Powinnam pisać felieton, w takich wypadkach zawsze się zawieszam na chwilę. Koncentruję przez dekoncentrację. Niby się rozpraszam, rozbijam na setki kawałków, moja uwaga dryfuje w sto stron, a potem zbieram się do kupy, siadam i piszę.
Ale zanim...
Ostatnio Ale Kino+ przejęło wiele filmów po nieistniejącym już kanale Wojna i Pokój, tak mniemam, bo nagle dużo rosyjskich wyświetlają. Postanowiłam sprawdzić, czy przypadkiem nie ma czegoś w tym stylu. I wpadłam na sam początek, napisy dosłownie, polskiego filmu z 1962 roku - 'Jutro premiera' w reż. J.Morgensterna, który napisał też scenariusz wraz z Jerzym Jurandotem (mężem Stefanii Grodzieńskiej) – co jak co, ale ten ostatni szczególnie wiedział, co się w teatrach dzieje.
Nie znam tego filmu, nie widziałam wcześniej, nawet o nim nie słyszałam!!! W to mi graj, zasiadłam, ukwoczyłam się na fotelu i wpadłam w tę historię jakby mi się noga w Kanionie Kolorado obsunęła. Kanion mam w domu, bo jestem w trakcie załamywania się, że nie jadę na targi książki do Warszawy.
W roli głównej Holoubek jako początkujący dramaturg, który ma nadzieje wystawić sztukę w teatrze Studio. Udaje się tam porozmawiać z dyrektorem, którego gra Bardini (uwielbiam, ale wiadomo, Bardini zawsze gra siebie, czyli mentora, dyrektora, nauczyciela, profesora, zawsze stary i mądry, nawet jak był młodszy), zapytać czy ten przeczytał już jego sztukę i czy jest zainteresowany ją wystawić. I dzieje się. Akcja osadzona w teatrze, ściśle w kręgu artystycznym, ale są i takie smaczki, jak wszystko-ważna-wiedząca-widząca-pomocna pani bufetowa z teatralnego zakątka kawiarnianego, suflerka ze swoim składanym stołeczkiem i wiecznym brakiem 'grzybka' oświetlającego skrypt sztuki, czy też technik, który wiecznie nie ma wiadra gotowego na czas. Najwspanialsze są momenty prawdziwe, takie jak te z Klubu literata, gdzie przysięgłabym siedział i miał małą kwestię Tyrmand, albo słynna Kawiarnia Honoratka, gdzie też można było spotkać aktorów (vis a vis teatru).
Pokazany jest proces próbowania sztuki, prywatne życie artystów głównie przez pryzmat teatru. Najbardziej uśmiałam się z siebie, kiedy po scenie w domu scenografa i kostiumografa w jednym - gdzie tenże szykuje się do wyjścia z projektami do nowej sztuki, a w tle fika młody Janczar, w majtkach i krótkim szlafroczku, który mówi, że jest początkujący, sfrustrowany, że nawet na papierosy dostaje od starszego - od razu założyłam, że to partner-kochanek podstarzałego artysty, promujący młodszego w zamian za seks. Do czasu, kiedy starszy w gabinecie dyrektora, po zachwalaniu tego młodego wspomniał, że to jego syn. Wybuchłam śmiechem, jakże my skrzywieni jesteśmy tym wszechobecnym gejostwem teraz, do łba mi nie przyszło, że ten młodzian żyje z ojcem, bo nie ma dochodu, za oczywiste uznałam, że to homoseksualny związek, tak przecież częsty w środowisku artystycznym. Ale czy to nie stereotyp? Czy w artystycznym częściej niż gdzie indziej? Może tam się łatwiej do tego przyznają? Nie o to chodzi w tym wpisie, ale oczywiście podryfowała moja uwaga natychmiast w tym kierunku. Nic nie mam do gejów, żeby było jasne.
Oglądałam sobie te zmagania, ze sztuką najmniej mają wspólnego, za to dużo powiązań interpersonalnych, tych wszystkich małych-dużych-seksem zaprawionych zależności, ale i zwykłych małostkowych, jakże nam teraz znanych postaw ludzkich. Świetna scena, kiedy autor idzie pochwalić się sukcesem, jak to koledzy unieśli? I w gabinecie dyrektora świetne quoty, kiedy mowa o młodych zdolnych (czy ktoś kiedykolwiek słyszał, żeby powiedzieć – on jest taki nieutalentowany młody? – Bardini podsumowuje – oni wszyscy są utalentowani, jak to młodzi*) albo o te, jak dyrektor wymienia, jakich protegowanych nie lubi najbardziej – piszące żony literatów, utalentowane aktorki znajome reżyserom itp. – czyż to nie jest nadal aktualne? Ten film w ogóle się nie zestarzał. Oczywiście widać, że moda inna, że część aktorów już od nas odeszło, ale jakże to wszystko, co tam się dzieje, uniwersalne.
A Kalina Jędrusik jak zwykle nietuzinkowa. W ogóle obsada świetna, włącznie z nieznaną mi starszą aktorką Ireną Malkiewicz.
