empiku, taka fajna kawiarnia ze świetną kawą.

    OdpowiedzUsuń
  15. Agnesto - trzeba wiedzieć, co się sprzedaje. Nawet w zawodówkach handlowych mieli towaroznawstwo, a teraz co, każdy wszystko i nic nie wie o tym, co ma? I gdzie ma? Już nie mówiąc o tym, że ilekroć czegoś szukałam, stało na najniższej półce, co jest do jasnej cholery, musiałabym się położyć, żeby przejrzeć co tam stoi, gdybym wiedziała to bym w kombinezonie roboczym poszła

    OdpowiedzUsuń
  16. Kasiu, pod tym, co piszesz podpisuję się całą sobą! też na nic nie mam czasu (a na czytanie chyba przede wszystkim), zaległości coraz większe, czas ucieka, książek przybywa i już chyba nawet nowe nabytki tak nie cieszą jak kiedyś... Chandra jesienna jakaś czy co? Empiki zaś omijam z daleka, bo nie są już dla mnie synonimem absolutnie niczego. No może poza chałą, chamstwem, bałaganem i brakiem profesjonalizmu. Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  17. Święte słowa "do dupy z taką pracą, która zabiera całe życie". (Mam nadzieję, że nie urazi wyraz święte w towarzystwie tego na d..). Właśnie niedawno też z mężem rozmawialiśmy o tym, że praca zdominowała nasze życie. Nie ma na nic czasu. Bo jak nie praca zawodowa, to tak jak piszesz zaległości domowe. Jak widać podobnie myślimy. Odpoczywaj więc teraz i czytaj.
    Do Empiku chodzę tylko pooglądać książki, nie kupuję tam bo za drogo. A ponieważ nie kupuję to i nie rozmawiam ze sprzedawcami. Nie wypowiem się więc na temat ich kompetencji. Ale pewnie macie rację. Podobną rzecz zaobserwowałam w innych sklepach. Sprzedawcy nie mają właściwie pojęcia o tym co oferuje ich sklep (mam tu na myśli takie molochy np. Media Markt. Niczego się właściwie od nich nie można dowiedzieć. Radź sobie człowieku sam.
    A jeżeli chodzi o księgarnie to wolę takie małe; nawet jak nie mają danej książki to zaraz sprowadzą, a przynajmniej właściciel zna się na książkach i potrafi coś polecić. Nawet porozmawiać z nim można. Mam taką zaprzyjaźnioną księgarnię. Rzadko w niej kupuję, bo jednak drożej niż w internecie, ale wejść i porozmawiać zawsze można.

    OdpowiedzUsuń
  18. Och, jakże ten wpis popieram i jak się z nim zgadzam. Ja mam do Empiku jeszcze jedno zastrzeżenie-- płacą tam GROSZE studentom wykorzystując ich do cna, a oni na niczym się nie znają, zawód księgarza dzięki temu molochowi upada.

    OdpowiedzUsuń
  19. Agnieszko - lepiej bym tego nie ujęła

    OdpowiedzUsuń
  20. Balbino - z tym Media Markt, akurat w moim mieście, to się nie zgodzę, byłam tam dwa razy, za każdym razem z konkretnym zestawem pytań i brakiem czasu i pomogli, donieśli nawet do kasy.

    OdpowiedzUsuń
  21. Seso - a to studenci tam pracują, czyli tanio, z łapanki i nie dyskutuj gnoju, bo gdzie indziej pracę znajdziesz? To już wszystko rozumiem.
    Chociaż powinni studentów humanistycznych zatrudniać w dziale z książkami

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja wiem że mój głos powtórzy echem to wszystko co napisaliście potakująco, ale nie mogę nic nie napisać bo:
    1) "do dupy z taką pracą, która zabiera całe życie" - oj to to to... ja równo 8 godzin, ale dojazd w jedną stronę to też min 45 min.
    2) precz z zabawkowym Empikiem ! osobiście tylko Allegro a jak cena porównywalna, to wtedy jedna mała szczecińska księgarnia z opcją tańszych zamówień internetowych (tak jak w empiku). Ja już nie pamiętam kiedy wyszłam z księgarni z książką, o której wcześniej nie przeczytałam w necie albo na blogu. Ileż więcej strzałów trafionych w dziesiątkę. Kasiu: Szczygła (obydwie o Czechach) wlasnie pochłonęłam - RE-WE-LA-CJA !

