Książka mi się szalenie podobała, historia kilku rodzin wywiezionych na Syberię z Podola, od pierwszych kart tej opowieści, budziła u mnie takie emocje, że mi kilka razy serce siadało. Płakałam okrutnie, martwiłam się, a jak tylko pomyślałam o tym, co ja bym zrobiła, jak ja bym przetrwała, moje dzieci - miałam ochotę rzucić się krzyżem w kościele w podziękowaniu, że to wszystko nie jest naszym udziałem.
Wiedziałam o ekranizacji, widziałam zajawki w TV, trailer na You Tube - tyle miesięcy musiałam obejść się smakiem. Aż dostałam od znajomego dvd do obejrzenia.
Rodzinnie mam trochę zawirowań, ciężki czas, stresujący, ale nie mogłam się oprzeć i jednak włączyłam wczoraj do obejrzenia. Napisy początkowe lecą, a ja myślę - czy ja dam radę, czy to dobry moment, może powinnam dzisiaj odpuścić? Ciekawość zwyciężyła.
Zaczyna się - wywózka, myślę, jak pokażą scenę z gospodarzem, który się powiesił w stadninie ukochanych koni, bo nie mógł zdzierżyć tego, co się dzieje, że go z nimi rozdzielają, że mu się świat wali, zawału dostanę. Naprawdę nastawiłam się na to, że będę musiała wyłączyć, że nie dam rady.
Co dostałam w filmie? Nic. Żadnych emocji. Przyszli, kazali się zbierać, pojechali, w pociągu sobie usiedli i tyle. Ludzie! Opis wywózki w książce, podróż jest szalenie obrazowa i smutna niemożebnie, a tu nic. Dobra, myślę sobie, film ma swoje prawa, nie może być za dużo o tym, bo na nic innego nie zostanie miejsca. Przyszło mi do głowy, że może serial byłby lepszy?
Oglądam dalej, matka choruje. Ojciec gdzieś poszedł, w powieści ta jego droga po leki jest szalenie emocjonująca, dzieciaki same zostały, głodują, wodę z gałęzi malinowych piją, a tutaj gdzieś się tam ojciec błąka, trochę mu zimno, wrócił, wkurwił się, tyle. A dzieci były dokarmiane i było im całkiem ciepło i przyjemnie. No żesz cholera jasna.
Sorry, za przeklinanie, ale mi po prostu guma w dresach strzela, kiedy o tym filmie myślę.
Piękna, złożona postać kobieca, którą gra Sonia Bohosiewicz w filmie się obroniła. Ale jacy oni wszyscy piękni, jak gustownie ubrani, kożuchy, lica rumiane, chyba śnię.
Praca w tajdze - mordercza w książce, zaledwie ciężka w filmie.
Ale za to romansu dużo. Mąż na moje utyskiwanie powiedział - bo to film o miłości jest, a nie o ciężkim losie wywiezionych ludzi.
W książce to wszystko było przeciwstawione - nowe miejsce a dom na Podolu, ciężka praca w trudnych warunkach, a żyzne ziemie podolskie, okropny los i w tym wszystkim miłość.
A tutaj wszystko takie ładne, głód też ładny, a właściwie nieobecny, wszyscy ludzie dobrzy, Rosjanie też, a komendant troszku tylko srogi. Na to wszystko Polacy i Żydzi ręka w rękę ciężki los dzielą. Brakowało tylko Murzyna co podaje rękę białemu i zbliżenie.
Syberiada polska w reż. Janusza Zaorskiego idzie u mnie pod etykietę 'słabe jak herbata babci klozetowej'. Jedyne dobre dwa elementy filmu to Sonia Bohosiewicz w roli Ireny i Paweł Krucz jako Staszek Dolina. Aktorzy grający Rosjan też dobrzy. Reszta mi po prostu przepadła w odmętach bylejakości.
