Wolę nie ryzykować.
No, ale dla Manuli Kalickiej, nawet żeby pisała z zastępem harcerskim, wyjątek zrobię zawsze.
I tak sięgnęłam po Tutto bene
Zbigniew Zawadzki - co-autor książki - wprowadził zapewne pierwiastek męski do książki, bo też i narracja jest raz w rękach kobiet, raz mężczyzn, co dodaje dynamiki powieści.
Wszystko zaczyna się, jak to w kryminale, od morderstwa i tajemnic, które w miarę rozgryzania tematu, wychodzą na światło dzienne, ale najpierw mnożą się niemożebnie. I to jest to, czego spodziewać się można po tym gatunku.
Natomiast, co dostaniemy wraz z tym 'ogryzkiem', czyli samym centrum powieści, to już inna sprawa. Jest i obraz miasta, trochę z życia różnych grup społecznych, również przybyszy zza wschodniej granicy, jest też historia powstania pewnej miłości. Smakowite kąski, chociaż ukraiński wątek trochę stereotypowy, ale co ja tam wiem, nie mieszkam w Warszawie i nie spotykam się z opisywanymi zjawiskami.
Akcja zmienia się jak w kalejdoskopie, mam wrażenie, że to raczej scenariusz filmowy, szczególnie od połowy książka jakby zmienia charakter, wprowadzane są kolejne postaci, nie bardzo wiemy, po co oni się tam znaleźli, to się okaże, ale kiedy? Ciągle coś nowego, sceny przybywają jedna po drugiej, dziewczyna jedzie samochodem-klik-ktoś puka do drzwi, otwiera...-klik policjant schyla się pod stół i widzi...- klik - zmyślam te sceny, ale tak to mniej więcej jest, szybko, ciekawie, ale przyznam też, że następuje w pewnej chwili zmęczenie materiału, już wcale człowiek nie ma ochoty tak pędzić.
Tylko, że w takiej historii nieważne, na co mamy ochotę, dzieje się i tyle.
Podobała mi się ta powieść, wręcz entuzjastycznie ją przyjęłam, aż się sama zdziwiłam, bo jednak wiele tam schematycznych bohaterów, jakoś niespecjalnie do zapamiętania nawet, dobry kucharz, zagubiona Zosia, ci Ukraińcy z szerokimi karkami, drugi kucharz pije, manager gogusiowaty, właścicielka się nie interesuje - nihil novi, bądźmy szczerzy. A jednak ręka mi szła do książki i cieszyłam się na każdą chwilę czytania.
Jest to raczej lekki kryminał, nie spodziewajcie się mrocznych podwórek i zapoconych, przepitych policjantów w depresji. Wręcz przeciwnie, komisarz Górzyański ma całkiem normalną rodzinę, jest poukładany, ma świetne dzieciaki, psa lekko zwichrowanego (jak mój Franciszek, więc czuję więź) - tutto bene.
Czyli co, dobra ona, czy niedobra? - pewnie spytacie, bo tu coś modzę, a to, że entuzjazm, ale jednak schemat i tak w koło Macieju.
Trudno mi określić, bo słowo dobra, to nie jest dobre słowo, ona może nie jest jakaś wyjątkowa, ale uwodzi czytelnika, przyciąga, jak się już zacznie, człowiek wręcz się cieszy na myśl, że ona tam gdzieś leży i czeka, żeby kontynuować czytanie. W dobrym stylu napisana, świetne połączenie kryminału z literaturą obyczajową, monstrualnie się nie zdziwicie, ale ubaw po pachy.
Film o powstaniu książki, rozmowa z autorami TU Z jakiegoś powodu nie mogę go tu wkleić, nie znajduje mi się w wyszukiwarce YT do włączenia na stronę.
Akcja zmienia się jak w kalejdoskopie, mam wrażenie, że to raczej scenariusz filmowy, szczególnie od połowy książka jakby zmienia charakter, wprowadzane są kolejne postaci, nie bardzo wiemy, po co oni się tam znaleźli, to się okaże, ale kiedy? Ciągle coś nowego, sceny przybywają jedna po drugiej, dziewczyna jedzie samochodem-klik-ktoś puka do drzwi, otwiera...-klik policjant schyla się pod stół i widzi...- klik - zmyślam te sceny, ale tak to mniej więcej jest, szybko, ciekawie, ale przyznam też, że następuje w pewnej chwili zmęczenie materiału, już wcale człowiek nie ma ochoty tak pędzić.
Tylko, że w takiej historii nieważne, na co mamy ochotę, dzieje się i tyle.
