Książkowiec wywołała mnie do tablicy, napisała, że chętnie napiłaby się ze mną (między innymi) kawy i pogadała. Wczoraj nie mogłam, ale dzisiaj, jak tylko z pracy wrociłam i się obrobiłam w domu, zrobiłam kawę w ulubionym kubku i oto jestem. Mam napisać kilka zdań o sobie. Hmmmm. Niech bedzie, no to zaczynam:
1. Kawę lubię, ale gdybym miała wybierać między kawą, a herbatą - zdecydowanie to drugie jest mi bliższe sercu. Mam w domu kilkadziesiąt gatunków herbaty, od czarnej, czerwonej, białej, zielonej, a każda z nich też w odmianie aromatyzowanej, po owocowe, również moje własne mieszanki czarnych, wędzona jedna (muszę ją trzymać w specjalnym słoiku, bo się mąż na zapach (żeby nie powiedzieć smród) skarży, długo by wymieniać. Do tego mam świra na punkcie filiżanek, kupuję pojedyncze, bo nie o komplety tu chodzi, ale o takie pięknoty jedyne w swoim rodzaju. Przy czym filiżanka musi być słusznych rozmiarów, takie maleńkie i filuterne to tylko na wystawie.
2. Mogłabym rozmawiać o książkach 24/7. To już wiecie. Czytam wszędzie, gdzie się da. Książki, ale i magazyny, tygodniki, zawsze mam w torebce coś do czytania, a jak nie to przynajmniej do słuchania (audiobooka). Kiedyś czytałam dużo w wannie, bo tylko tam nie dopadało mnie życie rodzinne, ale odkąd dzieci są już duże, nie muszę się już chować. Gdziekolwiek nie przystanę mój wzrok natychmiast wyłapuje litery i zaczynam czytać. Nawet, a może przede wszystkim, bo się tam nudzę, w toalecie. Mam tam gazetnik i sobie trzymam prasę pod ręką. Kiedy mnie kiedyś zagoniło u koleżanki do przybytku wiadomego, a u niej nic, same perfumy i mydła, to sobie z braku laku przeczytałam całe opakowanie proszku do prania, co tam sobie stał, moja desperacja była wielka, bo napisy były po niemiecku, a ja tego języka ni w ząb. Jednakowoż przeczytałam od góry do dołu, nawet skład.
3. Panicznie boję się i brzydzę, nie wiem, co bardziej - węży, żmij i wszelkich pełzających, ale jak już ma nogi, choćby krótkie, jak jaszczurki tutaj, to już się nie tak bardzo. Ale to nic w porównaniu do fobii związanej z meduzami. Do tego stopnia, że chociaż pływanie w morzu sprawia mi organiczną przyjemność, do ciepłej wody nie wlezę, bo tam już czają się galaretowate potwory. Kiedyś męzowi w Soczi (Morze Czarne), na widok wielkich meduz, weszłam na głowę w histerii. Na szczęscie było to 22 lata i 22 kilogramów temu.
4. Nienawidzę zakupów. Gdyby można było, dałabym komuś robotę i niech kupuje dla mnie. Chyba, że księgarnia, sklep z porcelaną, czyli patrz punkt 1 i 2. Ciuchy - wchodzę, mierzę i kupuję, chodzenie godzinami i oglądanie - ponad moje siły. Najlepiej z wypadów do sklepów z koleżankami wychodzi mi siedzenie w kafejkach i czytanie prasy przy filiżance Latte.
5. Straszna płaczka ze mnie, prababcia zawsze mówiła, ze mam oczy na mokrym miejscu. Na filmach, ze wzruszenia, ze szczęscia, nad zwierzaczkami maltretowanymi, czy choćby tylko głodnymi, kiedy dzieci fajne, albo chore, kiedy muzyka niezwykle piękna (najczęściej klasyczna, bo nad Lady Gaga to nie), kiedy dzieci przyjeżdżają, kiedy wyjeżdżają, ze złości i bezsilności też. Jak piękne niebo gwieździste i mąż obok, a w powietrzu zapach kwiatów - to już obowiązkowo. Nie non stop, ale często. Z tym, że niech Was nie zwiedzie ten obraz płaczki, bo nie jestem eteryczną i słabą kobietką, ani z wyglądu, ani z charakteru. Z drugiej strony, kiedy trzeba, jestem też silna i skupiona na wykonaniu zadania. Wcześniej to może i biadolę, ale jak już trzeba działać, to nie.