Nie spodziewałam się tego po takim reżyserze i po tym materiale. Nie ma tam nic, co w książce mnie urzekło, nie ma tych wielkich emocji, wszystko po łebkach, jeśli reżyser się zorientował, ze nie zmieści w dwie godziny, trzeba było nie robić w ogóle albo robić serial. Ten film to obciach i tyle.
Jestem pewna, że jeśli ktoś oglądał najpierw film i ma teraz sięgnąć po książkę, najpewniej tego nie zrobi. A szkoda.
Filmu nie oglądałam. Za to po Twojej recenzji czuję się nie tyle ostrzeżona przed ekranizacją, co zachęcona do lektury. A pewnie bez tego w ogóle nie brałabym pod uwagę tej książki, do tej pory całkiem jej nie zauważyłam.
OdpowiedzUsuńEwa, dobrze, że czujesz się zachęcona. Mam tu na blogu jeszcze wpis poświęcony samej książce, jak i drugiemu tomowi, a w planach do przeczytania trzeci (lub czwarty jeśli licząc Tajgę za część cyklu)
UsuńTo wspaniała opowieść
Znalazłam! No, teraz to po prostu MUSZĘ przeczytać. Na szczęście jest w bibliotece.
UsuńZauważyłaś, że przy etykiecie Syberiada nie ma pierwszej recenzji? Na szczęście audiobook wyświetlił mi się od razu w propozycjach pod tą recenzją, bo inaczej nie wiem, jak bym znalazła :)
Ewo, wyświetla się z googla przy wyszukiwaniu. Widocznie usunęłam swego czasu tę etykietę, bo mnie atakowali narodowościowcy za ten wpis, że to niehonor czytać powieść byłego prokuratora PRL
UsuńNiewyobrażalne po prostu.Co tacy ludzie mają w głowach?
UsuńNo co tu dużo mówić. Napisałaś dokładnie to samo co ja u siebie już jakiś czas temu. I widzę, że jesteś tak samo wściekła jak ja po obejrzeniu tego arcy gniota. Jeśli przeczytało się książkę i (lub tylko) wie się niecoś przynajmniej o tamtych czasach (nie trzeba być ekspertem) to nie można się nie wkurwić (słowo wkurzyć nie oddaje złości) na reżysera. Totalna ignorancja. A taki temat! Aż mnie znów skręca jak sobie przypomnę. Po prostu wstyd i tyle. Wstyd! Obawiam się, że nawet opcja serialowa by niewiele dała. Zaorski chyba stracił instynkt filmowca zdaję się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam na nowo zalana żółcią. Spokojnie. Spooookojnie:)
Pamiętam, jak byłaś zawiedziona, ale bardzo chciałam Ci nie wierzyć. No cóż, wyszło jednak, że miałaś rację. tak mi przykro, tam przykro
Usuńcóż, są takie filmy, co nie oddają grozy lub napięcia oryginału literackiego. dla mnie takim rozczarowaniem były "Zmory" w reżyserii Marczewskiego.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Er - Och te Zmory, zabieram się do czytania, najpierw muszę zdobyć, ale mam tę powieść z tyłu głowy cały czas. filmu nie widziałam, okazuje się, że może to i lepiej
UsuńKasiu, ja czekałam na ten film chyba równie niecierpliwie jak Ty. Jak już zaczęłam ogladać wyłączyłam po 15 minutach! Masz rację, słabizna aż piszczy... :(
OdpowiedzUsuńPaula, cały czas miałam nadzieję, że jednak nie będzie taki zły. Do końca, do napisów się łudziłam. Okropne to było
UsuńDobrze wiedzieć! Chciałam obejrzeć, ale w takim razie przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńLinka, jeśli tylko myślisz, że masz ochotę przeczytać, nie oglądaj. Najwyżej po lekturze, ale przekonana jestem, że będziesz równie zawiedziona filmem
UsuńW takim razie sięgnę po książkę, a film - zgodnie z moją intuicją - sobie podaruję.
