poniedziałek, 16 września 2013

Ale jazda!

O-ja-cie. O-ja-cie, ale mi poooszło po nerach.
Wzięłam sobie do ręki, myślę, taka bajeczka dla dorosłych fajowska, poczytam o rycerzach, księżniczkach może, koniach i krukach, to się będzie działo.
Mam wszystkie cztery tomy, bo córka wielką fanką autora jest, małżon również też.
Pomyślałam, że powieść o facecie nafaszerowanym magią i różnymi gadżetami nie z tej ziemi, albo raczej nie z tego czasu, będzie po prostu fantastyczna (nomen omen) na koniec wakacji.
Vuko Drakkainen brzmi jakoś tak swojsko, chociaż nie po naszemu. Główny bohater wysłany zostaje z misją na planetę Midgaard, gdzie mieszkają istoty podobne ludziom, do tego inne jakieś takie mniej, ale tego jeszcze nie wiedziałam na początku.
Chociaż powinnam się domyślać, że skoro go wysyłają do miejsca, gdzie poprzednie ekspedycje przepadły i trzeba odnaleźć ludzi i sprowadzić ich z powrotem do domu, nie będzie łatwo ani baśniowo.
Gdybym była bardziej zaznajomiona z fantasy, pewnie bym się tak nie rozsiadała z herbatką, rozluźniona, jedną ręką przytrzymywałam kartki, drugą drapałam psa za uchem, a tu nagle jeb w łeb.
Moja wyobraźnia jest czasem dobrodziejstwem, ale w takich wypadkach bywa przekleństwem, gdyż przywodzi obrazy dla mnie, która wszelkie filmy poza romansami i psychologicznymi, ogląda z zamkniętymi oczami (na Gladiatorze facet z fotela obok powiedział, że to nie jest słuchowisko i szkoda było za bilet płacić, skoro nie oglądam), czasem nie do zniesienia. Ludzie zaklęci w drzewa, mordercze bluszcze, niby świat taki sam, ale inny, ciągle trzeba mieć się na baczności. I główny bohater musi, i czytelnik też.
Równoległą opowieścią jest historia syna cesarza Amitrajów. Właściwie trzech synów na początku. Ciekawe, trochę jak mitologia.
Jest też część retrospektywna z młodości Vuko.
Wszystko zgrabnie połączone, chociaż na razie nie wiadomo, co robi syn cesarza w tej historii. Pewnie kolejne tomy przyniosą odpowiedź.
Nie mam wielkiego doświadczenia z tego typu powieściami, tym bardziej na wszystko reaguję, taka nadwrażliwość nowicjusza.
Ciekawa jestem co dalej, chociaż aż się boję zaglądać do drugiego tomu.
Muszę się jakoś przygotować, ale na pewno będę kontynuować, bo mnie Grzędowicz kupił i ciekawość mi już nie pozwoli zarzucić opowieści na samym początku.


Nastałam się w kolejce po autograf dla córki. Pan Jarosław wygląda tak łagodnie, a takie twarde życie zgotował swoim bohaterom.

37 komentarzy:

  1. Łał... jakoś nie spodziewałam się, że zabierzesz się za tą książkę... a że się spodoba to już w szoku całkiem jestem.
    Ja osobiście uwielbiam.

    Aga - Dunajka

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się właśnie od dłuższego czasu zabieram do tego Grzędowicza i zabieram i coś zabrać nie mogę po krzywdzie, którą mi Pilipiuk wyrządził. To mówisz Kasiu, że warto?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Diana, Pilipiuk tak się ma do Grzędowicza jak Harlequin do Kinga. Nie wiem, czy lubisz takie powieści, czy nie, ja skończyłam edukację fantasy na Sapkowskim, nie żaluję kontynuacji z tym gatunkiem

      Usuń
    2. Co za wstyd! Zabieram za oczywiście!

      Bardzo lubię fantasy i staram się czytać i oglądać polskie książki i filmy, ale właśnie jakość to coś, co mnie często mocno rozczarowuje. Pilipiuk na początku był przecież bardzo obiecujący, a co z tego wyszło wszyscy wiemy. Próbowałam czytać też np Achaję Ziemiańskiego (którą nomen omen wszyscy się zachwycają), ale poległam przy "fascynującym" inaczej opisie torturowania głównej bohaterki. Dlatego do Grzędowicza podchodzę jak do jeża ;)

      Usuń
    3. Diana, ależ to żaden wstyd, byłby wtedy, gdybyś w ogóle nie czytała :-)
      Pilipiuka czytuję i nawet go lubię, ale mi podpadł strasznie ostatnią książką, a poza tym, to, że czytuję nie znaczy, że widzę różnicy między nim a innymi, w takim sensie, ze Pilipiuk strasznie lajtowy jest i pisze jenak dla odbiorcy mniej wymagającego, albo takiego jak ja, czyli nie mającego pojęcia, że są tacy jak Grzędowicz

      Usuń
    4. To ja jeszcze sobie pozwolę polecić Wegnera. I nie dlatego, że Zajdle dwa dostał, tylko po prostu czytałam i podobało mi się bardzo.
      A Grzędowicza też lubię, niech pisze.

