piątek, 4 stycznia 2013

O czym mówię, kiedy czytam o triathlonie


Dostałam propozycję odsłuchania tej książki i pomyślałam - chyba się pomylili, ja?
Byłam bardzo sceptycznie nastawiona, bo wiedziałam mniej więcej o czym to, a ja niestety od lat nie mogę znaleźć w sobie motywacji do ruszania się, poza marszami z psem, a już do morderczych treningów to nic w życiu by mnie nie zmusiło. Nie raz mówiłam i powtórzę jeszcze raz, że ja ze sportów do najbardziej lubię siedzenie w fotelu i czytanie. 
No, ale to jest książka do słuchania, więc ruchowi nie zaszkodzi, a poza tym Bartłomiej Topa mnie skusił, bo jego głos uwielbiam, zresztą jak i całego aktora. 
Zarzuciłam na empeka, a żeby nie być jak ten dupek leniwy, kiedy inni (czyli Łukasz Grass) piszą o sporcie, wzięłam się ubrałam w ciuch sportowy, Adidasy, płaszcz, kamizelkę odblaskową, bo to już ciemnica była, do tego latarkę na szyję, bo na odcinku dom-droga główna nie ma żadnych latarni, empeka też na szyję, szelki na psa (nigdy nie wiem, jak to cholerstwo założyć), smycz do ręki - na tym etapie byłam już tak zmęczona, że guzików nie mogłam znaleźć do załączenia sprzętu. Ale ja jestem twarda nie miętka, włączyłam audiobooka i w drogę. 
Na początku Łukasz Grass, kiedyś dziennikarz telewizyjny, między innymi TVN (pamiętam i go lubiłam bardzo), teraz radiowy, ale ja nie słucham tej stacji, więc nawet nie wiedziałam, opisuje swoje stanowisko wobec współczesnych mediów, dlaczego poczuł się wypalony, zmęczony, skąd decyzja o opuszczeniu pracy marzeń (dla niejednego), jak dokonała się w nim iluminacja i zmiana stanu życia. Pomyślałam - oł noł, kolejny frustrat, i to nawet nie złośliwie, ale ze smutkiem, bo ludzi pogubionych (włączając mnie) teraz coraz więcej.
Ale słucham i wsiąkam, bo mądrze facet gada i nic w tym frustracji nie ma, jest za to rozsądna argumentacja, szczególnie trafia do mnie w momencie opisywania tego, co się działo przy okazji zabójstwa małej Madzi i tego całego show, jak go to wszystko zniesmaczyło. Tak się zasłuchałam, że niefortunnie nogę postawiłam i trach - ból w łydce, nagły i mocny, dokuśtykałam do domu, ale nie przeszło tego wieczora i kolejnego dnia też nie. Poszłam do lekarza, a ten - naderwany mięsień czy jakoś tak - zawyrokował. No żesz ty, pomyślałam, ja tu zamierzam się rozruszać, a mię kłody po nogi nasze donegalskie drogi rzucają. 
Kilka dni przerwy, ale już sprzątanie mnie wołało, bo święta, więc trzeba było się w garść wziąć i do roboty, a nie ma lepszego sposobu na to od słuchania książek. 
Nic mnie nie interesuje jak się sportowcy do zawodów przygotowują - tak myślałam, kiedy przyszło do części o triathlonie. Co to jest? Dyscyplina gdzie najpierw się płynie, potem jedzie rowerem, a następnie biegnie. W wersji olimpijskiej to odpowiednio 1,5 km-40 km- 10 km, a w wersji Ironman 3,8 km-180,2 km i 42,195 biegu. Na tę drugą wersję nie ma się kilku dni tylko kilkanaście godzin. Przebieranie się liczy się do ogólnego czasu. Jakieś szaleństwo, od razu przyszło mi do głowy. 
Nie mogłam się jednak oderwać od tych zapisków z przygotowań, kibicowałam mu, wręcz czułam nie tylko adrenalinę, ale i endorfiny, od razu szybciej zaczęłam się ruszać i humor mi się poprawił. 
Rozumiem dlaczego pan Grass musiał coś zmienić w życiu, świetnie to wytłumaczył i założę się, że wielu mogłoby się podpisać pod jego zwierzeniami. Podziwiam, że wybrał tak trudną drogę, mógł przecież zapisać się do jakiegoś wypasionego fitness clubu i tam machać wajchami od tego urządzonka, co mnie się bardzo podobało, ale nam jedyny taki klub w mieście zamknęli, więc mi machanie odpadło. Ale nie, poszedł najtrudniejszą drogą i pokonuje siebie, codziennie nie dając się podszeptom wewnętrznego lenia, który mówi - dzisiaj odpuść; na każdych zawodach, kiedy wydaje się, że zmęczenie jest już tak wielkie, że straci przytomność. Ten sukces rzutuje na całe życie, każdy by tego chciał. 
Założę się, że niejeden po odsłuchaniu tego audiobooka, zacznie się ruszać. 
Nawet ja, człowiek kanapy, zaczęłam czuć taką potrzebę, chociaż wiem, że triathlon nie dla mnie, na pewno postaram się ten ogień cały czas utrzymywać i coś przedsięwziąć. Cieszę się, że mnie tematyka nie zniechęciła i polecam każdemu - gospodyni domowej, facetowi uprawiającemu sport, nastolatkowi czy pięćdziesięciolatkowi z brzuchem - każdy tam coś dla siebie znajdzie, mam nadzieję, że będzie to odmiana stylu życia, jeśli był mało ruchliwy.
Zależało mi, żeby właśnie o niej napisać dzisiaj, na początek roku, chociaż nie wierzę w postanowienia noworoczne, myślę, że dobrze się to wpisuje w ogólny trynd. 
Żal mi tylko, że nie ma jej w języku angielskim, bo pewnie spodobała by się mojemu jeszcze-nie-zięciowi. 

