wtorek, 26 lipca 2011
Wiktor Hagen - Długi Weekend. Nemhauser powraca :-)
RECENZJA BIERZE UDZIAŁ W KONKURSIE ZORGANIZOWANYM PRZEZ SERWIS ZBRODNIA W BIBLIOTECE
Gdyby to chodziło o inną książkę, to bym sobie spać już poszła i wcale o niej dzisiejszej nocy nie pisała, ale pomyślałam, że to jednak zbrodnia wielka odłożyć pisanie o niej na kolejny dzień.
Jestem zagoniona jak chart na wyścigach, hmm, nihil novi, ale tym razem jakoś straszno się zrobiło, bo ani nie czytam, ani TV nie oglądam, DVD ani hu hu, magazynów nowych nawet nie dotknęłam, a na nic czasu.
Czytanie 'Długiego weekendu' było jednak taką przyjemnością, że ciemną nocą, kiedy już doczołgiwałam się do łóżka, koniecznie chciałam przeczytać kilka kolejnych rozdziałów, żeby nie wiem co, żeby oczy plastrami przylepiać. Zresztą plastry nie były potrzebne, ciekawa była, męża raczej powinnam jakoś spacyfikować, bo na mnie strasznie krzyczał, że druga w nocy, a ja czytam, a następnego dnia się nie podniosę do pracy.
Czekałam na tę premierę cały długi rok i wcale się nie zawiodłam. Wszystko mi się podobało, Nemhauser jest wdzięcznym bohaterem do lubienia, inteligentny, kochający ojciec, dobry mąż, żadnych wad chyba nie ma. Mario, jego partner policjant, może i przerysowany chwilami, ale czy ja wiem? Jakoś wierzę autorowi, w końcu tacy faceci się zdarzają. Trochę mi mało życia i rozgrywek wewnątrz komendy, ale w końcu to jednotomowe wydawnictwo, więc się czepiać nie będę, bez sensu by było dostać 600 stron do czytania tylko po to, żeby wewnątrz-smaczki były.
Ta powieść przypomina mi trochę skandynawski serial, które leci teraz na Ale Kino! - pt. Komisarz Winter. Tak sobie tam chodzą, pytają ludzi, pogadają tu, pogadają tam, przepytają tego i owego, pogrzebią w papierach, czasem główny bohater w łeb dostanie (Nemhauserowi Hagen tego zaoszczędził, ale mógłby w trzecim tomie wystawić go na jakieś bęcki czy przeczołgać pod kilem, tak dla 'wesołości'), takie normalne śledztwo, bez spektakularnych wyścigów rodem z amerykańskich filmów, a jednak wciąż ciekawe. A przy tym życie prywatne samego Nemhausera, ale i trochę tajemnic Maria i próba uczłowieczenia Potockiego. No właśnie, życie prywatne naszego głównego - bliźniaki, które mnie do rozpaczy doprowadzały. Wiem, że takie dzieci istnieją, mimo spokojnych i próbujących rozsądnie opanować sytuację rodziców, sama byłam świadkiem takich smagań u znajomych, ale wiedzieć, a o tym czytać ze szczegółami to dwie inne rzeczy. Normalnie gdybym była policjantem i miała broń w domu, naboje na wszelki wypadek zostawiałabym w samochodzie zaparkowanym dzielnicę dalej. Do tego stopnia podnosiły mi adrenalinę, że trzeźwiałam mimo zmęczenia. A podczas tytułowego długiego weekendu komisarz zostaje z dziećmi sam, bo jego żona jedzie do Amsterdamu by tam wziąć udział w wyścigu o pracę w Polsce. Naokoło wszyscy dyskutują, gdzie spędzą wolny czas, a Nemhauser zostaje na straży w komendzie i w domu. Jak pech, to pech, zostaje zamordowany ekolog i to dopiero początek. A komisarz jeden, Mario wyjechany, Dunia, zawsze tak pomocna i pod ręką, też już spakowana i jedną nogą poza Warszawą ... tak tu cicho o zmierzchu.
Ach ta Warszawa, u Hagena jak żywa. Mieszkałam tam kilka lat, wiem jak wygląda i jaki ma klimat, kiedy jest wyludniona w długie weekendy lub letnią porą. Zakamarki, uliczki, to wszystko tam jest z dokładnością kartografa, ale nienachalnie nakreślone.