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że kolejne tomy cię nie rozczarują. Mnie został ostatni, stosunkowo niedawno wydany, ale nie lubię się żegnać z bohaterami, toteż stoi na półce i czeka cierpliwie. Świetnie się czyta tekst osoby, która nie sięga często po fantastykę, to zupełnie inne podejście jest, trochę ci zazdroszczę takiego świeżego podejścia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urshana, nie rozczarują na pewno.
      Moje doświadczenie jest żadne, rozpoczęło się i zatrzymało na Sapkowskim, ale idę dzielnie na przód :-)

      Usuń
  4. Ja też zazdroszczę świeżości, jak sobie przypomnę te pierwsze spotkania z fantastyką, ten opad szczęki po pierwszym Asimovie, Le Guin, o młodym i nieznanym wtedy Sapkowskim nawet nie mówiąc... Teraz zblazowana jestem i na przykład o Lodowym Ogrodzie opinię mam mieszaną i początek dużo bardziej lubię od końcówki. Ja chyba po prostu wolę Tajemnicę od Wyjaśnienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pani_minister - za młodu wpadła mi w ręce Cieplarnia Aldissa i podobała się bardzo, ale potem nie miałam dostępu do tego typu literatury. Teraz nadrabiać będę chyba

      Usuń
  5. Niedawno przeczytałam tom czwarty i jest prawie tak dobry jak pierwszy :) Jestem zachwycona światem stworzonym przez Grzędowicza i kreacją jego bohaterów. Mam nadzieję, że kolejne tomy też będą Ci się podobały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agata, na pewno tak, bo mnie ten świat zaczarował

      Usuń
  6. Grzędowicz to najlepsze, co wykluło się w polskiej fantastyce od czasów Sapka i trzeba Ci widzieć moją uśmiechniętą japę, kiedy stwierdziłam, że Ci się podoba:-) (o ile określenie "jeb w łeb" wyraża zadowolenie z lektury...). Sama utknęłam po trzech tomach tej sagi, ale to autor sam jest winny, bo za długo czekałam na ten ostatni czwarty tom, a kiedy się pojawił, zapomniałam połowę z ważnych szczegółów i teraz się boję, że mi umknie przyjemność czytania...
    A tak w ogóle to zazdraszczam pięknej foty z autorem:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszka, a ja Twojej z Jussi :-) (nie wiem, dlaczego zawsze mi się wydaje, ze to babka jest)
      Jeb w łeb to jest określenie na szok spowodowany historią, różnorodnością i mnogością różnych niesamowitych pomysłów. Córka ostrzegała, za miętka w nadgarstkach jesteś do tej książki, ale nie uwierzyłam i stąd ten szok, bo mi wyobraźnia zaczęła buzować.
      Michalina też miała problem, ze zapomniała, skończyło się na tym, że przed tomem czwartym, przeczytała poprzednie

      Usuń
  7. Z książkami fantasy żadnego doświadczenia nie mam, kiedyś coś tam próbowałam czytać, ale szybko się poddałam. I nie wiem czy dam radę jeszcze się przemóc i sięgnąć po ten gatunek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lama - to jest zbiór wspaniałych książek i trzeba próbować, płodozmian wskazany

      Usuń
    2. Ze względu na płodozmian (uwielbiam Twój język, Kasiu :)) zaczęłam czytać kryminały i literaturę kobiecą. W tym pierwszym się odnalazłam (aczkolwiek nie można przesadzić z ilością czytanych kryminałów pod rząd, bo się zaczynają zlewać w jedno), z tym drugim dużo gorzej - cały czas szukam czegoś dobrego.

      Także popieram - warto próbować nowych smaków ;)

      Usuń
    3. Wszystko zlewa się w jedno, kobieca, obyczajowa, psychologiczna, na wesoło, jak za dużo pod rząd to się jednym wydaje. Stąd te zmiany wskazane

      Usuń
    4. "Płodozmian" rzeczywiście jest wskazany, więc nie wykluczam, że może kiedyś.... :)

      Usuń
  8. Witaj w klubie. Mnie się udało przeczytać w dwa tygodnie wszystkie cztery tomy, oderwać się nie mogłam. To były bardzo przyjemne tygodnie na innej planecie.
    Ale żeby Gladiatora tak nisko cenić... Naraziłaś mi się. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nutinko - ależ do Gladiatora nic nie mam, to nie jest sprawa niskiej oceny filmu, tylko po prostu wszelkie sceny walk, których jest dużo, 'oglądałam' z zamkniętymi oczami, bo te fruwające głowy i odrąbywane ręce mnie wykańczały

      Usuń
    2. Ach, to dobrze. Odetchnęłam. :)
      Faktycznie sporo się tam dzieje "w tym temacie". Chyba sobie "oglądnę" wieczorkiem, skoro mi przypomniałaś.

