Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Właściwie szczerze mówiąc, nie myślałam o tym, po prostu potraktowałam tę powieść jako lekkie czytadło, bo wcześniejsze takie były, a ja przed samymi swiętami takich właśnie szukałam. Wzięłam do ręki i z marszu dostałam między oczy. Od razu zorientowałam się, że nie będzie lekko, nie będzie fajnie, nie będzie wesołych obrazków z wiejskich pensjonatów, kobiet, którym się same sklepy otwierają, a przyjaciele walą drzwiami i oknami.
I dobrze.
W zamian dostałam dobrą powieść, dojrzałą, kobiecą, nic nie udającą, świetnie napisaną kronikę zdrady.
W zdradzie nie ma nic pięknego, nie można tam wstawić wesołych wstawek, ujutnych obrazków, bo się po prostu nie da.
Zdrada zawsze jest klęską. Zawsze ma ojca i matkę, przeważnie polega na tym, że ludzie, którzy się ze sobą wiążą, mają inne oczekiwania, inne plany i cele i nie mają ani mądrości w sobie, żeby to zauważyć, ani wreszcie odwagi, kiedy już się zorientują, żeby się do tego przyznać. W przypadku bohaterki powieści jest łatwiej, bo nie ma dzieci, gdyby były, książka musiałaby mieć dwa razy więcej stron. Dobrze, że tak nie jest, bo skoncentrowanie się na parze dwojga ludzi, którzy budują (?), a potem rozwalają związek, jest bardzo ciekawe i pewnie dla niektórych pouczające i oczyszczające. Zresztą mamy tu trzy zdrady, bo jeszcze i wątki poboczne też nam dodają dużo w tym temacie. Bardzo to ciekawe.
Książka szczera, chociaż nie sugeruje, że oparta na faktach z życia. Szczera w tym względzie, że niczego nie próbuje kamuflować, tłumaczyć, zdrada to zdrada, związek do kitu, to związek do kitu, a inercja, jest po prostu tym czym jest i nie ma na nią usprawiedliwienia. Jest tylko nadzieja, że się kobieta lub mężczyzna obudzą z letargu i coś uczynią, bo tak dalej być nie może.
Magdalena Witkiewicz bardzo mnie zaskoczyła tą powieścią, odeszła daleko od wizerunku pisarki łatwej i przyjemnej, na rzecz bardziej wymagającej literatury kobiecej. Nie ma nic złego w czytadłach, ale w moim wieku nie ukrywam, że szuka się już czegoś więcej niż ukrytych za bluszczem domów.
Bardzo smakowita to była lektura, chociaż z łyżką dziegciu, chociaż może niełatwo, naprawdę warto, jak mawia klasyk. Zresztą panowie też by mogli poczytać, dowiedzieliby się więcej o kobietach. Polecam.
Dodam, że jest ładnie wydana, miła dla dłoni faktura okładki i bardzo poręczna, bez problemu zmieści się w damskiej torebce. Wszystko w niej jest takie ciepłe i puchate, jakby miało złagodzić treść.
Tymi słowami: 'Nie ma nic złego w czytadłach, ale w moim wieku nie ukrywam, że szuka się już czegoś więcej niż ukrytych za bluszczem domów' - trafiłaś w samo sedno. Podpisuję się pod nimi wszystkimi kończynami :)
OdpowiedzUsuńA co do książki, to zainteresowałam się nią już jakiś czas temu. Zdrada to temat, który był, jest i będzie zawsze aktualny, a do tego, jak wspomniałaś, jest to bardziej wymagająca literatura kobieca, a takiej nam trzeba :)
Evito - ta powieść jest nie za długa, nie za krótka, a w sam raz. Ma w sobie całą mądrość i głupotę takich sytuacji. Bardzo mnie zaskoczyła naturalnością, brakiem zadęcia, bez moralizowania, ale też zbędnego usprawiedliwiania. Gdybym miała za sobą takie przejścia, pewnie więcej emocji by wzbudziła, a tak, było ich tyle, ile trzeba. Swietnie zbalansowana historia
UsuńPo takiej recenzji z pewnością zapamiętam,że tytuł należy mieć na uwadze :)
OdpowiedzUsuńDomi, oj tak, na pewno
UsuńBardzo dobra recenzja, świetnie uchwyciłaś treść książki.
OdpowiedzUsuńMnie się książka również bardzo podobała - szczególnie za tą szczerość wypowiedzi. No i, że były to raczej przedstawione suche fakty, a nie użalanie się i roztrząsanie tego co co się stało.
Magdo - najlepszy ten brak użalania, to fakt
UsuńW tym wysypie kobiecych książek o miłości łatwo można przegapić perełkę. Jakoś nie mam przekonania do polskich czytadeł na ten temat. Ufam jednak Twoim recenzjom i może w wolnej chwili się skuszę. Zobaczymy!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło!
Olu, ona raczej nie o miłości, a o jej dotkliwym braku i potrzebie poszukiwania, nie wchodzeniu w kompromisy, które niszczą
UsuńO książce słyszałam nie raz, ale jeszcze nie miałam okazji jej przeczytać, chociaż planuje.
OdpowiedzUsuńDonna, wiem jak to jest, ludzie piszą, człowiek słyszy, ale się nie rzuca do księgarni. Mam nadzieję, że wpadnie ci w ręce, bo dobra jest i tyle
UsuńNie ma bata- wpisuje na listę do przeczytania, narobiłaś smaka, czuję, że będzie mi się podobać.
OdpowiedzUsuńMonika, myślę, że tak
UsuńAch, że etż teraz nei jestem nastawiona na literaturę obyczajową:). No ale ciesze się, że przetestowałaś autorkę i zweryfikowałaś z wynikiem pozytywnym:).
OdpowiedzUsuńFilety - ale to zabrzmiało - przetestowałaś, zweryfikowałaś, poważnie jakoś. A tak naprawdę lubię polskie i sięgam wciąż i zawsze zaciekawiona, z nadzieją, ze bedzie dobre
UsuńNie piszę na swoim blogu książkowych podsumowań i noworocznych planów, bo i po co? I tak wybiorę to na co w danej chwili mam ochotę. Chciałabym jednak zrobić w tym dniu coś wyjątkowego. Mianowicie wyróżnić ten oto blog, a osobie, która się za nim kryje, życzyć wszelkiej pomyślności, jeszcze większej popularności, wielu cudownych przygód lekturowych oraz najcudowniejszych czytelników w internetowym świecie i realnym życiu.
OdpowiedzUsuńYenn - zaczerwieniłam się ;-) Dziękuję za miłe słowa i za życzenia. Cieszę się, że tu trafiłaś, zachęcam do komentowania i dyskusji, bo cóż by to było wszystko warte bez ścierania się poglądów i ich wymiany
UsuńZdrady, nawet nie zapowiadam, bynajmniej!
OdpowiedzUsuńBędę wiernie zaglądała.
Pomyślności w Nowym Roku Kasiu, pomyślności wszystkie siostry i bracia - w blogach :)
Ewo - i dla Ciebie wszelkich błogosławieństw życzę. I cieszę się, ze nie znikasz
UsuńUff - ciekawie się zapowiada. Kolejka książek czekających na przeczytanie niebezpiecznie mi się wydłuża, ale i tak ją dodaję. Ciekawe, czy będę miał takie same wrażenia :)
OdpowiedzUsuń