'Rozmowa' o tej książce nie byłaby pełna gdyby nie wspomnieć o Czarnym Tadku i kulinarnych występach Nemhausera tamże. Tym razem nie dość, że musi godzić pracę, opiekę na dziećmi i wieczory w kuchni u Jasia, to jeszcze dostaje cynk, że restaurację odwiedzi znany krytyk kulinarny, który kosi wszystkie miejsca, w których jada, jedno po drugim. Suchej nitki na nich nie zostawia. Nic dalej nie zdradzę.
Trudno mi o tej powieści pisać, bo z każdą kolejną częścią tracę dystans, zaczynam traktować bohatera jak znajomego od którego co jakiś czas dostaję wieści -'jak sprawy, jak zlewy'? - i smutno mi, kiedy musimy znowu, nie wiadomo na jak długo, stracić się z oczu. Normalnie mam nadzieję, że się będę wraz z Nemhauserem starzeć.
Byłam zachwycona pierwszą powieścią Hagena - pt Granatowa Krew (pisałam o niej TU), 'Długi weekend' też pozostawia mnie wielce kontentą. Polecam z całego serca - polskie i dobre. Proszę o więcej :-)
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dobry kryminał zły nie jest a skoro zachwalasz, to z chęcią przeczytam:). Oczywiście zacznę od pierwszej części. Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie czytania. Swietny kryminal. A poniewaz nie czytam polskich kryminalow, tym bardziej fajny, inny, cos nowego i swiezego. Po pierwsza czesc na pewno siegne tez.
OdpowiedzUsuńNo no, zapowiada się wspaniale. :) Muszę się zapoznać bliżej z tym panem. :)
OdpowiedzUsuńkasandro - koniecznie sięgnij, on jest w stylu klasycznej powieści kryminalnej, uprawianej teraz też przez Skandynawów, świetny
OdpowiedzUsuńMoniko - warto, pierwsza równie dobra jak druga i na odwrót :-)
OdpowiedzUsuńEwa - koniecznie musisz to nadrobić, nie odkladaj. Wiem, jak to jest u moli, wciąż coś nowego do czytania i niektóre tytuły umykają, ale ten wart jest wyhaczenia z tej masy
OdpowiedzUsuńChyba nie powinnam się wychylać w tym Towarzystwie z tym komentarzem wychylać, ale zaryzykuję: ja niestety twórczości pana Hagena nie znam :( Jednakże po tej recenzji zamierzam to zmienić! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAgnieszko - Wiktor Hagen wszedł na scenę Granatową krwią w zeszłym roku i teraz Długim weekendem, masz prawo go jeszcze nie znać, ale kiedy ukaże się trzecia (afirmuję zauważcie, nie jeśli, a kiedy :-) to już będzie obciach, haha. A tak na poważnie to dla ludzi którzy dużo czytają czasem trudno jest ogarnąć wszystko i wszystkich autorów. Nie bój nic, przeczytasz i będziesz update'owana
OdpowiedzUsuńDo kryminałów nie trzeba mnie zachęcać, a po takiej recenzji tym bardziej :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kryminały, dlatego z przyjemnością sięgnę po Hagena, bo jeszcze nie miałam przyjemności spotkać się z Nemhauserem :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się tylko - jak mogłam przegapić jego zeszłoroczny debiut...
AgnieszkoWawko - ja też lubię dobre kryminały
OdpowiedzUsuńClaudette - też mnie to zastanawia, bo chociaż słyszec musiałaś. No, ale nic straconego, zawsze możesz nadrobic
OdpowiedzUsuńNo to już zamawiam, czekałam, aż się wypowiesz. Jeśli zarwę noc, to przez Ciebie:-)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię taki styl kryminałów, europejskie naprawdę mają w sobie coś czego bardzo brakuje amerykańskim.
OdpowiedzUsuńPolecam Ci serial brytyjski "Luther" - naprawdę dobry - z amerykańskim filmem niemający nic wspólnego. To taki miniserial, ale obejrzałam dwa sezony i jest rewelacyjny.
A książek na pewno poszukam. Pierwszej i drugiej części.
Pozdrawiam.