6. Nie zajmuję się spirytualizmem, nie czytam o tym przesadnie dużo, prawie wcale, zeby być szczerym i niespecjalnie zgłębiam, ale wierzę w wędrówkę dusz, wierzę w pamięć genów i już. Dlatego wiem, że kiedy słucham walca i mam wrażenie, że sala wiruje mi przed oczami, to nie jest egzaltacja, tylko mojej prababci Michaliny wspomnienia, które odziedziczyłam w genach. Mam powtarzające się sny, które mają konkretne wytłumaczenie w przeszłości rodziny, kilka razy w życiu przeżyłam coś, czego nie potrafię nazwać, ale wiem, że to był znak, że jest wiele rzeczy, których nie potrafimy umysłem, ani okiem i szkiełkiem naukowca pojąć. Jest we mnie na to zgoda i nie robię z tego afery, ani nie uznaję, że mam specjalne zdolności, po prostu tak jest i już. Nie jestem medium ani nic z tych rzeczy, żeby było jasne.
7. Jestem szczęśliwa. Powinnam powiedzieć, że bywam, ale tu mam na myśli 'nad-szczęście', nie nieszczęścia i trudy codzienne, tylko bazę. Zostałam pobłogosławiona wspaniałym mężem i ukochanymi dziećmi, które sobie jak do tej pory świetnie dają radę w życiu i są zdrowe. Jedno, pierwsze, straciłam po ponad 7 miesiącach ciąży. Wierzę, że jeszcze-nie-zięć jest zadośćuczynieniem tamtej straty, moja córka ma świetnego chłopaka, a ja syna, którego straciłam. Do tego, jak wisienka na torcie - pies wariat, nad którym praca wre, z gorszym lub lepszym skutkiem, ale kochamy się nawzajem oraz jego jak wariaty, a to chyba najważniejsze. Czekam na wnuki. Tylko kota mi brak, najlepiej dwóch, ale cóż poradzić, skoro Franek, mój Jack Russell Terrier nie wpuściłby do domu żadnego innego zwierzaka.
8. Nie palę od 14 lat, ale kiedyś paliłam jak smok, paczkę dziennie, najchętniej mentolowe Marlboro, Salemy lub takie długie czarne, jak się one nazywały? Gdyby nie moja silna wola, która w wielu przypadkach okazała się słaba, ale o dziwo w tym akurat nie, paliłabym nadal, bo mi się to podobało jak cholera. Tylko smród nie. Odkąd zdecydowałam, że nie palę, nie wzięłam do ust ani jednego papierosa. Bez żadnych tebletek, plastrów i innych cudów na kiju wyciągających od ludzi pieniądze. Ale wiem, że gdybym zapaliła, prawdopodobnie w tydzień wróciłabym do nałogu.
Nie rzuciłam tego nałogu dla zdrowia, chociaż chciałabym tak powiedzieć, powód był bardziej prozaiczny - nie mieliśmy pieniędzy, właśnie rozkręcaliśmy nowy biznes i urodził się syn (w ciąży i podczas karmienia nie paliłam nigdy), mąż zapytał, czy nie ograniczyłabym wydatków w ten sposób, że przestałabym na jakiś czas kupować moje ulubione magazyny i książki (książek już nie kupowałam wtedy, bo naprawdę nie było za co, ale magazyny???) O nie, po moim trupie, skoro już muszę, pierwej rzucę palenie - oświadczyłam butnie, mając nadzieję, że rozejdzie się po kościach i znowu będzie jak dawniej. W tym momencie mąż spojrzał na mnie z politowaniem i powiedział - chciałbym to zobaczyć. Tak się wściekłam, że on we mnie nie wierzy, że rzuciłam. Tego samego dnia, a w paczce pozostały dwa papierosy już nigdy nie wypalone przeze mnie, mąż natomiast chętnie się poczęstował. Nigdy nie miałam papierosa w ustach, od tamtego czasu.
