No i dobrze, bo mi się przypomniało, że ja Pilcha pewnej soboty uśmierciłam i Wam o tym nie doniosłam.
A było to tak.
Jadę ja sobie do rodziny z miejsca A do miejsca B autobusem prywatnym odjeżdżającym z dworca PKS. Sobota jest, a więc Wyborcza z Obcasami. Długo, miesiącami, jak nie latami, wyczekiwany moment, że sobie jak człowiek kupię papierową gazetę i poczytam, a nie jak jakiś głupek z ekranu komputera fragmenty, bo kupować e-wydania nie będę, skoro już czytanie tych fragmentów na ekranie mnie wkurza.
Zmierzam w kierunku jakiejś takiej dziwnej dziupli, co ni kiosk, ni sklep, okna ma, ale wygląda jak batyskaf wyrzucony na chodnik przez kosmitów. Albo jak ten nurek, co go helikopter gaszący pożar lasu nabrał wraz z wodą do zbiornika i zrzucił na ten las, a potem nie mogli dojść, skąd nurek w pełnym oprzyrządowaniu i piance, w środku zgaszonego lasu, daaaaleko od wody.
Dygresja taka mała.
Idę i już z daleka widzę to
Pusta ulica, ja i to okno w gazetę ubrane i ta okładka.
Nie wytrzymałam nerwowo, bo już i tak moje nerwy na postronkach miałam i w krzyk - No nie mogę, jeszcze i to? Mało się chrzani, jeszcze Pilch umarł. I w lament. Ludzie się zatrzymują, a ja stoję i palcem dzióbię w środek czoła Pilcha, pokazując ludziom stojącym wokół, że ktoś bliski mi zmarł.
Oni nic. Jeden pan tylko sobie w nosie zaczął dłubać.
No mię ta znieczulica społeczna wkurzyła i do siebie tak, ale żeby słyszeli, że taki człowiek odchodzi, a oni stoją i nic. Panie Michale, larum grają i w ten deseń, ale już bardziej do siebie, bo jednak domy bez klamek mi niemiłe.
Wchodzę do tej puszki nagrzanej, kupuję gazetę, otwieram łapczywie i co? Wywiad z Pilchem.
Wywiad z żyjącym Pilchem ze zbyt żywotną ręką, która mi się w tamtym momencie wydała okazem żywotności wielce pożądanym.
Powiedzieć, że się ucieszyłam, to nic nie powiedzieć.
Pilch właśnie przeszedł to Tygodnika . Z jakiej to okazji zakupiłam sobie jego prenumeratę na Kindla. I w przeciągu minuty już byłam po uszy w najnowszym felietonie :)
OdpowiedzUsuńA wiesz, ja już jakiś czas temu Mandelę uśmierciłam...
Ania, zbrodnicze dziewczyny z nas, haha
UsuńFelietony Pilcha są fenomenalne. Tygdnika (o Powszechnym mówisz zapewne) nie czytałam, ale kiedyś w Polityce pisał
Zbrodnicze co niemiara :)
UsuńTak, o Tygodniku Powszechnym piszę. Wiele lat temu byłam od niego uzależniona, prenumerowaliśmy nawet papierową kopię (inaczej nie dało się) kiedy jeszcze mieszkałam w Kanadzie. Potem umarł Turowicz, przez kilka lat potem byłam TP jeszcze wierna, ale powoli jakość się skiepściła, Pilch przeniósł się do W-wy, cena prenumeraty poszła w górę...Ale od kilku miesięcy łapałam się na tym, że czytam początki artykułow w sieci, po czym mi się urywają. A takie fajne są! Prenumerata na Kindla kosztuje $3/miesiąc. Ostatecznie Pilch swoim powrotem przekonał mnie, że warto ;)
A propos Pilcha, czytając ten ostani felieton, mam wrażenie, że jest chory...poczułaś to?
Aniu, nie czytałam ostatniego felietonu, podaj proszę gdzie i jaki tytuł, poszukam. Ale już wcześniej miałam wrażenie, że z jego zdrowiem coś nietęgo.
UsuńNie mam linku, mam tylko na Kindlu a tego chyba nie da się "podać dalej" ?
UsuńChyba bym tak samo pomyślała:-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Olu, bo ona jest taka 'nekrologiczna', że hej. Pewnie taki efekt chcieli uzyskac, bo nie wierzę, że zdawali sobie sprawy z wrażenia, jakie robi.
UsuńZdjęcie świetne swoją drogą
Weź, przestań z takimi myślami! Tylko nie Pilch!;)
OdpowiedzUsuńAle niestety masz rację co do wrażenia, okładki świątecznej GW mogą wprowadzać czasem w błąd.
Anka - Nie wiem o innych, bo niestety nie dane mi czytać na bieżąco, a szkoda, bo niezwykle ciekawa jest
UsuńPodobno ludzie uśmierceni za życia mają przed sobą jeszcze długie lata; zatem miejmy nadzieję, Kasiu, że Twoja pomyłka to dobra wróżba :-)
Usuńczyli coś w stylu - nie poznałam Cię po latach, bogaty bedziesz :-)
UsuńMiejmy nadzieję
Oj, mam nadzieję, że Twoja czarna wizja szybko się nie sprawdzi, bo będziemy ryczeć obydwie.
OdpowiedzUsuńAnn - miałam przedsmak, strasznie się przejęłam, aż mnie to samą zdziwiło
UsuńSłowo pisane ma moc, czytając mam wrażenie, że zaglądam w prywatność pisarza. Człowiek głupi, przywiązuje się. :)
UsuńKasiu, jak mogłaś? ;)
OdpowiedzUsuńKarolino - sami mi broń do ręki wsadzili
UsuńJa miałam odwrotną sytuację. Mieszkałam wtedy w Szwecji i zastanawiałam się co tak nagle wszystkie gazety piszą o księżnej Dianie. Powariowali, czy co? I jakieś świeczki, jakieś zdjęcia, jakieś kwiaty (a szwedzkiego się dopiero uczyłam, no i oczywiście internetu ogólnodostępnego wtedy nie było :))
OdpowiedzUsuńAż na jednym ze zdjęć przeczytałam 'And she is now talking to angels ...'
Ale nadal nie mogłam uwierzyć.
Ps. ja też przeżywam śmierć 'bliskich' mi osób publicznych :(
fidrygauka - pewnie, że to w jakimś sensie bliscy, w końcu towarzyszą nam w życiu, w filmach, książkach, jakkolwiek.
UsuńA z Dianą to pamiętam, jaki był szok i rwanie włosów, aż dziw
Innymi slowy -'mysle wiec jestem' a moze mysle, ze jestem jak pisze? Mozna tez to napisac w drugiej osobie.
OdpowiedzUsuńBędzie dłuuuuugo żył:)
OdpowiedzUsuń