Byłam w empiku, dwóch Matrasach i jednej takiej małej księgarence, o której napiszę oddzielnie.
Empik jak to Empik, chociaż ten inny jakiś, bo mały. W centrum Koszalina, niedaleko Domku Kata, na skraju zieloności parkowej miasta, można by sobie od razu na ławeczce z książką przysiąść, jeśli taka wola i czas pozwala. I menele, bo jak ci się w jakimś kątku zadomowią, to już po ptakach. Nie wiem, czy ja tego wcześniej nie widziałam, czy faktycznie jest ich więcej, ale wydawało mi się, że opanowali miasto. W upał ubrani w wełniane czapki lub takie z daszkiem jakieś zeszmelcowane, w kurtkach, z reklamówkami, wszędzie gdzie okiem nie rzucić. Więc lepiej nie rzucać :-)
Wracając do Empiku - obsługa młoda, przemiła i do tego niezwykle dowcipny chłopak, który mnie wkręcił, że za reklamówkę muszę zapłacić 7 zł. Na czole mam chyba wypisane, że naiwniak spoza Polski. Wzięłam to na poważnie i aż mi szczęka opadła, ale zaraz zaczął się śmiać, więc się zorientowałam. Tym razem nie było pana z ochrony, który z oddechem na karku podąża za kupującymi. Czy to za wcześnie, czy nie było potrzeby?
Zaraz obok mieści się księgarnia Matras. Nie wiem, co tam jest nie tak, ale mieści się w miejscu, gdzie odkąd pamiętam były książki sprzedawane i wtedy lubiłam to miejsce, a teraz wchodzi się tam i jakieś napięcie dziwne. Niby niczego konkretnie złego nie można się doszukać, ale jakaś taka niechęć do asortymentu tam panuje. Panie stoją za ladą, jak coś zapytać, to ugrzecznione, ale serca to one do tego fachu księgarskiego nie mają. Równie dobrze mogłyby tam być buty czy krawaty, może nawet by wolały. A może jakieś kłopoty firma przechodzi, dostały złą wiadomość, obcięli pensje? Nie wiem, ale byłam tam rok temu, dwa lata temu i też tak sztywno i jakoś niezręcznie było.
Za to w Matrasie w centrum handlowym Atrium wręcz przeciwnie - babki świetne. Bystre oko mola zaraz wyczuło 'swojego'. Od razu poczułam się 'jak w domu', nie było nikogo innego, można było pogawędzić o książkach. Gdyby nie moje ograniczenie bagażowe, pewnie bym tam dużo pieniędzy zostawiła. Wrócę na pewno. O trzeciej napiszę oddzielnie, bo to dłuższa opowieść o jednej z ostatnich, wprawdzie w sieci, ale jakby niezależnych księgarni.
Zakupów miało nie być, ale właśnie w tej ostatniej się nie oparłam tej oto książce
Jakże bym mogła? Przeczytałam kilka pierwszych zdań i nie było takiej siły, żebym jej ze sobą do domu nie zabrała.
Wiedziałam, że na wsi u rodziny męża czekają na mnie dwie książki, szykowałam na nie miejsce
Kochana Paula odsprzedała mi pierwszy tom Mojego życia z książką Rabskiej. Tak trudno mi było dokupić początek do drugiego, który już od prawie dwóch lat stoi na półce. Wreszcie mam.
A do tego wydawnictwo Bukowy Las wysłało dla mnie swoją nowość wydawniczą - książkę o Przybyszewskiej. Na FB poprosiłam i jest :-) Już podczytałam w autobusie, wygląda na to, że hit!
I to miał być już koniec. Przecież miejsca nie miałam. Ale przyjaciel jak zwykle obdarował mnie dwoma książkami. Marku wybacz, ale Katarzynę Wielką już posiadam, więc mi wymieniono na Kobiet Władzy PRL. Towarzyszka panienka to było moje marzenie, odłożyłam, bo wiadomo. Ale i tak mnie znalazła :-) Już przeczytana, niedługo o niej napiszę.
U mamy podczas porządków znalazłam dwie książki ukochanej przeze mnie i mamę Stefanii Grodzieńskiej. Kupiłam je kiedyś na urodziny mamie, ale ona już nie poczyta, bo straciła zdolność do tego (to musi być straszne), nie miałaby też cierpliwości, żeby słuchać czytanej książki, więc je zabrałam ze sobą. Jakby co (nadzieja zawsze umiera ostatnia) zawiozę z powrotem
Już w tym momencie nie wiedziałam zupełnie, jak ja się spakuję? Tym bardziej, że miałam już kupioną 'Panią', gdzie był wywiad z Janem Jakubem Kolskim, 'Twój Styl', bo widziałam, że tam wiele ciekawych artykułów i wywiad z Pilchem, do tego 'Wysokie Obcasy Extra', bo cały ciekawy numer (felieton prof.Mikołejki i o Dorocie Wellman) i nie mogłam po prostu przejść obojętnie. Zawsze sobie obiecuję, a potem jak jakaś przemytniczka mięsa z okupowanej Warszawy, jadę wyładowana książkami w kieszeniach kurtki. Niosę ją pod pacha i palę głupa jak mój pies Franek, że to nie ja.