9. Nie lubię ciepłych krajów, wylegiwania się na plaży, zalegania przy basenie i w ogóle wypoczynku w tym stylu. Najchętniej włóczyłabym się po miastach i miasteczkach, tam przysiadła, tu zagadała, zjadła coś fajnego, poczytała, zwiedziła, obejrzała. Lubię małe wyspy i spotkania z ludźmi, czuję przez rajstopy, że lubiłabym Grecję, na pewno tam kiedyś pojadę. Paryż, Londyn, urokliwe miasteczka w Niemczech, Nowy Jork, Lizbona, to są moje wakacje z marzeń. No i oczywiście Rosja i kraje byłego ZSRR - moja miłość - ludzie, literatura, muzyka, filmy, miejsca - wszystko oprócz polityki.
10. Wiem, że to jest strasznie modne i na czasie, ale nie moge powiedzieć, że nie oglądam TV, bo oglądam. Wybiórczo, nigdy nie siadam z pilotem zeby sobie poprzełaczać programy, zawsze wiem, co chcę oglądać i kiedy. Co ja bym zrobiła bez tego czarodziejskiego pudła, jak bym obejrzała koncert piosenek Ewy Demarczyk? A noworoczny z Wiednia? Lubię niektóre seriale, Dr House'a, Greys Anatomy, ostatnio polski Przepis na życie, mam też rosyjski kanał i oglądam filmy w oryginale. Lubię programy informacyjne, publicystyczne, nie chcę żyć jak pantofelek, nieświadoma tego, co się dzieje na swiecie i u nas w kraju. Nie uważam, że TV to samo zło, natomiast zgadzam się, że należy używać go z umiarem. Jak wszystko zresztą. Czytanie książek też nie może przesłonić uroków fajnej rozmowy z drugim człowiekiem, czasu wspólnie spędzonego z rodziną. Zdrowy balans jest najlepszy.
11. Lubię gotować, piec, przyjmować gości, ale takich, na których mi zależy. Im jestem starsza, tym gorzej znoszę głupotę i byle jakość. Jeśli rozmowa miałaby być miałka, o niczym, rezygnuję ze spotkań. Ale tego musiałam się nauczyć, całkiem niedawno doszłam do wniosku, że 'nie ma mnie tam, gdzie nie ma tego, o co chodzi', że strawestuję Witkacego (albo nawet zacytuję, bo przecież nic nie zmieniłam, tylko przywłaszczyłam quot), wcześniej wciąż byłam głodna ludzi i przedkładałam kontakt z nimi nad inne zajęcia w imie zasady, że wymiana myśli, energii i poglądów jest bardzo ważna, ale coraz częstsze poczucie zawodu i straty czasu zweryfikowało moje stanowisko w tej sprawie. Jeśli byle jaka rozmowa na żywo, to wolę lepszą w sieci, natomiast nigdy nie przedkładam sieci nad inne sprawy. I tu znowu dochodzi do głosu zdrowy rozsądek i równowaga, co nie znaczy, że znajomości w sieci nic dla mnie nie znaczą i porzucam je dla innych z byle powodu. O nie. Poznałam tu tyle świetnych osób, że traktuję to jako część mojego życia i przyjaźni w realu.
12. Przyjaźń jest dla mnie bardzo ważna, mam szczęście spotykać na swojej drodze wspaniałych ludzi i bardzo sobie to cenię. Ci najbliżsi, to wieloletnie znajomości, ale nie zamykam się na nowo poznanych, nie uważam, że przyjaźń może się zawiązać tylko w młodych latach. Zawsze i wszędzie jest na to szansa, trzeba tylko trafić na swego. Lojalność uważam za jedną z najważniejszych cech.
