sobota, 18 maja 2013

Bluszcz prowincjonalny z kartaczami w tle.

Kiedyś niefortunnie, a już na pewno nie zamierzenie, odniosłam się do książek takich, owakich, o domkach, bluszczach itp. I dostałam od autorki maila z pytaniem, czy czytałam? Bo krytykuję. Skonfundowana nieco, w ogóle nie wiedziałam, o co chodzi, aż wynalazłam, że jest taka książka, której tytuł musiał mi się gdzieś podprogowo w głowie wydrukować (stąd to odniesienie, chociaż o książce nie wiedziałam), a autorka maila jest równocześnie autorką rzeczonej książki.
Głupio mi się zrobiło, tym bardziej, że mail był przemiły, no bo faktycznie, nie ma prawa krytykować ten, który nie zna.
Na dodatek dostałam tę powieść, jak również poprzednią i cały karton innych książek do biblioteki.
Na ambit mnie Renata Kosin wzięła, cwana sztuka :-)

Jak tylko dostałam książkę do ręki, bo długą drogę przebyła i nie było to takie hop siup, zabrałam się za czytanie. Opornie mi szło, nie ze względu na treść, ale wydanie. Wydawca normalnie sobie jaja robi, maleńki druczek, zbite to to wszystko do kupy, ciasno, byle mniej kartek, byle taniej. Darowanemu w zęby się nie zagląda, ale też i nie darczyńcę ganię, a wydawnictwo. Toż to okropne, zważywszy, że duża część czytających musi nosić okulary do czytania.
W takiej sytuacji wolałabym ebooka, ale nie znalazłam w żadnym sklepie, więc postanowiłam brnąć dalej w tym niesprzyjającym druku.
Historia sama w sobie nie jest oryginalna. Kobieta zostaje porzucona przez męża, ma dwójkę dzieci, trochę się maże, ale jednak postanawia jechać do mamy na jakiś czas i tam odzyskać siły. Mama mieszka na Podlasiu. Bałam się tego 'niczego nowego', ale na szczęście autorka nie poprowadziła swej opowieści tak, że dostajemy przewidywalny obraz rodziny po rozpadzie.
Podlasie - to przykuło moją uwagę najbardziej. W Siedlcach spędziłam pięć lat życia, podróżowałam trochę po tym regionie i mam najmilsze wspomnienia z tamtych lat. Odnalazłam tę atmosferę, chociaż opisywane tereny leżą z innej strony Podlasia, jakie znam i pewnie z tego powodu troszkę się to różni.
Powieść czytało się gładko, moim zdaniem za, bo ja ostatnio lubię, jak mi książka trzewia wyrywa.
Z innej strony jest tam dużo miłości, tej rodzinnej, której mi brak, bo ja mam tak,że jak sobie sama jej nie stworzę, to jej nie mam. Już dawno nie jestem dzieckiem. A kiedy się przestaje być dzieckiem? Kiedy nie ma starych ludzi do tego, aby cię kochać. Zazdrościłam Ani - głównej bohaterce - matki, ojca, tego, że jest zaopiekowana, chociaż wydaje się, że jak na zapaść nerwową na początku, zbyt szybko z tego wychodzi. Z drugiej strony, może ja nie doczytałam, może dostała antydepresanty i tak działały? Wiecie, ten druk wpływał na percepcję.
Podobał mi się powrót do przyjaźni szkolnych. Wiadomo, nic nie jest takie jak było, ale da się ułożyć stosunki na innej płaszczyźnie, jeśli tylko przetną się ścieżki ludzi i jest wola.
Mądra matka, ojciec zajmujący się wnukiem, córka blogerka modowa, ciekawe sprawy u sąsiadów, zawirowania u przyjaciółek, dawny facet na horyzoncie, do tego galeria wielu innych ciekawych postaci, a w tle zwierzaki, nad losem których uroniłam niejedną łzę.
No właśnie, nad nimi tak, a nad ludźmi nie i tego mi brakowało.
Poza tym wszystko na swoim miejscu, pięknie napisane i pozostawia takie trudne do określenia, ujutne wrażenie ciepła i zapachu ciasta. Aż się chce powzdychać.
Dziękuję autorce za książkę. Ucieszyły mnie ostatnie strony z przepisami, bo strasznie brakuje mi sękacza, a tam jest recepta na takiego domowego. Wykorzystam.

26 komentarzy:

  1. Kasiu, w mojej ocenie ta książka jest najlepszą, jaką przeczytałam w 2012 roku. Głównie za to ciepło, przyjazną atmosferę i mnogość postaci. Ukazanie kawałka społeczności oraz miejscowych wierzeń i tradycji urzekło mnie niesamowicie.
    Marzy mi się wyjazd do Bujan, by przekonać się czy rzeczywiście jest tam tak serdecznie i klimatycznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. a to Bujany istnieją naprawdę? Nie mówię, że książka jest zła, absolutnie. Jej gładkość może oczywiście przyciągać i to robi, ale ja bym chciała trochę rys na tym stole. I tyle

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję się zachęcona. Lubię tego typu powieści, więc ta musi trafić na moją półeczkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tym bardziej, że jak widać wyżej, są takie panie, które się zachwyciły jeszcze bardziej niż ja

      Usuń
  4. zaciekawiłaś mnie niesamowicie! lubię czasem i taki książki :) zaraz zerknę do mojej biblioteki gminnej i jeśli będzie pożyczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiewióra, spodoba ci się, bo tam jest dużo takich klimatów jakie Ty sama niesiesz swoimi wpisami

      Usuń
    2. w bibliotece nie ma ale może Małżona naciągnę :)

      Usuń
  5. No popatrz, jak my się czasowo z czytaniem książek zgrywamy! Ja "Bluszcz" przeczytałam całkiem niedawno i mnie się podobał, nawet do autorki po autografy pobiegłam! Ja lubię tak ciepło domowo, stare przyjaciółki, no i to zaskoczenie na koniec, bo tak naprawdę, to dopiero na końcu się dowiadujemy jak to z tym mężem było. Na druk też jakoś nie narzekałam, nie miałam problemu!
    A teraz widzę "Kamienicę" czytasz, u mnie też w kolejce do czytania niedaleko stoi, chociaż na Targach najnowszą nabyłam, i jeszcze 3 inne, a na początek "W szpilkach od Manolo" złapałam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaskoczenie w Bluszczu było, przyznaję, aż się zacukałam.
      A Kamienica cudna, nie zwlekaj.