Podobała mi się ta powieść, wręcz entuzjastycznie ją przyjęłam, aż się sama zdziwiłam, bo jednak wiele tam schematycznych bohaterów, jakoś niespecjalnie do zapamiętania nawet, dobry kucharz, zagubiona Zosia, ci Ukraińcy z szerokimi karkami, drugi kucharz pije, manager gogusiowaty, właścicielka się nie interesuje - nihil novi, bądźmy szczerzy. A jednak ręka mi szła do książki i cieszyłam się na każdą chwilę czytania.
Jest to raczej lekki kryminał, nie spodziewajcie się mrocznych podwórek i zapoconych, przepitych policjantów w depresji. Wręcz przeciwnie, komisarz Górzyański ma całkiem normalną rodzinę, jest poukładany, ma świetne dzieciaki, psa lekko zwichrowanego (jak mój Franciszek, więc czuję więź) - tutto bene.
Czyli co, dobra ona, czy niedobra? - pewnie spytacie, bo tu coś modzę, a to, że entuzjazm, ale jednak schemat i tak w koło Macieju.
Trudno mi określić, bo słowo dobra, to nie jest dobre słowo, ona może nie jest jakaś wyjątkowa, ale uwodzi czytelnika, przyciąga, jak się już zacznie, człowiek wręcz się cieszy na myśl, że ona tam gdzieś leży i czeka, żeby kontynuować czytanie. W dobrym stylu napisana, świetne połączenie kryminału z literaturą obyczajową, monstrualnie się nie zdziwicie, ale ubaw po pachy.
Film o powstaniu książki, rozmowa z autorami TU Z jakiegoś powodu nie mogę go tu wkleić, nie znajduje mi się w wyszukiwarce YT do włączenia na stronę.
Bardzo podobne mam odczucia - niby jest tu trochę schematycznie, ale jednak intryga ma ręce i nogi, czyta się wyśmienicie. Dzięki za zauważenie psa - Pedro mu chyba było?... - zdecydowanie ma namiastki na postać kultową:-))
OdpowiedzUsuńAgnieszko - masz rację, ma ten Pedro zadatki na kultowego zwierzaka. A scena z ojcem na podłodze, próbującym dosięgnąć psa pod kredensem i tekst syna - Policja, otwierać - tak mnie ubawił, że do tej pory na wspomnienie chichram pod nosem
UsuńBoję się książek, które w gruncie rzeczy nie są dobre, ale potwornie wciągają. Mam do siebie wtedy pretensje, że tracę czas na coś słabego, ale nie mogę przestać czytać :)
OdpowiedzUsuńlamo - to nie tak miało zabrzmieć, że ona niedobra, ale wciąga. Po prostu obiektywnie rzecz biorąc ma wiele elementów, które nie są odkrywcze, ale styl, sposób poprowadzenie akcji jest świetny, tempo też, pozostawia dobre wrażenie po lekturze i na pewno nie ma poczucia straconego czasu
OdpowiedzUsuńJa również nie przepadam za książkami posiadającymi dwóch autorów (oczywiście nie licząc opracowań naukowych). Ta wydaje się być całkiem w porządku więc może zaryzykuję i jednak się na nią zdecyduję, nie wiem. Pożyjemy, zobaczymy.
OdpowiedzUsuńFranca, jest w porządku :-)
UsuńHmm, Twoja recenzja mimo wszystko ;) wydaje mi się zachęcająca - może sięgnę po tą pozycję, dobrej polskiej literatury nigdy za wiele... :)
OdpowiedzUsuńLinka, ona miała być zachęcająca, bez mimo wszystko, chciałam tylko powiedzieć, że obiektywnie ma wady, ale jest dobrze napisana i skonstruowana i w sumie wszystko gra
UsuńZachęciła mnie ta recenzja, chyba to przeczytam. Jest w tym coś wciągającego.
OdpowiedzUsuńCoolturalny-tygodnik.blogspot.com. Kanał YT oraz nietypowo książkowo, czyli stosik.
Alex - warto.
UsuńA poza tym po kliknięciu na Twój nick pokazuje się Twój profil i blog, który prowadzisz, więc nie ma potrzeby wpisywać tego na dole
Right here is the right site for everyone who hopes to find out about this topic.
OdpowiedzUsuńYou realize a whole lot its almost hard to argue with you (not that I really
will need to…HaHa). You certainly put a brand new spin on a subject that's
been written about for many years. Great stuff, just wonderful!
Here is my site: contract wars cheats