13. Samochodem jeżdżę ostrożnie, ale nie za wolno, tak w sam raz. Raczej trzymam się przepisów i nie czuję potrzeby rozpychania się na drodze. Nie szanuję ludzi, którzy mają się za władców szos i innych traktują jak przeszkadzajki na drodze. Nie imponuje mi szybka i niebezpieczna jazda. Wyznaję zasadę - śpiesz się powoli.
14. Jestem zodiakalną Panną. Typową. Ze wszystkimi plusami i minusami. Lubię rutynę, wszystko poukładane i zaplanowane. Spontaniczność kontrolowana. Niestety jestem też krytyczna, czasem zbyt. Nie umiem pracować w bałaganie i chaosie, doprowadza mnie to do szału i histerii w jednym. Stała w uczuciach, z tym samym mężem od 24 lat, wyszłam za mąż jako dwudziestolatka. Nigdy nie żałowałam. Dużo trzeba, żebym się na kimś zawiodła, przy swoim krytycyzmie, jestem też wyrozumiała (to tylko pozornie masło maślane), ale jak już się zawiodę, to koniec. Mafia nie wybacza.
15. Mawiają, że człowiek ma tylko taki krzyż, jaki jest w stanie unieść. Nie zamieniłabym swojego życia na inne, nawet jeśli inne są lepsze.
Z tego wpisu widać też, że jestem gaduła.
Nie wiem, kto już pisał, kto nie, czytam, ale nie pamiętam. Jeśli jeszcze nie były zaproszone do zabawy te osoby, to może niech - bookfa, papryczka, archer, Piotr (pisany inaczej) i Monika z błękitnej biblioteczki napiszą małe co nie co o sobie.
Kasieńko, pięknie rozwinęłaś temat. Należy Ci się nie jedno, ale przynajmniej dwa ogniwka w naszym łańcuszku. Zadumałam się nad Twoim szczęściem i myślę, kiedy ja ostatnio usłyszałam, że ktoś jest szczęśliwy? Nie pamiętam. Ja nawet boję się tak pomyśleć. To cudne.
OdpowiedzUsuńZawsze zastanawiałam się, dlaczego ktoś czyta w wannie - i oświeciłaś mnie. Do głowy by mi nie przyszło! Myślałam, że chodzi może o ciepło.
Twój pomysł na rzucenie palenia powinnaś opatentowć. Może jesteś jedynym takim przypadkiem! Ale ja tą samą drogą idąc - ograniczyłam tv. Bo przecież w końcu puszczą tam jakąś normalną audycję , ale szkoda mi czasu, żeby ją złapać. Demarczyk jest na you tube. Musiałam wybrać, bo czasu mało. Marzenia wyjazdowe te same i wytęsknioną Grecję mam za dziesięć dni. Też na plaży tylko się pokażę i będę błądzić uliczkami, przycupnę w jakiejś kafejce i ... Nie, nie zamierzam brać książek i czytać. Będę patrzeć na niebo, może jakiś przystojny Grek poda drinka i tyle. Niebyt.
Dziękuję Ci za podjęcie zabawy i miło się gawędziło. Będę wracać do tej optymistycznej notki:)))
Herbatoholiczka, lubi gotować i piec, ma niechęć do zakupów?? To tak jak ja:D. I zgadzam się, że na tym świecie są rzeczy, których jeszcze nie rozumiemy i nie ogarniamy:). Cieszę się, że podzieliłaś się z nami swoimi sekrecikami:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Można tylko szczerze pozazdrościć tego szczęścia, które wokół siebie odczuwasz, bo mi czasem niestety go brakuje...
OdpowiedzUsuńA co do Twojego znaku zodiaku, powiem tylko tyle, że mój ojciec jest spod tego samego znaku i wiem, czym pachnie "nie wybaczam" ;-) Ale, w gruncie rzeczy, mój tato to najfajniejszy facet pod słońcem!