    OdpowiedzUsuń
  23. Mocne, ale prawdziwe! Z Empikiem się z Tobą zgadzam - chyba wszędzie mają ten sam styl zachowania. Nie ma, nie ma, nie ma ....-jak w kabarecie Smolenia :)

    A praca też mi juz wychodzi uszami, szkoła się zaczęła i człowiek nie ma chwili, zeby pomyśleć, a co dopiero poczytać ....
    Trzymaj się ! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. Mam 2 empiki na osiedlu, ale i tak wolę się przejechać czasem nieco dalej do Matrasa. Przynajmniej mają konkretne promocje, a Empik trzyma pełne ceny na wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  25. Oj Kasiu jak ja się z Tobą zgadzam! Już kiedyś pisałam, że pracowałam przez pół roku w Empiku i mi podziękowano, bo za dużo gadałam z ludźmi,a zbyt wolno kasowałam ehhh. Faktycznie tam nikt nic nie czytał, już nie wspomnę, że ni cholery nie wiedzieli gdzie co stoi. To było dawno, ale absmak pozostał. Teraz jest niewiele lepiej. Ostatnio znalazłam ogłoszenie, że szukają pracownika i się zadziwiłam, bo na pierwszym miejscu pod hasłem poszukujemy osób: (grubą czcionką)stoi: kochających książki! Się obśmiałam jak norka normalnie! Czyżby nadchodził wiatr zmian? hahahaha. Mąż mnie namawiał żebym złożyła, ale nie zrobiłam tego. Zgadnijcie dlaczego? Po raz trzeci złożyłam za to swoje papiery do księgarni Matras (szukają kilku osób-chyba wymieniają wszystkich!) i po raz trzeci nikt nawet do mnie nie zadzwonił. No czy ja jestem jakaś upośledzona? A nie, nie jestem studentką, czy gówniara, którą można po swojemu urabiać.
    Powiem Ci, że ręce i nogi opadają jak płetwy!

    OdpowiedzUsuń
  26. Acha ja jeszcze słowo do Eireann- akurat żeby się dostać się do biblioteki, to wymagane jest wykształcenie w tym kierunku. Bez tego nawet na staż nie chcą przyjąć. To chyba nawet stoi w ich statusie, że wykształcenie kierunkowe jest podstawowym wymogiem. Jak to zwykle w życiu bywa, te wymogi obowiązują tylko świeżych pracowników.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja niestety miałam niezbyt przyjemne doświadczenie, ale może to wyjątek. Ostatnio nie potrafili mi nawet udzielić bliższych informacji na temat czytników z e-papierem. Chciałam tylko zobaczyć jak wygląda i wyszłam nic nie wskórawszy.

    OdpowiedzUsuń
  28. Sempeanko - cieszę się, że Szczygieł nie zawiódł. Ja muszę zdobyć Gottland

    OdpowiedzUsuń
  29. Anno - ale się uśmiałam, to faktycznie jak słowa Smolenia - nie ma, nie ma

    OdpowiedzUsuń
  30. Iza - no właśnie, trzymają ceny nawet na kompletne trociny, których już nikt nie kupuje, chyba, że za 2 złote w taniej książce

    OdpowiedzUsuń
  31. Papryczko - kiedyś opowiadalaś i włosy dęba stoją, kiedy się tego słucha. Nienawidzę miejsc, gdzie składa się podania i nawet maila nie napiszą, ze nie.

    OdpowiedzUsuń
  32. Balbino - wcale mnie to nie dziwi, że nic nie wiedzieli. Ciekawe, co oni tam wiedza, skoro tyle rzeczy nie?

    OdpowiedzUsuń
  33. Kasia: w "Gottland" są niesamowite historie. Chyba nawet bardziej mnie wciągało niż "Zrób sobie raj". Zdobądź koniecznie !