Kiedy piszę tę notkę, słucham radia Chilli Zet, a tam Mietek Szcześniak śpiewa
"Nie bój się chodzenia po morzu
Nieudanego zycia
Wszystkiego najlepszego
Przytul w ten czas nieludzki swe ucho do poduszki
bo to co nas spotyka przychodzi spoza nas"

No to ja przytulam swe ucho do audiobooka i myślę - sama mnie ta książka znalazła, przyszło spoza mnie,  może to jakiś znak, że zdrowiej jednak, zamiast tylko czytać i mózgiem ruszać, jeszcze i zdrowia sobie dodać wysiłkiem fizycznym?  Pytanie retoryczne, jakby kto nie wiedział :-)
 

24 komentarze:

  1. Chyba muszę się w tą przenośną motywację zaopatrzyć, bo od dawna nie umiem się zmusić do niczego więcej niż długich spacerów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniej zmotywowanej osoby przed odsłuchaniem tej książki ode mnie, na całym świecie byś nie znalazła. Ale mnie porwał Łukasz Grass swoim podejściem i szczerością, bo u niego nic łatwo nie jest, a jednak wychodzi

      Usuń
    2. Kupię dla męża. U nas to on jest sportowcem. Od kilku lat biega w maratonach (a co, chwalę się). W zeszłym roku po raz pierwszy wziął udział w triathlonie. Wiem ile to kosztuje wyrzeczeń i treningów. Na dniach musi podjąć decyzję, gdzie wystartuje w tym roku - w Gdyni czy w Poznaniu. Swoją pasją zaraził już dzieci - w tym roku wystartują w Poznaniu w triathlonie dla dzieci:. Zamiast dobranocki czasem idą oglądać filmiki z Ironman - a potem cała trójka się nakręca i marzy:)))) A może kupię dla siebie, by w końcu się ruszyć. Bo aż mi głupio:) Choć ostatnio zabraliśmy się całą czwórką do lasu - na trening. Nie muszę mówić, jaka u mnie kondycja:(((( Do czego zmierzam - to faktycznie może stać się ważnym elementem w życiu - i może to być faktycznie ciekawy materiał na książkę:)

      Usuń
    3. be.el Łukasz Grass prowadzi stronę dla triathlonistów, znacie? Uważam, że taki styl życia całej rodziny to najlepszy model. My już raczej w to nie uderzymy, ale więcej ruchu wskazane. A książkę czy audio polecam po stokroć, mąż będzie na pewno zadowolony, albo słuchajcie sobie jej wraz z dziećmi, pomińcie tylko części pierwszą o telewizji (dzieciom nie puszczajcie, bo po co im o wypaleniu słuchać)

      Usuń
  2. Miałam znajomego triathlonistę, stąd znam ten ciekawy sport. Wśród moich obecnych znajomych jest tez sporo entuzjastów różnych dziwnych połączeń, typu kolarstwo i bieg, bądź wspinaczka wysokogórska. Gdy spotykamy się na maratonach, nie możemy się nagadać, bo tyle jest ciekawych wspomnień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ruda - czyli znasz z autopsji. Zazdroszczę. U mnie w rodzinie nigdy nie się sportowano i trochę mam żal o taki model przyswojony

      Usuń
  3. Szukam coś do poczytania uszami, bo kończę Pod słońcem Toskanii, no i chyba znalazłam:-)
    Lubię się ruszać, bo sama po sobie wiem, że dodaje mi to hormonów szczęścia! Wczoraj też leń się odezwał we mnie i mówił, nie idź! Ale się zmobilizowałam i na zumbie było cudownie, muzyka i ruch , to jest TO. Dziś też lecę:-)
    Kasiu, a Ty już możesz spacerować?
    Mariola
    poleć mi coś jeszcze z audio:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest audiobook dla Ciebie Mariolu.
      Polecę coś, a najlepiej kliknij może w tag audiobooki u mnie i zobacz, co już zrecenzowałam. Jak tylko znajdę chwilę, napiszę więcej tytułów