Kasiu, jakże miło było poczytać o Tobie! Ja wiedziałam, że jesteś fajną osobą, a teraz to już mam pewność murowaną ;)
OdpowiedzUsuńRównież pijam kawę i herbatę, ale pewnie wybrałabym herbatę. Mam ich w domu może nie tyle co Ty, ale sporo. Też nie przepadam za zakupami, ale lubię siedzieć w kawiarniach ;) Moja Mama podobnie rzuciła z chwili na chwilę palenie i nie pali do dzisiaj, też już kilkanaście lat. TV właściwie nie oglądam od hm... 8 lub 9 lat, więc chyba się załapałam przed modą ;)
Pieknie o sobie napisałaś i są między nami podobieńtwa między innymi: również zbieram stare, pojedyńcze filiżanki z porcelany i jestem zodiakalną Panną:)
OdpowiedzUsuń...
Dziękuję Ci za szczerość, bardzo!
pozdrawiam serdecznie
Ja dziękuje za zaproszenie, ale już opowiadałem o sobie :-) a co do gadów to mam to samo...panika w oczach...:-)
OdpowiedzUsuńksiążkowcu - youtube ratuje sytuację, ale ja lubię podczas takich koncertów po prostu się wyluzować, czegoś fajnego napić, czasem czytam. Na you tube człowiek puści filmik i się gapi w ekran. Eeee nie.
OdpowiedzUsuńFilmy, te dobre i wzruszające, już nie wspominając o wybitnych, dają mi tyle radości, ile książki. Nie potrafiłabym z nich zrezygnować. A publicystyka, jeśli dobra, też jest wartościowa, a że jestem zachłanna na rzeczy dobre, nie rezygnuję, bo byłoby to dla mnie odbieranie sobie przyjemności
Dzięki za zaproszenie. Pisanie tego tekstu też było dla mnie 'otworzeniem oczu' na sprawy poczucia szczęścia. Po wylewie mojego kolegi, młodszego ode mnie, wiem, że trzeba doceniać zycie i nie bać się poczucia szczęścia
kasandro - tyle nas podobnych sobie na świecie, fajnie, że chociaż w necie możemy się spotkać
OdpowiedzUsuńelwika - ależ mnie trzeba naprawdę wiele, żeby do stanu niewybaczania dojść.
OdpowiedzUsuńZ tym szczęściem to jest tak, utyskuję na rzeczywistość, czasem czuję się nieszczęśliwa i zawiedziona zyciem, ale ta baza - nadszczęście, to jest coś, do czego zawsze ostatecznie wracam i daje mi siłę.
książkowo - rozumiem ludzi, ktorzy rezygnują z TV na rzecz innych przyjemności, ale nie rozumiem. To znaczy ich wybór szanuję, ale jest tyle filmów i programów,które przyniosły mi radość z obejrzenie, ze nie rozumiem, dlaczego się tego pozbawiać? Ja przeważnie w lecie nie oglądam w ogóle, w zimie więcej. A seriale BBC, ekranizacje brytyjskiej klasyki- nie wyobrażam sobie zycia bez nich.
OdpowiedzUsuńAleż seriale i filmy ja mogę sobie obejrzeć na komputerze, wtedy kiedy ja mam na nie ochotę i w tempie na jakie mam ochotę :) Rezygnacja z tv nie oznacza rezygnacji z filmów i programów, teraz wszystko jest w necie.
OdpowiedzUsuńNo, ale ja mało filmowa jestem, raz na jakiś czas mi starczy.
To pewnie też wynika z tego, że nie mam takiego wyboru w tv, jak Ty. Mam 5 kanałów i to wsio ;) A nie czuję pociągu do zakładania talerza, bo i tak mogę to obejrzeć przez net.
Podziwiam, że tak łatwo udało Ci się rzucić palenie, mój ojciec miał podobnie... nie chciało mu się iść do sklepu i już więcej nie poszedł ;D
OdpowiedzUsuńA psiaka masz cudnego!