Przed samym wyjazdem pobiegłam jeszcze do kiosku po Wyborczą z Dużym Formatem i co widzę od wejścia?
Zacukałam się, bo nie znam tej powieści Fleszarowej-Muskat. Zrobiłam dzióbka i uruchomiłam proces myślowy, jak to możliwe, przecież mam wszystkie... i nagle mnie olśniło - niżej w tym różowym kółku przecież napisane, że to Biografia pisarki. Odwaliłam indiański taniec w tym kioseczku, napchanym rajstopami, pieluchami, gazetami, proszkami do prania, kołami dmuchanymi i czym tam jeszcze, sami sobie dopowiedzcie. Oczywiście zanabyłam drogą kupna i taka byłam rozemocjonowana, że dopiero w domu, za późno, zorientowałam się, że nie kupiłam Wyborczej z upragnionym DF. Ale skucha.
Spakowałam to wszystko i tylko się zastanawiałam, jak sobie poradzę, kiedy zważą ten bagaż? Jechałam dwie godziny na lotnisko i zaklinałam rzeczywistość.
Mole czasem mają szczęście, przeszłam, ale tyle nerwów mnie to kosztowało, że cały lot przespałam. W Dublinie czekały na mnie jeszcze dwie książeczki, daaaawno kupione na Allegro, przywiezione przez przyjaciółkę córki, dwie z czterech w serii (ukochane klimaty)
Najpierw musiałam odreagować pobyt, stres, trochę wylizać rany, ale po dwóch dniach rozłożyłam się ze stosikiem na łóżku i z godzinę przeglądałam, podczytywałam, cieszyłam się po prostu. Tak oto postanowienia nie kupowania wyglądają w praktyce. Wprawdzie kupiona jedna, ale przytargane kilka.
To by było na tyle. Mam dużo książek do opisania, postaram się nie opuszczać w blogowaniu. Miałam blokadę po wyjeździe, nie miałam w sobie słów, a tam nic nie czytałam, nie mogłam jakoś. Starałam się być na bieżąco z prasą. Zazdroszczę Polakom dzienników, prasy w ogóle. Wyborcza niezwykle ciekawa, a już sobotnia z Wysokimi Obcasami szczególnie. Czwartkowego wydania nie udało mi się kupić, raz za późno poszłam do sklepu, a drugi czwartek opisałam wyżej. Jeden miałam tylko problem, nie wzięłam okularów i pierwszy raz w życiu miałam problem (do tej pory mogłam i bez tego od biedy), litery malutkie, szare, a w magazynach takich jak np. Papermint czy WO Extra druk na obrazkach, częściowo 'zaburzony' jakimiś cudami na kiju, do tego szary, czcionka zmieniana, raz pochyła, raz inna, nie dało rady. Pierwszy raz mi przyszło do głowy, że przyjdzie mi się przeprosić z wersjami na Kindla i będę musiała z czasem kupować takie. Żal, bo lubię papier, zapach druku i nie będzie już to samo, jakkolwiek by mi ktoś nie imputował, że chodzi głównie o treść. Może teraz młodzi tak na to patrzą, ale ja mam jeszcze nawyki - kawa, rogalik, i gazeta w rękach, a nie tablet, nie Kindle. Ech, westchnęła i oddaliła się w stronę zachodzącego słońca...
Witaj,fajny post,a jeśli chodzi o książki to zacytuje moja mamę,kiedy mówi do mnie **Tak zarzekała się żaba błota**A najbardziej ciekawa jestem Zielonego namiotu,bo nie czytałam,a i obietosc taka jak lubię.Wybacz mi te gwiazdki miast cudzysłowu,ale komputer totalnie odmawia dziś współpracy, chyba ma wakacje.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMissy - przeczytałam pierwszych kilka stron Ulickiej w księgarni i oszalałam. Ona jest świetna
UsuńJuż miałam Cię łapać na fb i pytać co to w końcu wyszło z tą Rabską, ale widzę, że wróciłaś do domu i okazało się, że jest jak być powinno? :D Cieszę się, że się cieszysz :) A Ulicka świetny wybór! Nie wiem czy widziałaś, ale ostatnio czytałam jej "Daniel Stein, tłumacz" i pisałam właśnie w poście, że na tej jednej powieści się nie skończy, bo Ulicka pisze po prostu bardzo dobrze!!! Teraz właśnie "Zielony namiot" mam na radarach. W ogóle muszę powiedzieć, że cała ta seria Świata Książki to takie fajne perełki literackie. Jeszcze się na niej nie zawiodłam :) A "Dagny. Życie i śmierć" też powoli wpada mi w oko... :P
OdpowiedzUsuńPaula, myślałam, że Ci napisałam wiadomość, byłam pewna, a tu nie ma. Sorry. Nie wiem, jak to się stało, może mailem posłałam? Chociaż wspominając stupor w jakim byłam po powrocie z kraju, wcale mnie to nie dziwi. Na okładce jest dwójka na górze na zielonym tle biała, ale w środku faktycznie jedynka. Cieszę się, bo mnie ścięło jak tę dwójkę zobaczyłam.