    OdpowiedzUsuń
  34. Sempeanko - o jużu malusieńki, muszę koniecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
  35. Kasiu, ja zasadniczo też wolę małe księgarnie (a już sklepy zdecydowanie! z artykułami maści wszelakiej), ale w empiku pociągało mnie to, że mogę grzebać w książkach bez ograniczeń i pies z kulawą nogą mnie nie zaczepi... tak mam, że jednak wolę szukać sama i nie prosić o pomoc, chyba że nie mogę znaleźć konkretnego tytułu; nigdy jednak nie zapytałam nikogo ze sprzedawców, co by mi mógł polecić. Nie żebym wątpiła w ich kompetencje, po prostu bardziej ufam własnym wyborom. Przepraszam, ale przy okazji pozwolę sobie na prywatę na Twoim blogu:

    Papryczko, doskonale wiem, jakie są wymagania, ponieważ sama jestem bibliotekarzem, wykształconym i czynnym, i znam bolączki tego zawodu. Wiem, jak ważne i potrzebne jest tu przygotowanie, podejście do pracy i fachowość, a jednak ciągle jestem częstowana opiniami w rodzaju "tu wykształcenie nie jest potrzebne, bo w bibliotece się tylko książki podaje, a poza tym siedzi i kawkę popija". Stąd mój skrót myślowy w pierwszym komentarzu; widzę, że zawód księgarza i bibliotekarza wrzuca się do jednego worka. Zresztą wysokość pensji (niewiele wyższej od minimalnej) najlepiej świadczy o tym, jak cenione i szanowane są te kwalifikacje... (mam tu na myśli "zwykłego" bibliotekarza, nie dyplomowanego ani nauczyciela-bibliotekarza).

    OdpowiedzUsuń
  36. Ja osobiście kiedy studiowałam jeszcze (polonistykę) byłam tam na rozmowie w sprawie pracy dorywczej, zadałam tez pytanie o pensję i w ogóle warunki pracy- MASAKRA :) Więc się cieszę że mnie nie przyjęli, chyba się nie nadawałam ;p

    OdpowiedzUsuń
  37. Eireann - ja też lubię sama grzebać, też zawierzam własnym wyborom, ale sęk w tym, że muszę prosić o pomoc, bo nic sama w tym molochu nie mogę znaleźć, a raczej we łbie mi się nie mieści, że nie ma w tej masie tego, czego szukam.

    OdpowiedzUsuń
  38. Seso - i dobrze, że cię nie chcieli, bo byś się jeszcze jakieś księgarskiej traumy nabawiła, haha

    OdpowiedzUsuń
  39. Święte słowa z tym Empikiem i niekompetencją sprzedawców. O jaki tytuł bym nie zapytała zawsze sprawdzają w kompie... Zgadzam się, że powinni zatrudniać osoby lubiące czytać. Kolejny minus to fakt iż Empik jest molochem i zwykłym hipermarketem tylko wyspecjalizowanym. Za duży, zbyt wiele półek. Zdecydowanie bardziej lubię mniejsze księgarnie i ich klimat.

    OdpowiedzUsuń
  40. Aneto - tym bardziej, że te mniejsze mają te same ceny

    OdpowiedzUsuń
  41. hm... do EMPiK-u mam najbliżej, jednak służy mi jedynie do... miejsca spotkań :) jak się z kimś umawiam na Gliwickim rynku to zdecydowanie pod Empikiem albo Neptunem, jednak zdecydowanie Empik wiedzie prym :D i tyle... Książek nie kupuję w tym miejscu bo masz rację ceny są wysokie, w ksiażki zaopatruję się jedynie w Matrasie bo tam fajne promocje bywają a że moje dobre znajome tam sprzedają to bywa, że książki z upustem dostanę bo na pracownicze konto

    a bo zapomniałabym, Empik odwiedzam jedynie podczas spotkań z autorami, ale to w Katowicach i wtedy tłukę się prawie godzinę autobusem, ale dla takich wrażeń i zdjęć zdecydowanie warto :)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Z powodu zalewu spamu, wyłączyłam możliwość komentowania anonimowego. Przepraszam