Pod punktem 6, mogłabym podpisać się imieniem i nazwiskiem. Tak jakbyś spisała moje myśli. Szkooda, że do tej pory jako nie zachaczyłymy o ten topik, mogloby być interesująco :)
OdpowiedzUsuńmongomerry - polskie Panny we wszystkich krajach łączmy się :-) Pozdrawiam back
OdpowiedzUsuńksiążkowo - ja mam ten problem, że organicznie nienawidzę oglądania czegokolwiek na komputerze. Nie i już. Dlatego mam odtwarzacz dvd, kótry czyta USB memory keys i dvix
OdpowiedzUsuńIsabelle, a książkowiec myślał, że ja tylko tak sprawnie załatwiłam sprawę, a tu twój tata i mama książkowo. W imieniu pieska dziękuję
OdpowiedzUsuńMonika, ależ rozmawiałayśmy, nie pamiętasz??? Doszłyśmy do ciekawych wniosków, polecałam ci nawet jedną swietną książkę. To było chyba podczas naszego pierwszego spotkania
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę by ktoś w tą łańcuszkową zabawę włożył tyle serca - pięknie! :)
OdpowiedzUsuńGratuluję i jestem dumna z tego, że po tylu latach rzuciłaś palenie - słynę u siebie z tego, że jestem zagorzałą przeciwniczką tych "smoczków" dla dorosłych. A najlepsza metoda na wielu palaczy to..."wjazd" na ambicję. ;)
Przykład:
- Nie rzucisz palenia...nie masz na tyle jaj...
- Co?! Ja nie rzucę? Ja nie mam jaj?! Jeszcze zobaczysz...! ;)
No i...gratuluję szczęścia. :)
kasia.eire: no tak, pamiętam, ale w sumie to tak ogólnie gadałyśmy, co nie? A co do zaproszenia, przyjmuję i dziękuję. Kilka słów o mnie zamieszczę w piątek, pzodrawiam:)
OdpowiedzUsuńAle z Ciebie przesympatyczna osoba! Musiałam to napisać :) Tyle w Tobie ciepła... A jeszcze-nie-zięć to prawdziwy szczęściarz, skoro ma taką teściową - nie z kawałów :) Też uparcie czytam napisy na środkach chemicznych w łazience, jak nikt znam opisy kosmetyków ;))
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie się czytało wyznania szczęśliwego człowieka :)
OdpowiedzUsuńU mnie w domu małe dzieci, więc wanna to wciąż bardzo ważne miejsce czytania ;)
Przybij piątkę :) Także jestem Panną. Decyzja o rzuceniu palenia nagła i godna podziwu :) Nie każdy tak od razu rzucić potrafi, ludzie wielokrotnie wracają do tego nałogu, a Ty konsekwentnie raz i na zawsze, brawo :) Jeju jak mi się podobają Jack Russel Terriery, jakie te psy są z charakteru? Ciężko je wychować?
OdpowiedzUsuńLubię Cię.
OdpowiedzUsuńKsiążkówko Ewo - jestem najlepszym przykładem na to, że tylko wjechanie na ambicje działa. Może to powinien być stały element terapii jakiejś?
OdpowiedzUsuńMoniko - nie pamiętam w jakim stopniu wyczerpałyśmy temat, ale trochę sobie pogadałyśmy. Zawsze możemy powtórzyć.