Wspaniały poranek, muszę wyczekać powtórki, bo na szczęście Ale Kino+ powtarza kilka razy o różnych porach, i sobie to nagrać. Na pewno będę do tego filmu wracać. No i muszę zobaczyć dokładnie jak wygląda Tyrmand i się przekonać, czy to faktycznie on w kawiarni się wypowiada na początku filmu.
Cały film można obejrzeć TU
Noooo kochana tak napisałaś o tym filmie, a dodatkowo uwielbiam Kalinę Jędrusik, że muszę upolować i tez sobie nagrać.
OdpowiedzUsuńanetapzn - jeśli na na YT, to na pewno będzie jeszcze w TV. Nie zawiedziesz się
UsuńOj tak widziałam kilka razy. I ta obsada! i te twarze kochane:)
OdpowiedzUsuńpapryczko - ja też tak pomyślałam - kochani moi, jakbym mogła, to bym po głowach głaskała. Bo i Krafftówna tam jest, Holoubek, Gliński, Janczar, Bardini, Jędrusik, Dziewoński, ach co ja będę wymianiać, wiesz sama.
UsuńJuz paznokcie gryzlam ze zlosci, ze nie widzialam, a zobaczyc koniecznie chce. Dziekuje za link na YT. Jestem uratowana :)
OdpowiedzUsuńImani, wart jest tego, bo jest cudny po prostu
UsuńTakie dylematy jak Twój idealnie rozwiązuje cudowna baza filmu polskiego. O tu: http://filmpolski.pl/fp/index.php/122120
OdpowiedzUsuń"Leopold Tyrmand (znajomy Wiewiórskiego w kawiarni "Klubu Literatów"; nie występuje w czołówce)". :)
A film świetny, dobrze, że o nim piszesz, bo może więcej osób go zobaczy. :)
Ysabell, koniecznie trzeba pisać o takich znaleziskach, bo nic nie wiedziałam o nim, a to taki cukiereczek, skarb po prostu.
UsuńI dzięki za info o Tyrmandzie. Fajnie było go zobaczyć
UsuńOgromnie żałuję, że ściągnęli mi z kablówki Ale Kino. =/
OdpowiedzUsuńFilmu nie widziałam, ale wszystko przede mną. Wiele mam jeszcze do nadrobienia.
Anno, Ale Kino to jeden z lepszych kanałów, dla niego mam cyfrę
UsuńMam ten film nagrany (udało mi się kilka lat temu, wtedy "dawali" na kanale Kino Polska). Kiedyś trafiłam również na informację, że tam JEST Tyrmand we własnej osobie. :)
OdpowiedzUsuńEla, dumna jestem wobec tego, że go bez żadnej wcześniejszej informacji wypatrzyłam. Tak sobie go wyobrażałam i mogłam na własne oczy zobaczyć. Film muszę upolować na płytę
UsuńKasiu - ja nie jestem dobrym tropicielem :)
UsuńTym bardziej nie zwróciłam uwagi, że trudno było się spodziewać takiego indywidualisty w filmowym epizodzie.
Ela - a ja myślę, że on narcyzowaty i chętnie się zgodził :-) Tym bardziej, że film artystyczny o teatrze i środowisku pisarksim
UsuńDzięki, obejrzę, bo też jeszcze nie widziałam w całości, gdzieś kiedyś mi tylko mignął, ale nie trafiło we właściwy moment. Lubię Morgensterna, zdążyłam poznać go osobiście, bardzo sympatyczny człowiek był. Co do Tyrmanda to młody Żuławski zbiera się do kręcenia "Złego", czekam niecierpliwie. A przy okazji polecam prozę Białoszewskiego, zwłaszcza "Tajny dziennik", jestem więcej niż zachwycona.
OdpowiedzUsuńxbw - Zły przez Żuławskiego, no no, nie słyszałam. Ale gratka.
UsuńTajny dziennik, moje marzenie, jak będę w Polsce na pewno sobie kupię. Przypomniałaś mi, sprawdzę, czy na pewno mam na liście. Białoszewskiego znam tylko zapiski z powstania warszawskiego.
Jak mamy popapraną wyobraźnię przez to czym nast teraz non stop częstują. Oglądałam już kiedyś ten film ale teraz nabrało mnie na oglądanie Janczara więc skorzystam z Twojego linka.)
OdpowiedzUsuńnatanno - Janczara tam mało, ale w sumie dość, jak cię na niego wzięło. W każdym razie nie gra głównej roli, ale się przewija cały czas
UsuńW czwartek 16.05 o 11.25 i poniedziałek 20.05 o 14.30 wypatrzyłam w programie, postaram się pamiętać i nagrać, dzięki za polecenie, też nie znałam tego filmu!
OdpowiedzUsuńdzięki za cynk, zasadzę się i nagram
UsuńJuż od jakiegoś czasu mam ochot obejrzeć jakiś film z Kaliną Jędrusik. Ten, który opisałaś wydaje mi się szczególnie interesujący.
OdpowiedzUsuńFranca, jeśli lubisz teatr to ten film Cię bardzo zadowoli
UsuńCo ja mogę powiedzieć... ech, to była Kobieta!
OdpowiedzUsuń