      Usuń
  9. To muszę męża podpytać, czy ma to w swoich zbiorach. Bo fantasy czytam tylko, gdy on przywlecze do domu, bardziej w myśl zasady "nie przepuszczę żadnej książce" niż z miłości do tego gatunku. Pozdrawiam - Dag.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dagmaro - spróbuj, to jest naprawdę super lektura.

      Usuń
  10. Się ostatnio zastanawiałam czy nie sięgnąć po jakąś polską fantasy, czy Grzędowicz, czy Piekara bo ja z tych rejonów to tylko Grę o tron uznaję ;) Ale mnie zachęciłaś. o Pilipiuku ostatnio reportaż widziałam, gdzie nazwali go takim literackim śmieciarzem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. joly_fh - czytam Pilipiuka, to się nie będę nad nim znęcać, chociaż strasznie mi podpadł po ostatniej książce.
      Ale Grzędowicz to już zupełnie inna liga i warto. Moja córka mówi, że Piekara równie dobry, jeszcze nie próbowałam, ale na półkach w pokoju panieńskim Michaliny cała seria, więc na pewno sięgnę

      Usuń
  11. Ha, miałam tak samo! I jak się cieszyłam, że mam drugi tom na półce! Przede mną jeszcze przyjemność trzeciego i czwartego, ale już czekają :)) Piszesz Kasiu o swojej wyobraźni, a ja się zastanawiałam czytając, jak pan Grzędowicz wytrzymuje na co dzień ze swoją....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aine, pan Grzędowicz sam sobie winien, haha

      Usuń
    2. Aaaa, o tym p. autor interesujaco opowiada na swoich spotkaniach z czytelnikami. Pisze to z doswiadczonego spotkania pare lat temu...
      Naleze do milosnikow fantastyki od... zawsze a p. Grzedowicza od pierwszej mojej jego ksiazki :).

      Usuń
  12. Bardzo fajna ksiazka, moj luby nie mial czasu czytac, wiec mam przyjemnosc sluchania tego typu ksiazek w samochodzie zamiast radia.. wciaga :) Peter V. Brett tez napisal fajna serie :) ale tego autora juz czytam a nie slucham

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agato, też lubię czytać uszami i kto wie, może właśnie kolejnych tomów posłucham?

      Usuń
  13. To i ja dorzucę swoje 3 grosze:) Jeśli masz dostęp do audiobooków z cyklu Grzędowicza to gorąco polecam! Czyta to Jacek Rozenek i moim zdaniem spisał się znakomicie. Vukko może nie jest Rozenkiem, ale zdecydowanie mówi jego głosem!

    Podobnie jak Ty, pierwszy tom przeczytałam, kolejne już odsłuchałam. Przed premierą 4 części ponownie odsłuchałam 3 tomy "Pana Lodowego Ogrodu".

    O miłości do literatury, zwłaszcza do literatury sf, jest nowa książka Jo Walton "Wśród obcych", którą właśnie czytam i z której pracowicie wynotowuję kolejne tytuły do czytania. Uwielbiam takie książki:) Polecam więc jako drogowskaz na nowej ścieżce czytelniczej i dzięki za cynk o Piekarze. Ja po Achai i Pilipiuku odpuściłam polską fantasy, ale na Piekarę zerknę:)

    Pozdrawiam
    Aneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że nie ja jedna się na Achai zawiodłam.

      Usuń
  14. Niestety nie czytałam, ale mam zamiar, choć jak na razie mam pokaźny stosik na jesień.
    Zapraszam do mnie, bo jest dużoooo ważnych nowości!
    Coolturalny-tygodnik.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Dla mnie nie, ale rozważam wciśnięcie tego cyklu mężowi, jak już skończy wszystkie części "Metra". ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. o t o mi ćwieka zabiłaś i jutro ruszam do biblioteki! pokochałam ostatnio czas gdy Córcia w zerówce a Syncio śpi i czytam! uwielbiam takie mroczne rycerskie fantasy :) na razie tkwię w wieloksiągu pana Adriana Tchaikovskiego o świecie ludzi owadów... ciekawe doświadczenie w całkiem nierzeczywistym świecie :)

    OdpowiedzUsuń

Z powodu zalewu spamu, wyłączyłam możliwość komentowania anonimowego. Przepraszam