OdpowiedzUsuńniedopisanie - mam taki felieton, zamieściłam go jeszcze na bloxie, bo tam zaczynałam, właśnie o czytaniu opisów na próbkach kosmetyków, jeśli masz czas i ochotę się pośmiać zajrzyj pod ten link http://notatkicoolturalne.blox.pl/2009/12/Probki-cierpliwosci-niesforne-mysli-czytelnika.html
OdpowiedzUsuńviv - nie ma lepszego miejsca do czytania w takich przypadkach. Tyko wody dopuszczaj, żebyś nie marzła :-)
OdpowiedzUsuńAneto - Jacki Russelle to psy z charakterem, jak każdy terier, a Jack ma 100% więcej w promocji, za free. Trzeba mieć do nich twardą rękę, ja traktuję Franka jak synka, a do tego byl antidotum na zabitego przez samochód Florka, też JR, więc miałam dla niego wiele pobłażliwości. teraz staram się to odwrócić, ale ciężko. Raz rządzę ja, raz on. Jest strasznie kochański, ale też i wariat. Mają nieprzebrane pokłady energii, nic tylko by się bawiły, ganiały za piłką (uwielbiają bawić się z dziećmi, ale nie można im ufać, bo maleńkie dzieci to raczej nie dla nich). No i są szczekliwe. Do bloku moim zdaniem się nie nadają, raczej do domu z ogrodem
OdpowiedzUsuńAgnesto - i nawzajem
OdpowiedzUsuńZnacie taką zabawę "100 pytań do" albo "Godzina zwierzeń". Przypomniały mi się młode lata. ;) Kasiu, fajnie siebie opisałaś w tych 15 odsłonach. Gratuluję odwagi. Nie każdy potrafi zdobyć się na tyle szczerości. Od nośnie kilku punktów mam tak samo. ;) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCiuchy kupuję dokładnie w taki sam sposób jak Ty :-). I też jestem spod znaku "mafia nie wybacza", aczkolwiek dużo mi trzeba, aby stracić do kogoś zaufanie, ale jak już to na zawsze... Wypisz wymaluj pan Darcy ;-). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńo sobie już opowiadałam: tutaj masz link: http://archer81.blogspot.com/2011/06/092.html
OdpowiedzUsuńherbatkę lubię także, najlepiej takie owocowe ewentualnie najzwyklejsza z cukrem i cytryną :) gorzkiej nie trawię, ble...
uwielbiam karmelowe latte, takie ze Starbucks'a albo Coffee Heaven, mogłabym je pić całymi dniami i nie zbrzydnie mi :)
fajnie tak czytać o sobie i poznawać tajemnice innych :D
Bardzo mi się podoba, jak o sobie napisałaś. Mogłabym przepisac punkt 9 - marzy mi się zobaczyć te same miasta.
OdpowiedzUsuń:)
Joanno - cieszę się, że ci przypomniałam młode lata :-) Jakieś pięć lat wstecz czyli :-)
OdpowiedzUsuńEireann - więcej nas takich, ufff
OdpowiedzUsuńarcher - no tak, przeczytałam i od razu wiedziałam, że wszystko wiem, że już wcześniej pisałaś, ale kiedy rpzyszlo mi wyznaczyć, nie mogłam sobie przypomnieć, kto jeszcze nie pisał?
OdpowiedzUsuńPiotrze - przegapiłam twój wpis o sobie, zaraz poszukam
OdpowiedzUsuńbeatrix - byczenie się na plaży nie dla mnie
OdpowiedzUsuńTo nam się zabawa rozrosła :D Tylu ciekawych rzeczy już się dowiedziałam o innych blogowiczach, mało nie przegapiłam Twoich 'sekretów' ;) Bardzo przyjemnie mi się je czytało, herbatkę uwielbiam, wypoczynek w obcych krajach to dla mnie także wsiąknięcie w uliczki, knajpki, różne miejsca, nie tylko leżenie na plaży. Z tym czytaniem wszystkiego, wszędzie, trochę też tak mam -jeżeli nie zabiorę książki to czytam instrukcje, ogłoszenia, regulaminy, zależy gdzie jestem, a w łazience obowiązkowo opakowania maści wszelakiej 8) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńbellatriks - dlatego ja zawsze w łazience mam książkę lub prasę, bo opakowania maści średnio mnie interesują. Pozdrawiam back
OdpowiedzUsuńTo sobie przeczytałam Gaduło:D Fajna babka z Ciebie! Ty i papierosy??? To mnie najbardziej zaskoczyło O.O, i ja chowałam się w wannie z wodą przed dziećmi żeby poczytać, albo do łóżka pod kołdrę, że się zdrzemnąć 10 min:DDD W łóżku nigdy mnie nie znalazły bom mała i chuda:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
PS. I nie znoszę zakupów!
mamurdo - ja niestety mała nie jestem, pozostala mi wtedy tylko wanna. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń