Wciąż mi się wydaje, że zaskoczyć mnie trudno, przynajmniej w kwestii czytania.
Okazuje się, że nie tak znowu. Wzięłam do ręki książkę Andrzeja Gumulaka 'Drugie piętro' i wsiąkłam.
Lubię starszych ludzi. Zawsze tak było. Przyjaźniłam się, oczywiście na odpowiednim poziomie, z rodzicami niektórych moich przyjaciółek, zawsze lgnęłam do towarzystwa bardziej doświadczonych, a ich opowieści zawsze mnie interesowały.
Nic więc dziwnego, że jak tylko zorientowałam się, że głównymi bohaterkami są dwie kobiety w wieku mocno balzakowskim - Lidia i Helena, pozostało mi tylko umościć się wygodnie, bo zapowiadała się uczta.
Lidia to emerytowana baletnica i nauczycielka baletu. Helena niegdysiejsza diva operowa. Obie zetknął los jeszcze na początku wojny, razem przyjechały do Warszawy i zaczęły pracę w tym samym teatrze. Prawie siostry. Co więc się stało, ze teraz jedna mieszka na drugim piętrze, druga na trzecim, nie rozmawiają ze sobą od wielu lat i działają sobie na nerwy? U Lidii mieszka młody dziennikarz, zaczynający dopiero karierę w stolicy, ale już o dosyć ugruntowanej pozycji, do tego w dziele kulturalnym, czyli to, co tygrysy lubią najbardziej. Lidia traktuje go nie tylko jak lokatora, ale prawie jak rodzinę. Zresztą swojej nie ma. Pewne upalne wczesne popołudnie zmieni bieg wydarzeń i będzie przyczynkiem do wzmożonych działań, a te znowu przywiodą wspomnienia i dowiemy się czegoś więcej o tym, co działo się w czasie wojny, wczesnych latach PRL, a także skąd ta niechęć obu pań.
Powieść ma atmosferę gawędy starszej ciotki albo sąsiadki. Nie jest jednak płaczliwa, ani pełna jęczącego rozpamiętywania, jesli tego się obawiacie. Lidia, chociaż ledwo człapie, wciąż przekrzywia jej się peruka (zawsze miała słabe włosy), ma pełno energii i pomysłów na życie. Nie biadoli, tylko działa. Najpierw jesteśmy przekonani o jej dobrych intencjach, potem tracimy to przekonanie, a jak się ostatecznie okazuje, musicie doczytać sami (całkiem jak w tej reklamie cyfryzacji - a mordercą jest...)
Powieść jest po prostu dobra. Czyta się gładko, wprawdzie zastanawiało mnie, czy trzeba tak ciągle trzymać nas w 'niepewności' skoro i tak podejrzewamy, o co chodzi, ale potem sobie odpuściłam - taka wola autora, niech mu. Zresztą nie to mnie najbardziej frapowało, co ukryte, tylko co dalej ze starszymi paniami. Do tego wspominki PRL-owskie - uwielbiam, wojenne - nie wiem, czy nie bardziej.
Polecam z czystym sumieniem i będę wyczekiwać kolejnych powieści tego autora.
Na koniec spytam - czy możecie mi wyjaśnić, co jest na okładce. Co ona ma na ramieniu?
Na ramieniu ma oddech grafika biegłego w fotoszopie, który z tkanki sweterka uplótł węża.
OdpowiedzUsuńHahaha :D
UsuńPiotr, co ja bym zrobiła bez Twojej wszechstronnej wiedzy :-)
UsuńNa ramieniu ma pryszcze, rozdrapane, czerwone :).
UsuńA tak to ma sweter rozmiar lokarora, ktory spada z ramion o rozmiarze tancerki, 34/36 i dlugi rekaw kryje zziebnieta, powykrecana reumatyzmem dlon, ktora przed chwila podrapala ramie. Pchly czy spozniony tradzik mlodzienczy?
Dla mnie Kasiu, to końcówka rękawa od swetra:-) tak jak człek sobie rękę zegnie i weźmie do góry, taki koniec ,,obszarpaniec"
OdpowiedzUsuńMariola
spojrzałam Twoimi oczami i faktycznie tak może być
UsuńPrzeczytałam, za szybko zgadłam intencje autora, odłożyłam na półkę i zapomniałam, że w ogóle ją mam..
OdpowiedzUsuńKasiu, intencje faktycznie były jasne, ale ja się skupiłam na stosunku pań do siebie, bo miałam w domu kiedyś dwie takie i widziałam wiele podobieństw, autor to dobrze przedstawił.
Usuńprzeczytałabym, choćby i dla samej kamienicy z charakterem (niekoniecznie z zapachem moczu na klatce)
OdpowiedzUsuńbluu, stara, warszawska, pokoje wysokie, duży metraż - mniam
UsuńInteresująca, też lubię opowieści o ludziach starszych, z którymi kontakt zawsze lubiłam i lubię, szczególnie odkąd brakło takich osób w mojej rodzinie i stałam się najstarsza. Poszukam.)