      Usuń
    2. Ok :-)
      Dzięki
      Mariola

      Usuń
  4. Kasiu jest oferta na gruponie w sklepie na audiobooki, poczytaj.
    Chyba warto, pewnie kupię
    Mariola

    OdpowiedzUsuń
  5. Interesująco brzmi, a jeszcze jak by miało pomóc w podejmowaniu wysiłku byłoby super.
    Kasiu myślałam,że zaglądniesz, gdyż mam dla Ciebie małą niespodziankę.Jeżeli Cię to interesuje to jest tu http://natanna-mojezaczytanie.blogspot.com/2013/01/nagroda-za-goszczenie-na-blogu-w.html.
    Pozdrawiam w Nowym Roku.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. natanno - ależ zaglądam, tylko teraz córka w domu do niedzieli i staramy się jak najwięcej razem. Między innymi gramy, relacja na Z babskiej perspektywy moim co-dzienniku.
      Na pewno bym nadrobiła wszystkie wpisy, ale dzięki za linka już się udaję zobaczyć

      Usuń
  6. Też poczułam się wielkim wyrzutem sumienia po tej książce. Ale motywująca mocno :)I podobnie jak Ciebie, ujęła mnie rozsądna (i nieoderwana od rzeczywistości) argumentacja.
    Pozdrawiam ciepło i ruszajmy się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anka, ta książka jest tak napisana, ze zdziwiłabym się, gdyby ktoś się jej czepił

      Usuń
  7. Bardzo podobała mi się książka Łukasza Grassa. Mimo, że triathlon jest ostatnią dyscypliną jakiej uprawiania bym się podjęła, to zmagania autora ogromnie mnie wciągnęły.
    A jak podobał Ci się głos Bartosza Topy? Dla mnie Miodzio !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rr-odkowa - głos Topy, a raczej głos plus interpretacja - fenomenalne. On w ogóle jest super

      Usuń
    2. Dokładnie :) Podejrzewałam, że też Ci się podobał. Ja B. Topę lubiłam chyba od zawsze, ale absolutnie kupił mnie tą akcją w telewizji śniadaniowej, kiedy to udawał człowieka z autyzmem, a prowadzący nie mieli pojęcia o co chodzi.

      Usuń
    3. to było świetnie zagrane i odważne, można było się spodziewać, że wiele ludzi nie dowie się, o co chodziło i będzie roznosić ploty, że się naćpał

      Usuń
  8. Wiele razy zaczynałam bieganie, i jakoś nie mogę. Mąż biega, ale z nim to jeszcze gorzej niż samej...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja chyba nie dam rady biegać, ale spróbuję szybkie marszobiegi z kijami. Tylko wtedy pies ucierpi, bo kije = pies w domu

      Usuń
  9. Dla mnie triathlon zdecydowanie odpada, przynajmniej na razie. Oczywiście audiobook cały czas jest naszykowany do wysłuchania, jednak przed nim mam jeszcze "Nielegalne związki". Szczerze mówiąc, książka zbiera same pozytywne opinie, jednak boję się, że mnie nie zmotywuje. :) Ale w końcu przesłucham i się przekonam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewka - nie bój się braku motywacji, jeśli nawet nie, to i tak ci sie spodoba. Nie było większego sceptyka ode mnie.

      Usuń
  10. Wiesz co? Jakoś mnie zainteresował ten temat. Kupiłam wczoraj, sciągnełam i już wysłuchałam. Nie dość że chłopak tylko ciut młodszy ode mnie, to prawie ziomal ;)Mieszkałam w Gryficach w czasie kiedy on mieszkał Resku. To z naszej jednostki jezdziły te ruskie czołgi na poligon do Drawska :)
    Ale nie o tym chciałam pisać. O triatlonie słyszałam ale nigdy nie zainteresowałam sie na tyle zeby go uprawiać. Ale przy nowym Roku i przy zmianie kodu (ech) chce coś zmienić w swoim życiu. Lukasz trafił w to co właśnie myślę : nie chcę obudzić mieć 60-lat i nadal czekać na ziszczenie marzeń. Nie jest moim marzeniem zostać sportowcem. Ale jeżeli sport ma mi pomóc poukładać moje życie, to dlaczego nie.
    Idę próbować. Teraz. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monique - ja ma też niecierpliwość w nogach po przesłuchaniu tej książki. Ale ten Łukasz namieszał,co?

      Usuń

Z powodu zalewu spamu, wyłączyłam możliwość komentowania anonimowego. Przepraszam