UsuńDaniela jeszcze nie widziałam, Bolecką dzisiaj czytałam o niej, wccześniej o Siedlisku, ale jakoś komentować nie miałam sił. Dagny wygląda na bardzo dobrą, trochę podczytałąm
Może być, że i maila wysłałaś, chociaż nic nie mam (ale zmieniałam jakiś czas temu adres to może dlatego). Najważniejsze, że okazało się, że jest wszystko ok, bo już sama zaczęłam się zastanawiać :P A "Daniela..." Ulickiej kupiłam jak Ty "Zielony namiot", kilka zdań w księgarni i wylądowała u mnie w torbie. I dobrze! Jestem pewna, że jej książki przypadną Ci do gustu :)
UsuńPiekne ksiazki przywiozlas do domu, takie bardzo w moim guscie:)
OdpowiedzUsuńUlicka tez musze namierzyc i jedna ksiazke Grodzienskiej, bo jej akurat nie mam.
Z pierwszym tomem Rabskiej tez mialam ogromny problem, dopiero niedawno zdobylam, rozumiem wiec w pelni Twoja radosc.
Mariolu, czyli swoim tropami chodzimy. Ulicka jak najbardziej warta grzechu, tym bardziej, ze jak na takie wydanie, objętość, nie jest droga, zapłaciłam w księgarni SK 34zł
UsuńNie po wszystkie bym sięgnęła, ale po większość tak. Trifonowa w Kolibrze mam.)
OdpowiedzUsuńnatanno - odkąd wiem, że tego jest 4 tomiki, czekam z czytaniem na resztę, jadą dzięki uprzejmości koleżanki Misi, na raty tak
UsuńJa się do ciebie piszę na jakiś kurs pakowania bagażu, skoro udało ci się to upchnąć w podręczny :)
OdpowiedzUsuńguciamal - jestem mistrzyni pakowania bagażu, upychania w ostatniej chwili torebki itp. A po kieszeniach to już w ogóle jestem miszcz
UsuńWłaśnie miałam okazję wypożyczyć "Kobiety Władzy PRL", ale jednak się nie zdecydowałam. I troszkę żałuję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
rozalio - jeszcze na pewno będziesz miała okazję, warto
UsuńZdobycze książkowe wspaniałe. Bardzo zazdraszczam ;P. A co do Matrasa jakbyś dostała 1100 też byś nie miała się z czego cieszyć. Choć nie powiem,praca pracą ale miłość do książek w takim miejscu to inna sprawa.
OdpowiedzUsuńAgnieszka, uważam, że za 1100 człowiek może też dobrze pracować. Mój tata zawsze mówił, że niezależnie od okoliczności człowiek, z szacunku dla samego siebie, powinien pracę wykonywać najlepiej jak potrafi. Wtedy będą go szanować. Jak jest słabo opłacany, to przynajmniej ma ten szacunek. Pielęgniarki źle, bo mało płacą, nauczycielom też mało, wszystkim mało. Klient nie jest osobą do manifestowania tego, ze się mało zarabia, on też może mało zarabia i sobie odmawia czegoś, żeby kupić książkę
UsuńKsiazki piekne! Gazetek tez zazdroszcze.Drogowka przerazajaca dobra. Mi niestety tylko kindle szmingle zostaly. Ale jak sie nie ma co sie lubi to sie lubi co sie ma. Milego czytania
OdpowiedzUsuńKaBu - ja też na Kindla wiekszość teraz, ale czasem nie ma jakiegoś tytułu, a czasem po prostu chce się papier, jeśli tylko ma się okazję. Jak widać kupiłam tylko dwie, reszta albo zdobyczna, albo dostana.
