Rodzaj chemii jaka ma miejsce między przyjaciółmi na życie.
Inna rzecz, że ja się na felietonach chowałam. Mama miała zbiór Słonimskiego i podczytywałam w ukryciu. Podłoga sypialni zasłana była często płachtami Polityki (kiedyś były wydawane jako wielka gazeta, a nie kolorowy tygodnik), a tam felietony KTT i Passenta, które namiętnie zaliczałam, chociaż teraz nie jestem pewna, co z tego rozumiałam. Zawsze miałam jakiegoś ulubionego felietonistę, a to Pilcha, a to Tyma, żadnego ich tekstu nie ominęłam, nie przegapiłam.
Kiedy przyjechałam na Zieloną Wyspę ulubiłam sobie Roisin Ingle i jej felietony w Magazynie The Irish Times. No i nie bez znaczenia pewnie jest, że sama przez wiele lat pisałam felietony, chociaż nie w tak prestiżowych tytułach, no i nie tak genialne, chociaż gdyby sądzić po ocenie czytelników, również nie bez znaczenia.
Z polskich tygodników czytam najchętniej Newsweeka, a tam od czasu pojawienia się Marcina Mellera, jego felietony. Wcześniej publikował je też gdzie indziej i ja tak za nim podążam, gdziekolwiek nie idzie. Mam nadzieję, że nie przejdzie do Wędkarza polskiego, bo ten chyba nie ma elektronicznej wersji, a papierowej tutaj nie kupię.
Ucieszyłam się, kiedy zobaczyłam, że wydał książkę. Nie stawiałam sobie pytania, czy ją kupić, bo to było jasne, ale problem był w wyborze nośnika - analog czyli papier, ebook czy audiobook? Okazało się, że lektorem wersji audio jest Wojciech Mecwaldowski, a wiadomo wszystkie Wojtki to fajne chłopaki, a Mecwaldowskiego lubię szczególnie, wybór więc padł na uszatą wersję.
Co ja Wam będę mówić, to było jak rozmowa z kumplem, którego dawno nie widziałam. On opowiada, ja piję i rechoczę jak żaba na wiosnę. Aż mi głupio czasem było, bo słuchawka dyskretnie w uchu, gdzieś w autobusie, a ja nagle zanoszę się śmiechem, jakbym rozum postradała. Jazda samochodem, normalnie uwielbiam słuchać książek przy tej okazji, okazała się niebezpieczna w takim towarzystwie. Sprzątanie, no cóż, można sobie narobić jeszcze więcej roboty, zasłuchałam się i wlazłam w wiadro, wylałam i musiałam ratować się przed tego skutkami.
Marcin Meller pisze na różne tematy. Też o trudnych podróżach w rejony ogarnięte wojną albo biedne. O tym wszystkim można pisać na kolanach, można poważnie uczulać czytelników na to, co tam się dzieje, ale można też napisać o tym w sposób lżejszy, jednocześnie nie ujmujący tematowi powagi.
No i bardziej osobisty, co mnie akurat odpowiada szczególnie, bo nie lubię, kiedy w treści nie widzę człowieka.
Poglądy - tak się składa, że mamy z autorem te same, czytam i co chwila mam ochotę 'stuknąć się z nim kielichem' (dziwne, że ja tak ciągle o tym piciu, nie pijąc alkoholu prawie wcale), pewnie nie bez znaczenia jest fakt, że jesteśmy to samo pokolenie, prawie ten sam rok urodzenia nawet, czyli te same filmy, te same książki na różnych etapach nam towarzyszyły. Podoba mi się to, że jest gdzieś ktoś, kto mówi również w moim imieniu.
Też lubię czytać przy jedzeniu, chociaż tego nie robię, bo musiałam nauczyć dzieci dobrego zachowania przy stole :-), ale w toalecie kto mi zabroni? Cieszę się, że nie ja jedna mam tam podręczną biblioteczkę.
Lubię to, że Marcin Meller nikogo i niczego w tych felietonach nie udaje. Szczerze pisze o tym, co go zachwyca czy wkurza. Czasem dosadnie. Też lubię czasem 'kurwą' zarzucić. Walczę z tym u siebie, ale niestety bezskutecznie, bywa, że inaczej się nie da, dosadnie trzeba coś wyrazić.
Trochę mnie denerwowało, że te teksty są zebrane tak chaotycznie, bez ładu bez składu czasem, po wariacku, ale tytuł w końcu zobowiązuje.
Podoba mi się określenie "uszata wersja" :-D
OdpowiedzUsuńNauczycielko - na poczekaniu wymyślone
Usuńjak wróce z emigracji na urlop to chętnie się zapoznam, też lubię felietony
OdpowiedzUsuńFutrzaku, o czym ja nie wiem? Jakiej emigracji? hę?