Aniu - oj zarwiesz, bo do tego jesteś warszawianką i jeszcze bardziej poczujesz smaczki. A ja zaczęłam Twoją, chociaż jeszcze Toibin na tapecie, ale tak tylko zerknęłam do środka, tylko dwa zdanka i utonęłam, wessało mnie w przestrzeń powieściową, ssssss Kocham Cie
OdpowiedzUsuńBeatrix - muszę sobie sprawdzić na Amazon teraz mają przeceny, może kupię na dvd. Luthera już dawno chciałam obejrzeć, słyszałam wiele dobrego
OdpowiedzUsuńMają też po polsku? Ja mogę po angielsku, ale małżon woli jednak po polsku
Nie wiem - w Polsce to mało znany serial. Ja oglądałam na iitv.info - tam jest z napisami polskimi.
OdpowiedzUsuńbeatrix - właśnie zajrzałam na tę stronę. Ale fajna, nie wiedziałam, że takie istnieją. Ja nie oglądam nic online, w ogóle na kompie nie lubię,ale spróbuję.
OdpowiedzUsuńO "Długim weekendzie" słyszałam wiele dobrego,a twoja recenzja uświadomiła mi tylko, ze na prawdę warto przeczytać tą pozycję ;D I te zdanie, chyba zachęciło mnie najbardziej : "Czytanie 'Długiego weekendu' było jednak taką przyjemnością, że ciemną nocą, kiedy już doczołgiwałam się do łóżka, koniecznie chciałam przeczytać kilka kolejnych rozdziałów, żeby nie wiem co, żeby oczy plastrami przylepiać. "
OdpowiedzUsuńKasiu - iitv jest super. Na szczęście mam internet w tv, ale pamiętaj, że tam jest limit - nie taki tragiczny, tylko pomiędzy odcinkami trzeba odczekać ok. godziny.
OdpowiedzUsuńJa obejrzałam mnóstwo seriali z tej strony.
Polecam również Tobie i mężowi "V" - jeśli lubicie s-f. Świetny - bardzo wciągający.
:):)
Meme - ja mam zawsze problem z Tobą, bo jednak jesteś młodsza i namawianie cię do jakiejś książki to ryzyko,, że Ciebie akurat nie zachwyci
OdpowiedzUsuńbeatrix, miedzy odcinkami odcinków, czy odcinkiem pierwszym i drugim?
OdpowiedzUsuńNa raz to można obejrzeć tak około jeden cały i prawie cały drugi - zależy jakie są długie.
OdpowiedzUsuńPotem trzeba odczekać około godziny.
Albo po prostu codziennie po jednym.
Niestety ten jeden minus jest. Ale ja często korzystam, bo w tv jak jest jakiś fajny seial to bardzo późno albo przerywają w połowie sezonu.... itp. No i szansa na obejrzenie takich, których u nas wcale nie ma.
:)
Właśnie wypożyczyłam "Granatową krew" i wiele sobie obiecuję po tej lekturze :)
OdpowiedzUsuńbeatrix, to już chyba sobie na Amazon zajrze.
OdpowiedzUsuńEireann- trochę się przestraszyłam, ze ci się nie spodoba. Ale mnie bardzo i tego będę się trzymać :-)
OdpowiedzUsuńNa ALLEGRO kupiłam wczoraj Alicję Marecką i jej CZTERY MIESIĄCE. Będę czytać w weekend najprawdopodobniej. Jacek kupił MILLENIUM o którą to książkę zapytywałam Ciebie. Miałaś rację, czyta bez wytchnienia i planuje kupować następne. Pozdrawiamy ciepło, letnio, kwiatowo, słodko, miło i trochę zwariowanie.............
OdpowiedzUsuńOla i Jacek
Olu i Jacku - wcale się nie dziwię, że Millenium przypadło do gustu, po prostu nie mogło być inaczej, a Cztery misiące to jest swietna lektura na niedzielne popołudnie przy ulubionej muzyczce (chociaż ja ostatni przestałam słuchać muzyki przy czytaniu, bo jak mi się coś baaardzo spodoba to sie zrywam i tańczę albo wyję na całe gardło), ale filiżanka kawy/herbaty to już baaardzo pożądana. Pozdrawiam do miłego
OdpowiedzUsuńPosiadanie takich literackich wspomnień to coś wspaniałego :)
OdpowiedzUsuńDomi - moje wszystkie wspomnienia są z książką w tle, bo ja czytam w każdej sytuacji, nawet kiedy mi źle i wtedy pamiętam, co mi pomogło to przetwać, czyli jaka książka
OdpowiedzUsuń