UsuńBardzo osobisty wpis... tym mi bliższy, że jakbym siebie zobaczyła:-) Ile ja się zawsze nagimnastykuję, żeby upchnąć jak najwięcej łupów! Jeśli jedziemy samochodem, to pół bagażnika stanowi słowo drukowane (miaużon nie śmie pisnąć, bo warczę). Gorzej jest faktycznie z podróżowaniem samolotem - czeka mnie to w sierpniu, ale pocieszam się, że jadę ze smokami, więc walizki będą trzy, nie jedna...:-)
OdpowiedzUsuńAgnieszka, trzy walizy! Jak to mówią w Siedlcach 'świat i ludzie' czyli aż nadto. ja z podręcznym pojechałam na dwa tygodnie, to ciuchów potrzebowałam, buty zapasowe, a i tak dotargałam te książki
UsuńNo to znowu wiem, czego szukać :) A jaka ta Jaruzelska, no jaka ?
OdpowiedzUsuńJaruzelska warta grzechu :-)
Usuńa wiesz...Ja do Kindla też jakoś serca nie mam. Mogę przeczytać, owszem wygodnie jest...tylko, że nie mam uczucia, że czytam KSIĄŻKĘ. To jak teksty w internecie - jakich tysiące, czytam bez większego przywiązywania wagi. Ale jak mi się trafiła książka, którą czytałam jednym tchem mimo, że na Kindlu to chcę ją mieć na papierze. Prawdziwą.
OdpowiedzUsuń...nie móc czytać? To straszne!
Okularó mam trzy pary: jedne w kuchni, jedne w sypailni, jedne w pracy. Przydałaby się czwarta para leżąca na stałe w torebce.
Drastycznie nie mam miejsca na półkach, stąd moje umiłowanie dla Kindla, bo papieru do czytania to ja mam, ale sprowadzanie papierowych to mordęga. Inna rzecz taka, że promocje dotyczą tylko ebooków, a analogowe trzymają się w cenie. Wczoraj kupiłam na wakacyjnej ofercie publio, tylko jeden dzień - Ości Karpowicza najnowszą za 9.90, a poprzednie dni to w tej samej cenie Brzechwa nie dla dzieci i Bim Bam Bom ksiażka o Mecu, która kosztuje ponad 30 zł i jest to absolutna nowość. Brzechwę kupiłam analog, bo zdjęcia, bo bigrafia, ale Meca już nie miałam takiego ciśnienia i mam na Kindlu.
UsuńDrzazgę Nowak ostatnią z serii miętowej wczoraj na virtualo za 8 zł. Przeczytamy z córką, bo uwielbiamy i już. Tym bardziej, że zaczęli je wydawać w innej już szacie graficznej i formacie, nawet by nam do serii na półce nie pasowała.
Okulary mam trzy albo cztery pary, ale nie wzięłam, bo miejsca w walizce wiedziałam, ze brak będzie, nie chciałam, żeby się zniszczyły
Ja poznalam Ulicka przez Daniela Steina, we wloskiem tlumaczeniu i od razu sie zakochalam.Od razu kupilam mojej mamie na odleglosc polska wersje, zeby tez miala. "Szczerze oddany Szurik" juz mnie tak nie zachwycil. Ciekawe jaka jest ta nowa ksiazka.
OdpowiedzUsuńJak do ksiazki o Edelmanie, ktora czeka juz na mnie w kraju dodam te i pare innych to i ja bede miala problem z nadbagazem;)
emigrata
Emigrato - Szurika nie czytałam, nic tej autorki nie miałam przedtem, teraz mam i Steina, i Zielony namiot i cieszę się straszniście. Zielony namiot, od samego początku mnie uwiódł. Czytałam w księgarni i oderwać się nie mogłam. Mam nadzieję, że dalej będzie równie dobrze.
UsuńKsiążka o Edelmanie, ta ostatnia Beresia i S-ki, jest pięknie wydana, ale pod względem bagażu przygotuj się, że ciężka, gruba i ma format nie formatowy, bo jest wyższa lekko od średniej i szersza. Ja mam na Kidnlu, więc oczywista poleciałam pomacać i pooglądać.
Wiem, ze Beres & co to opasle tomisko, ale to takie mile wziac do reki ksiazke, przekartkowac, powachac, polozyc na nocnym stoliku zeby wieczorem poczytac...
UsuńChoc pewnie zakup tabletu vel kindla mnie nie ominie, tylko nie bardzo wiem, co by mi sie bardziej przydalo. Chetnie poslucham sugestii.
I ja tez dodam- dobrze, ze wrocilas, mam nadzieje ze trudna sytuacja sie poprawila. e.
Oczywiście też chciałabym mieć Edelmana w książce, ale mam na Kindla i postanowiłam nie jojczyć, bo się już przyzwyczaiłam. Jestem za czytnikiem, Kindle paperwhite ma światło, które jest do wewnątrz, nie razi oczu, jest świetny.
UsuńJestem ciekawa książki o Fleszarowej - Muskat. A tak na marginesie - fajnie, że już jesteś:)
OdpowiedzUsuńbe.el - czeka teraz w kolejce, bo się oczywiscie zaksiążkowałam na śmierć, hehe
Usuń