UsuńRowniez chetnie sie zapoznam. Dzieki za zachete.
OdpowiedzUsuńKaBu mam nadzieję, że na tyle duża, że sięgniesz
UsuńJa felietony zawsze jakoś omijam w prasie, w ogóle gazety ostatnio czytam bardzo rzadko. Czas na czytanie mi się znacząco mi się skurczył i wygrały książki. Mam wielką ochotę na "Gaumardżos" Mellera, a jeśli mi się spodoba to przeczytam też "Między wariatami".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Agata, czytałam i pisalam tutaj nawet o Gaumardźos, fantastyczna książka.
UsuńNatomiast jeśli felietony omijasz, to nie wiem, czy ci się ta książka spodoba
A czy znasz Świat według Mellera? Wywiad Michała Komara ze Stefanem Mellerem, ojcem pana Marcina. Znakomity moim zdaniem. Dla mnie Marcin Meller to także gospodarz programu Drugie Śniadanie Mistrzów. UWIELBIAM!!!
OdpowiedzUsuńMonika, kurczę słyszałam o niej, ale nie mam, to i nie czytałam. Muszę się zakręcić wokół tego tytułu
UsuńMonika, kurczę słyszałam o niej, ale nie mam, to i nie czytałam. Muszę się zakręcić wokół tego tytułu
UsuńBardzo fajna zacheta, tym bardziej ze lubie Mellera, jego program, jego felietony...a Wedkarza Polskiego mozna kupic w Galway :P
OdpowiedzUsuńAle do tego Galway trzeba jeszcze by dojechać, za daleko
UsuńJa również uwielbiam czytać felietony, ale tylko te, które felietonami rzeczywiście są (od niedawna popularne są ,,wyroby felietonopodobne"). Mellera jeszcze nie czytałam, wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuńFranca - felieton to bardzo pojemny gatunek w sensie dowolności, więc ciężko, przynajmniej mi, zdecydować co jest felietonem, a co już nie. Inna rzecz, że czuję w skarpetach natychmiast, który autor jest dla mnie, a którego nie daję rady czytać. Subiektywnie oczywiście, bo one mogą być równie dobre stylistycznie, ale w felietonach jest równie ważna osobowość, co pióro
UsuńZachęcasz; lubię Mellera w roli prowadzącego 'sniadanie mistrzów', zaraz sobie ściagnę 'wariatów' z empiku.
OdpowiedzUsuńikroopko - jeśli lubisz go w tym programie, to felietony będą ci się podobać wyjątkowo. Uwielbiam Drugie śniadanie mistrzów i oglądam co tydzień
UsuńLubię felietony Mellera i jakiś czas temu oko zatrzymało mi się na "Między wariatami" - myślę, że za jakiś czas po nie sięgnę (ale po egzemplarz biblioteczny, mocno teraz pilnuję ograniczeń w kupowaniu książek).
OdpowiedzUsuńNa podobnej zasadzie co Ty kupiłam rok temu "Polskę mistrzem Polski" Vargi - bo tak polubiłam jego felietony, że chciałam mieć cały zbiór (zwłaszcza że dużo było tekstów poświęconych książkom i czytaniu, a Varga wspaniale o tym pisze).
Czytanie w toalecie to coś, co do mnie zdecydowanie nie przemawia (wręcz odwrotnie), natomiast czytanie przy jedzeniu popieram całym sercem. Bo co to za dobre wychowanie, w którym czytanie jest jego brakiem ;)
(A najwspanialej się czyta z gorącą herbatą i czekoladą pod ręką).
Bibliopatko - jakoś Varga mi umknął, bo nie mam dostępu do Dużego Formatu. Myślałam, że GW jest płatna od wieków, a gdzieś mi się obiło o uszy, że dopiero teraz. Nie szukałam nawet. Czasem mi ktoś wyśle. Ale faktycznie dobry jest, przynajmniej z tych kilku, co czytałam, tak wnioskuję.
UsuńBardzo dobrze mi się czytało felietony Mellera. Czasopism nie kupuję, więc zwykle tego typu teksty mnie omijają, w sieci też mało co czytam - wolę mieć w ręce papierową książkę. Pytanie wiec brzmi: czyje felietony wydane zbiorczo w książce byś poleciła?
OdpowiedzUsuńAnnRK - niedawno kupiłam też Passenta Dzieła rozebrane, jego najlepsze felietony, Dziennik Pilcha to też jakby jego felietony, a poza tym nic innego nie przychodzi mi do głowy. Czytam prasę i tam zawsze moich ulubionych, Talki i Passent tym razem Agaty w Twoim Stylu, w Pani lubiłam felieotny Piątkowskiej, żony Talki, ale na przykład Wiśniewskiego już nie trawię. Zbiorów więcej nie znam, ale jakby mi coś wpadło w oko, dam znać
Usuń