OdpowiedzUsuńNatanno - tutaj panie są na pierwszym planie zdecydowanie i bardzo przypominają mi dwie z mojej rodziny, może stąd ten sentyment
UsuńI to mnie cieszy, gdyż to właśnie pań mi brakuje najbardziej.)
UsuńLubię takie powieści w stylu gawędziarskim, 'wspominkowym' i podobnie jak Ty, lubię przebywać wśród ludzi starszych. Mają czasem naprawdę sporo do powiedzenia, a wystarczy ich tylko wysłuchać i poświęcić trochę czasu :) Na szczęście mam jeszcze babcię i często urządzamy sobie takie wieczorki przy herbacie, babcia opowiada albo uczy Zuźkę (moją córkę) robić na drutach czy szydełkować ;))
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym przeczytała tę książkę :)
Evito - jakże Ci zazdroszczę, odkąd odeszła moja prababcie Michalina (po niej córka ma imię), nie miałam takiej starszej osoby, która by nie tylko opowiedziała, ale i z wnukami miała czas spędzić
UsuńNie słyszałam nigdy o tej ksiażce, dzięki za polecenie, na pewno jej poszukam i przeczytam.
OdpowiedzUsuńmnie się podobała bardzo
UsuńBabcia, która ma pełno energii to dla mnie coś nowego. Moja babcia ze strony mamy ciągle mówi o tym, że jest już stara i niedługo umrze, a ta ze strony taty większość czasu poświęca na biadolenie na mojego dziadka. Tak może w takim razie sięgnę po tę książkę, kiedy to gadanie mnie zmęczy. :) Ale żeby nie było: kocham moje babcie, tylko bywają trochę męczące. :)
OdpowiedzUsuńEwka, dla mnie też, bo moja babcia była mistrzynią jęczenia i 'nie robienia bo się nie da', a ta tutaj zupełnie inna. przyjamnie mi było o niej czytać
UsuńJak juz gdzies pisalam (na bloxie chyba przez pomylke) - to rekaw jest taki dlugi ze cala dlon mozna schowac. Jesli sie tak lubi to wlasnoreczne zrobienie swetra pozwala na dowolne fanaberie.
OdpowiedzUsuńNa tej okladce bardzo mi sie podoba zestawienie siwy warkocz/srebrnoszary sweter. (Sama bym taki sweterek chciala, hehe) Historia tez zapowiada sie ciekawie.
Hannah - okładka mi się podoba, tylko ten rękaw mi się z węzem lub żmiją zdradliwą kojarzy. A to rękaw. Po ciemku wszystko jest potworem, haha
UsuńNo jak to co, rękawek. :) A co do ksiązki, to wygląda interesująco. Jakoś nic o niej nie słyszałam, dziwne :)
OdpowiedzUsuńDabarai - ano dziwne, Prószyński jedne książki reklamuje, inne nie, pewnie wszystkiego sie nie da, ale ciekawe według jakiego klucza jedne tytuły 'wyją' marketingowo, a inne tak sobie gdzieś cichutko przycupnęły
UsuńMoim zdaniem na ramieniu ma albo ręcznik, albo część jakiegoś swetra/narzutki/czegoś w tym stylu.
OdpowiedzUsuńOgólnie rzecz biorąc, książka wydaje się - po prostu, jak napisałaś - ciekawa. Taka... swojska. Postaram się o niej pamiętać, gdy będę miała ochotę na coś swojskiego, polskiego i zwyczajnego.
Bibliopatko - dobrze to ujęłaś - swojska. Nie zaatakuje znienacka, pozwoli spędzić miło wieczór. Taka fajowa
UsuńPoważnie sie zastanowię nad tą książką - choćby dlatego, że nęci mnie PRL i opowieści ludzi, którzy stali w kolejka po kaloryfery, karpia, papier toaletowy ;)
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Anno, o kaloryferach za dużo tam nie będzie, o karpiu też nie, ale troszkę smaczków z teatru, kariery w PRl,jak to się robiło i trochę wojny. Ciekawie jest pokazana starość obu pań
UsuńCzyli lepiej niż podejrzewałam :)
UsuńKasiu - ja przeczytałam ją już jakiś czas temu. Jak masz ochotę poznać moje wrażenia, to zapraszam: http://mojeprzemiany.blox.pl/2012/08/Drugie-pietro-Andrzej-Gumulak.html
OdpowiedzUsuńA co do okładki - sweterek to jest na ramieniu. I to bardziej zielonkawy sweterek, nie szarosrebrny. I warkocz też nie siwy. Ja piękno okładki dojrzałam gdzieś pod koniec czytania. Najpierw myślałam, że to tylko plecy i tył głowy młodej dziewczyny, dopiero później zauważyłam odbijającą się w lustrze w lewym górnym rogu twarz starszej kobiety...
od razu widziałam tę twarz i podoba mi się ten zabieg, ale ten kawałek rękawa czy co tam jest, mnie niepokoił jakoś. Okłądka w sumie mi się bardzo podoba nawet
Usuń