Ach, cóż to była za letnia przygoda. Znowu byłam nad polskim morzem, w sukience w groszki, poznałam rzeźbiarza Grzegorza i jego przezabawnego psa Gwoździa, grupę młodziaków, którzy spotkali się w Sopocie przy okazji pozowania mu do jego ostatniego dzieła, a na dodatek jeszcze kilka innych postaci, które na zawsze pozostaną w mojej pamięci, kiedy tylko zawieje pierwsza letnia morska bryza, kiedy usłyszę mewy i szczekanie psa biegnącego po plaży za piłką, wrócą do mnie obrazy z tej powieści.
Fleszarowa-Muskat to jedna z moich ulubionych autorek, nad Bałtykiem, w Sopocie mieszkała i tworzyła. Czyż jest lepsza pisarka do stworzenia klimatu letniego miasteczka od niej? Może i jest, ale jak dotąd, nie czytałam fajniejszej letniej powieści. Do tego czytałam głosem jednej z moich ulubionych aktorek, Ewy Kasprzyk. Dwa grzyby w barszczu, ktoś by mógł powiedzieć, dla mnie po prostu przyjemność do kwadratu.
Akcja jest prosta i bezpretensjonalna. Nie ma żadnego nadęcia, rozrywania szat, grzebania w otwartych ranach i sypania po nich soli.
Do Sopotu przyjeżdża rzeźbiarz. Dostaje propozycję wzięcia udziału w konkursie na rzeźbę o młodości, nie chce rezygnować z lata, więc przyjmuje propozycję objęcia pracowni tamże, która jest wolna na czas wyjazdu artystów zagranicę. Zjeżdża do miasteczka z fasonem, zachodnim wozem, którego kupno wiąże się z ciekawą historią, a ta z psem. No właśnie - Gwóźdź. Jak napisała Agnesto u siebie - gwóźdź programu. Żałuję, że nie ja pierwsza wpadłam na to porównanie, bo jest bardzo celne. Czekałam na fragmenty opowieści oczami psa, na teksty jego językiem, spostrzeżenia właściwe zwierzakom.
Często udaję, że mówię to, co myśli mój pies. Na przykład - te człowieki nie mają za grosz rozumu, denerwują się, że po kąpieli w morzu tarzam się w piasku, jakby nie rozumieli, że to moja kąpiel właściwa, hello, nigdy nie myliście garnków piaskiem? - i robię to głosem 'frankowym'.
Dlatego wcale się nie zdziwiłam, kiedy autorka oddała głos Gwoździowi. Bardzo dowcipne i nadało niepowtarzalny charakter powieści.
Grupa młodych ludzi, dwie dziewczyny i dwóch chłopców - chociaż akcja to koniec lat pięćdziesiątych, widać w związku z tym różnice, ale problemy takie same jak i dziś, pewne rzeczy nigdy się nie starzeją.
Smaczki nadmorskie, panowie polujący na młode kozy fundując im zagraniczne drinki i z obłędem w oczach próbujący je zaciągnąć do hotelu, żony nie mniej napalone na przygodę, ludzie przechadzający się po Monciaku, kafejki, parujące ciała zaraz po wyjściu z wody, te koce, kosze i parawany - to wszystko i ja pamiętam. Znam albo słyszałam opowieści.
Lata pięćdziesiąte, ciągle widać ślady wojny, jeszcze bieda, ścisk w mieszkaniach komunalnych, łatanie braków w zaopatrzeniu szyciem w domu, ale lato ma swoje prawa, młodość ma swoje prawa, upomina się o swoje.
W lecie nie może być mowy o poważnych sprawach, ale one i tak 'wychodzą na wierzch', bo lato nie trwa wiecznie, a życie nie poczeka.
Dużo jest śmiechu, swobody (również obyczajowej), ciepłych nocy, długich dni i beztroski pomieszanej z dorosłym spojrzeniem na sprawy. Wszystko bardzo gustownie, ze smakiem skonstruowane, żadnego epatowania seksem, a jednak tam jest, tak też można.
Dużo jest w ogóle u niej takich smaczków, a to szczegóły ubioru, a to menu w restauracji, a to wygląd budynków i mieszkań. Najbardziej rozbawił mnie tekst, kiedy narratorka mówi - Grzegorz myślał, że przegiął pałę - biorąc pod uwagę, ze pisane to było w roku 1960, to musiało być oznaka nowoczesności i swobody językowej.
Bardzo polecam tę powieść, szczególnie w ten czas. Najlepiej to czytać w upalne wieczory zajadając lody bambino na patyku. A kiedy się słucha, nie ma nic przyjemniejszego jak spacer nad morzem i słuchanie treści z jego szumem w tle.
Mam ogromne zaległości w temacie polskiej literatury, jak już wyczytam swoje książki domowe zanurkuję w bibliotecznych regałach z powieściami naszych pisarzy i poszukam książki o której piszesz.
OdpowiedzUsuńJej powieści są warte poznania, może nie wszystkie, pisała dużo i nie każda fenomenalna, ale większość na pewno warto.
UsuńBardzo spodobał mi się pomysł przeczytania tej powieści właśnie teraz, w lecie. Chyba muszę rozejrzeć się za nią w bibliotece...zwłaszcza, że do tej pory nie poznałam żadnej książki tej autorki. Bardzo podobała mi się ta recenzja;)
OdpowiedzUsuńNosiłam się z tą powieścią już jakiś czas, odkąd u Agnesto przeczytałam o niej i mi się przypomniała, ze czeka. Cieszę się, że słuchałam jej w lecie, to dodaje smaczku tej opowieści
UsuńWitam. Trafiłam na Twojego bloga śledząc komentarz, który zamieściłaś u mnie pod recenzją "Lata nagich dziewcząt". Cieszę się, że książka Ci się spodobała, chociaż ja mam o niej inne zdanie. Szanuję Twoją opinię i dziękuję, że zechciałaś podzielić się swoimi przemyśleniami.
