niedziela, 10 czerwca 2012

Pewne wspomnienia, jak sen jaki złoty, wydają się już tylko odległym marzeniem

Życie tak pędzi, że jakby się człowiek nie starał, gdy chce wszystko ogarnąć, z opisywaniem nie nadąża. Tym bardziej, ze się mistrzostwa zaczęły i ja, zapalony nie-kibic, dałam się wciągnąć i poddałam emocjom. Spędzanie czasu z synem i mężem w tym wypadku jest bezcenne, a obstawianie meczy jak hazard, nieszkodliwy, bo bez pieniędzy, po prostu 'o przekonanie'.

Poza tym było też wiele wzruszeń i poruszenia na innym polu, piszę o tym u siebie w  Co-Dzienniku.
Inna rzecz, że bardzo chciałam Wam opisać, co czułam, kiedy byłam na Targach i poza, na wieczorku premierowym książki, której jestem współautorką, ale nie bardzo wiem, jak to zrobić, żebyście nie sądzili, że mi wodę sodową nosem wybiło.
Otóż nie, nic bardziej mylnego, nie przeceniam swojej roli w napisaniu tej książki, ale przyjemność z zobaczenia gotowego produktu, który wcześniej tylko w głowie i w Wordzie istniał, jest kosmiczna i z radości unosiłam się dwa centymetry nad ziemią.
Podpisywanie książki na Targach - najpierw stres, ze nikt nie przyjdzie. Głupia byłam, przecież do Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk zawsze są kolejki. To i nam przy okazji się te wizyty udzieliły. Miło było widzieć czytelników oko w oko, a jedna nawet przyszła również do mnie, bo podczytuje bloga (Renata, jak tylko się ogarnę, napiszę maila). Jeszcze długo potem endorfiny wydzielałam na poziomie pakera, który zapomniał wyjść z siłowni na noc do domu. Ech, żeby więcej było takich zdarzeń i wzruszeń. A tu szara rzeczywistość człowieka dopadła.

Głównie zaległości recenzyjne, które postaram się na bieżąco nadrabiać. Zaległości czytelnicze, to już norma. Wróciłam do Mr Pebble, nie mogłam zabrać w podróż, bo grubaśna, a po przyjeździe do domu rzuciłam się na nową powieść Anny Fryczkowskiej. Ale już z powrotem z Kamykiem jestem.
Słucham Gry o tron, napiszę więcej, powiem tylko, że żal mi tych, co czytali na papierze i już im się nie opłaca wracać do tej powieści w formie audio.
Trochę filmów też obejrzanych. 

A wracając do kolacji z Autorką-Matką i Autorkami-Córkami (dla mnie powinnam powiedzieć Siostrami) - nie dość, że była pyszna, to jeszcze te rozmowy. Najważniejsze jest spotkać ludzi, z którymi nigdy nie kończą się tematy, a konwersacja jest 'o czymś', a nie o pogodzie. I tyle. Reszta jest milczeniem.
Jestem taka szczęśliwa, że byłam częścią tego projektu, bo dzięki temu mogłam poznać te wszystkie wspaniałe dziewczyny. Pozdrawiam


14 komentarzy:

  1. Kasiu podczytuję twojego bloga od jakiegoś czasu, ale jak dotąd rzadko komentowałam. Wysłałam ci ostatnio zaproszenie na facebooku, ale nic dziwnego, że nie skojarzyłaś. Dziś przeczytawszy ten wpis poczułam się tak jakbym o sobie czytała. Co prawda nie współtworzyłam żadnej książki, ale poruszyła mnie pasja z jaką opisujesz radości dnia codziennego. I poczułam wspólnotę myśli. Ach jak dobrze znana jest mi ta chęć podzielenia się wzruszeniami, radością z odkrywania uroków życia. Jak podobne niepokoje związane z tym, że jeszcze o tylu sprawach chciałabym napisać, że tyle recenzji czeka w kolejce, tyle podróżniczych wrażeń, a czas tak ograniczony. Pozdrawiam serdecznie Małgosia (guciamal)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od razu trzeba było powiedzieć, że to Ty. Już lecę potwierdzać.
      Tak, chwile, szczególnie przyjemne momenty, to jest to, co kolekcjonuję, a potem w trudnych chwilach wykorzystują niecnie zamiast tabletek na szczęście :-)
      A spotkanie ludzi w jednym miejscu i przestrzeni, do tego takich, którzy są nam bliscy mentalnie, jest bezcenne

      Usuń
    2. Bezcenne i warte każde pieniądze (choć tu właśnie nie o pieniądze chodzi). Ile to razy męczę się na spotkaniach, które nic nie wnoszą, na których ludzie gadają o ..., tym bardziej doceniam te piękne chwile. Też gromadzę wspomnienia. To mój najcenniejszy kapitał. :)

      Usuń
    3. a jak ja się męczę, nawet ostatnio, byłam na wielkiej imprezie, na której nie miałam nic ciekawego do powiedzenia, nie dlatego, że głupia jestem, a dlatego, ze nie umiem gadać o niczym

      Usuń
    4. :) Też tak mam. Ubolewam wówczas, ile w tym czasie mogłabym poczytać, posłuchać, pobyć... Na szczęście są też takie chwile, jak piszesz, które równoważą tamtą stratę czasu. I życzmy sobie ich jak najwięcej

      Usuń
    5. dokładnie tak, myślę o książce, która została na stoliku nocnym czy filmie dvd właśnie kupionym i się zastanawiam - co ja tu robię?
      W odwrótnym przypadku, nie czuć upływu czasu, noc człowieka zastaje, a tu jeszcze tyle tematów do przerobienia

      Usuń
  2. Trzeba cieszyć się takimi bezcennymi chwilami, one określają nasze życie. Gratuluję nowych doznań:)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu,
    To ja Tobie dziękuę! Jesteś wspaniała i zawsze z radością będę czekać na kolejne spotkania.
    Autorka-Matka, też Gucia, zabawne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam Cię serdecznie. I ja z radością do Was polecę, niech tylko będzie okazja i możliwości

      Usuń
  4. Bardzo się cieszę, że dzielisz się z nami - czytelnikami Twojego bloga - swoimi wrażeniami wyrażonymi tak szczerze i bezpretensjonalnie. Aż mi się buzia uśmiechnęła, gdy przeczytałami o Twojej radości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaye - to my dzisiaj obie uśmiechnięte. I o to chodzi

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. to jedyne słowo po francusku, które znam. Ja też

      Usuń

Z powodu zalewu spamu, wyłączyłam możliwość komentowania anonimowego. Przepraszam