OdpowiedzUsuńAgato, jeśli film, tylko po lekturze książki, inaczej nic z niego nie dostaniesz, a książkę ci zepsuje
UsuńWidziałem fragmenty. Spuszczę zasłonę milczenia na to, co myślę o panu rezyserze po tym filmie (a zawsze miałem o Zaorskim dobrą opinię).
OdpowiedzUsuńPrzy okazji, ja nie mam takiego poczucia humoru, by dobrze opisać ten film.
Ale doskonale zrobił to gość, który prowadzi bloga polishmuwi.blogspot.com
Opisał go tak, że można płakać ze śmiechu!
Też zawsze miałam o nim dobrą opinię, byłam gotowa bronić własną piersią, a teraz własną pięścią bym zdzieliła za to, że tak mnie zawiódł. I to ON!
Usuńhttp://poliszmuwi.blogspot.com/2013/08/syberiada-polska-2013.html już wcześniej trafiłam na ten blog. Tekst wyśmienity! Obśmiałam się jak norka:)))
Usuńpapryczko, dzięki, że dopisałaś link, bo próbowałam wpisywać tak jak wyżej i mi coś się nie pokazywał żaden blog. Uśmiałam się niemożebnie, cóż za świetny wpis.
UsuńCaffe Lena - ciekawe, czy słabizna dotyczy niemożliwosci zmontowania logicznego w wyznaczone ramy czasowe, czy jak ktoś zasugerował, i serial by nie pomógł
OdpowiedzUsuńNiestety, muszę się zgodzić z Autorką tego wpisu - a szkoda, bo materiał na film był znakomity, tutaj totalnie zmarnowany. Ale już dawno - przy okazji "Panien i wdów" - zacząłem się obawiać, że pan Zaorski idzie w złym kierunku. Tutaj zabrnął donikąd.
OdpowiedzUsuńJeśli kogoś to zainteresuje, tutaj można znaleźć moją minirecenzję tego filmu:
http://wizjalokalna.wordpress.com/2013/11/30/od-lizbony-przez-tabory-po-syberie-o-filmach-xxv-festiwalu-filmu-polskiego-w-ameryce-papusza-imagine-baczynski-nieulotne-syberiada-polska-walesa-czlowiek-z-nadziei/
Pozdrawiam
Logos Amicus, zaraz się udam poczytać. Niestety pan Zaorski chyba lepiej brzmi, jak o tym opowiada, niż kiedy o tym robi filmy.
UsuńNa spotkaniu z publicznością po projekcji tego filmu w Chicago pan Andrzej potyczkował się ze swoim językiem angielskim - szkoda, bo jego erudycja w tych warunkach nie zabłysła.
UsuńSkądinąd wiem, że jest bardzo zajmującym rozmówcą a może nawet gawędziarzem (swego czasu miałem przyjemność przeprowadzić z nim wywiad).
Pozdrawiam
Też czekałam i też się zawiodłam... po raz kolejny książka wygrała z ekranizacją.
OdpowiedzUsuńI mimo wszystko próbuję nie powiedzieć, że film jest fatalny, bo książka tak dobra, tak przejmująca, że pozostaje sentyment do tytułu.
IWI też trudno mi było uwierzyć, trudno przełknąć gorycz rozczarowania, ale film jest słaby niestety
UsuńZe szkoły na to poszliśmy. Część wyszła w połowie, tłumacząc się autobusami do domów, część, która do domu chodzi na piechotę, siedziała do końca i zazdrościła tym, co wyszli. A ja wśród tych drugich. I wiesz, Kasiu, nie mam serca do książki. Mimo, że zachwalasz i że się różni.
OdpowiedzUsuńMery, nie dziwię się, że straciłaś serce do książki, takie kuku film jej zrobił, to straszne.
UsuńMoże za jakiś czas jednak sięgnięsz