OdpowiedzUsuńtak to już jest, że jak do czegoś jestem przekonana, to się z pasją o taką książkę wykłócam. Dzięki za odwiedziny
UsuńDo Fleszerowej podchodzę z sentymentem, przypomina mi ona szczenięce lata, kiedy z pasję i wypiekami na twarzy czytałam Milionerów i Kochankowie róży wiatrów. Po latach sięgnęłam do pierwszej pozycji, aby stwierdzić, czy lektura przetrwała próbę czasu i czy po latach moje literackie upodobania nie uległy zmianie. Czytałam z dużą przyjemnością, choć już bez tych ach-ów i och-ów co kiedyś. Lato nagich dziewcząt przeczytałam we wrześniu rok temu, więc byc może nie trafiłam we właściwy czas. Chociaż wrzesień to dla mnie okres wakacji- ukochany miesiąc w roku. Książkę dobrze mi się czytało, ale dziś z perspektywy czasu musiałam sięgnąć do własnej recenzji, aby ją sobie przypomnieć :), czyli łatwo się wchłonęło i łatwo zapomniało :( Muszę jednak przyznać, iż podobała mi się warstwa obyczajowa. No i zawsze daję plusa, jeśli rzecz dzieje się w mojej (jak mawia książkowiec) małej ojczyźnie. Pozdrawiam gorąco, zwłaszcza, że dziś i na Pomorzu piękny, letni dzień.
OdpowiedzUsuńnie spróbowałam nigdy czytać takiej starej powieści po raz drugi, a jak po raz pierwszy, podobają mi się zawsze. Może sentyment taki, że awansem daję plusy, a może po prostu mi pasuje i tyle
UsuńJa często wracam do książek, który czytałam i które mi się podobały, do niektórych nawet wielokrotnie:)tak jak do pięknych miejsc, które raz odwiedziłam lubię wracać i do.... taka natura. A z Fleszerowej bardzo mi się podobało Pozwólcie nam krzyczeć oraz trylogia Tak trzymać. A propos - ciekawa jestem, za kogo trzymałaś kciuki w dzisiejszym meczu?
Usuńza Włochów. Tak się spłakałam, że aż czkawki dostałam. Najpierw jak zostali w 10, a potem jak płakali
UsuńRozumiem cię doskonale, bo sama też kibicowałam Włochom. I najbardziej mi żal, że nie udało im się choc jednej bramki strzelić.
Usuńmnie też tego żal
UsuńWłaśnie mi się przypomniało, że moja mamunia mi przywiozła książkę, w takim kieszonkowym wydaniu. Przejrzę sobie ją i sprawdzę, czy mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńA jutro idę do POSKU i zastanawiam się, czego tam na półkach poszukać? Chodzi mi o książki stare ale jare. Jakieś propozycje...? Szukałam Woźnickiej, ale ni ma. :(
Pozdrawiam meczowo.
poszukaj Stenogramów Anny Jambor albo Stulgińskiej Męża z ogłoszenia i Gruszek na wierzbie. Albo Nepomuckiej serii o Doskonałych/Niedoskonałych Małżeństwie, Rozwodzie, Miłości itd
UsuńBardzo mi miło, że zacytowałaś moje określenie. A propos Gwoździa.. jakoś "przed chwilą" (wczoraj? przedwczoraj? jakoś tak) był Dzień Psa ;-) Uściski dla Franka! ;-)
OdpowiedzUsuń"Lato..." to była moja pierwsza książka tej autorki i od razu "zapunktowała", mam jeszcze "Wczesną jesienią...", ale przeczytam chyba wczesną jesienią dopiero ;-)
Miałam kupować te wydania po 12 zł tomik, ale zrezygnowałam, jakby co, to liczę na biblioteczne zbiory. Warto odświeżyć i propagować twórczość Fleszarowej- Muskat.
Pozdrawiam arbuzowo!
jej powinno być dużo w bibliotekach. Ja mam wszystkie jej powieści, bo uważam, ze są superowe
Usuńa dzień psa jest dzisiaj, pierwszego lipca, złożyłam życzenia Franiowi od Ciebie
UsuńZ Ewą Kasprzyk mi się przypomniało,bo gra w filmie Wojna polsko-ruska. Masz jakieś zdanie na temat tego filmu/książki? Na początku podobało się przeplatanie dialogów Szyca z tym co napisała Masłowska, ale po pół godzinie stwierdziłem, że do końca filmu nie dotrwam. I tak trzy razy. Może nie dojrzałem do tej produkcji, a może nie tylko ja...
OdpowiedzUsuńPrzez książkę nie przebrnęłam, filmu widziałam tylko fragmenty i nawet nie chce mi się oglądać, chociaż pewnie kiedyś się skurzę, ale to dzieło, jak niektórzy je nazywają, jak i sama autorka, to nie my cup of tea
UsuńPamiętam tę książkę... Kojarzy mi się z dzieciństwem, stała na półce mojej mamy, a ja lubiłam przeglądać grzbiety książek i czytać tytuły... Kiedyś w końcu dorosłam na tyle, by po nią sięgnąć i strasznie mi się podobała. Sięgnęłabym, by przypomnieć sobie smak tamtych czasów...
OdpowiedzUsuńdokładnie tak jak ja, przeglądałam mamine zbiory i czytałam, kiedy już można było. Kojarzy mi się z młodzieńczymi latami, może dlatego jestem trochę bezkrytyczna
UsuńDziękuję!
OdpowiedzUsuńwidzę, że szalejesz po sieci, i tu, i tu, całkiem jak TVN haha
Usuń