      Usuń
  6. Dobrze jest od czasu do czasu odstresować się przy takiej książce chociaż przyznaję się, że nie jest to mój ulubiony gatunek. Mnie również ,,Bluszcz prowincjonalny" zainteresował głównie ze względu na miejsce, w którym rozgrywa się jego akcja. Moim zdaniem Podlasie to jeden z najpiękniejszych, a zarazem najbardziej niedocenianych regionów w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Franco, nie ma tu przycisku "lubię to", który odruchowo chciałam kliknąć. ;) Bardzo się zgadzam z ostatnim zdaniem i podpisuję obiema rękami. :)

      Usuń
    2. oj tak, z niezrozumiałych względów ten region jest chyba najmniej doceniany, ale i najmniej znany. Niesłusznie

      Usuń
  7. Dziękuję Kasi.eire za świetną recenzję i potwierdzam opisane okoliczności powstania. ;)Pozwolę sobie jeszcze odpowiedzieć na pytanie w kwestii tego, czy Bujany istnieją. Otóż teoretycznie nie, jednak tak naprawdę na Podlasiu jest wiele takich miejscowości, w których Bujany mogłyby się przejrzeć jak w lustrze. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Renato, tak myślałam, że Bujany to taka miejscowość 'przedstawicielka' wszystkich tych podlaskich, gdzie ludzie życzliwi, gdzie życie płynie wolniej, gdzie można odetchnąć albo się zaszyć, kiedy ktoś woli takie styl życia.

      Usuń
  8. Kasiu, dostałam dzisiaj książkę od Ciebie!
    Dziękuję Ci bardzo, bardzo, bardzo!
    Nie mogłaś trafić lepiej z terminem. Miałam dzisiaj taką chandrę, że nic tylko siąść i płakać. A jeszcze po pracy w domu nikt na mnie nie czekał :(
    Jednak 3 minuty po wejściu do domu przyszedł listonosz i przyniósł książkę od Ciebie, i to z zakładkami! Cudnymi!!!
    Dziękuję Ci z całego serca, bardzo, bardzo!

    P.S. Byłam przekonana, że Bujany istnieją, zwłaszcza, że na blogu autorki widziałam zdjęcia innych miejsc pojawiających się w książce. Nie doszukując się wzięłam to więc za pewnik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magdo, cieszę się, że dotarła. Zakładka jedyna z widokiem, inne były z pieskami, kotkami, a Ty chciałaś irlandzką :-)
      Ja też byłam przekonana, ale wygooglałam i nic. Smutek wielki

      Usuń
  9. Zachęciłaś mnie Kasiu do przeczytania :-)Na Podlasiu była, kilka razy i zachwycona jestem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, odnajdziesz tamtejsze klimaty, niespieszne życie, życzliwych ludzi :-)

      Usuń
  10. Uwielbiam Twoje pisanie:-)
    Ostatnio szukam takich książek..za dużo mam w głowie i potrzebuję spokojnej lektury, spisuję tytuł:-)
    pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, idealna na za dużo na głowie, na wyciszenie, oddech, taki głębszy.

      Usuń
  11. Kasiu, a w jakich okolicach Podlasia ma miejsce akcja? Może gdzieś koło mnie ;) Chyba przeczytam ze względu na patriotyzm lokalny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miasteczko jest malutkie, ale wymyślone, natomiast jeżdżą tam do Łomży i do Jedwabnego, to gdzie tam

      Usuń
    2. Dobra, w Łomży mieszka rodzina męża - przeczytam :)

      Usuń
  12. To Podlasie, kocham je i tęsknię za nim nigdzie tak nie wypoczywam jak tam.Najpiękniejsze i najbardziej beztroskie lata życia tam spędziłam.To moja kraina szczęśliwości. Książkę miałam okazję przeczytać nie tak dawno temu. Będzie ze 2 tyg, Z samego początku książka mnie zbulwersowała,może nie sama książka co główna bohaterka.Pierwsza myśl "Babo jakbym dopadła Cię to do pionu postawiłabym w 5 min. Nie ma płakać nad facetem który połasił się na cudze kości." I mało książka nie wylądowała w kącie. Ale tak bardzo ciekawiło mnie to Podlasie, postanowiłam,że nie dam się i przeczytam. A później poczułam się jak w domu,cud miód i orzeszki. Kochający rodzice,stare przyjaźnie. Powrót do starych zainteresowań.Nawiązanie więzi z rodzicami,dziećmi. Stara miłość stojąca u drzwi. Co chcieć więcej.Przyjemna lektura. Po każdej nocy przychodzi wschód słońca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ono ma w sobie coś takiego, że kranie serca

      Usuń
    2. ma ma :D muszę przeczytać 1 książkę autorki.

      Usuń

Z powodu zalewu spamu, wyłączyłam możliwość komentowania anonimowego. Przepraszam