Czy to mimowolnie się dziejącym, niezależnie od naszego chcenia czy nie-chcenia, czy też wprowadzanym przez nas. Bywa, że to, co wydaje się dramatem dzisiaj, jutro jest już wspomnieniem, czasem smutnym, czasem dającym siłę.
Rodzina też może dać siłę albo wykastrować, dlatego każdy z bohaterów tej książki boryka się z plusami i minusami wynikających z jej posiadania.
Matka, ojciec, dwóch synów i córka, każdy ze swoją odrębną historią i wspólnymi doświadczeniami. Ta powieść to historia upadku rodziny, ale jednocześnie, paradoksalnie jej uzdrowienia, jeśli nie całości, to przynajmniej każdego z jej członków osobno. Trochę na zasadzie - najpierw trzeba zburzyć, żeby od nowa zbudować.
Jonathan Franzen wydał ją w 2001 roku, dwa tygodnie potem runęły wieże w Nowym Jorku. Jak to bywa po tragedii, najpierw był szok, a potem rozpaczliwe chwytanie się czegoś, co pozwoli wrócić do rutyny dnia codziennego i znowu poczuć się normalnie. Wtedy to właśnie czytelnicy odkryli Franzena i go pokochali. Wcale się nie dziwię, bo już teraz wiem, że tak jak długo będę żyć, a on pisać, będę czytać każdą kolejną jego powieść. Jesteśmy sobie poślubieni, związani węzłem czytelnik-pisarz na dobre i na złe. Nie czytałam jeszcze 'Wolności', ale już 'Korekty' wydają się spełniać wszystkie potrzebne wymogi współczesnego dzieła - powieści przez duże P, Literatury przez duże L, gdybym ją miała na własność, stała by na 'ołtarzyku' książek najlepszych.
Po pierwsze bohaterowie - bardzo wiarygodni, właściwie namacalnie realni, nic wydumanego, przekombinowanego. Ich historia jest momentami tak realistyczna, że aż czuć smród ekskrementów, ale nawet wtedy nie nabieramy do nich obrzydzenia. Czytając kolejne historie, obserwując splątane nici połączeń i naderwane więzy, byłam jednocześnie obserwatorem i uczestnikiem zdarzeń, mogłam ocenić sytuację na chłodno, ale chłodna nie pozostawałam, ta historia dotykała mnie do żywego, jednocześnie dając bezpieczeństwo nietykalności czytelniczej. Po prostu genialnie angażuje czytelnika, obchodzą nas ci ludzie.
Język, fenomenalny, tłumaczenie też, zdarzało mi się zrywać z fotela po przeczytaniu szczególnie celnej frazy, czasem pojedynczego słowa, zazdrość - że też ktoś tak pisze i to nie jestem ja!
Nikt nie opisał lepiej choroby, ułomności, zrzędliwości, nikt tego lepiej nie wytłumaczył, przynajmniej ja się z tym nie spotkałam.
Jonathan Franzen jest kontynuatorem najwspanialszych tradycji powieści amerykańskiej, jest klasycznie znakomity przy jednoczesnym powiewie świeżości, ale szczerze mówiąc nie potrafię oznaczyć, na czym ta świeżość polega - to tak jakby czytać, jedząc dropsy Cold Ice.
Od pierwszej strony pokochałam go na zabój. Ekstaza mola w czystej postaci. Aż mi słów brak.
A wiesz, że właśnie się za tą książką rozglądam?! Kiedyś wyłapałam jej tytuł w Xsięgarni i od tamtej pory znajduje się ona na mojej liście książek, które chciałabym mieć już. Ciekawa jej jestem. Mam nadzieję, że uda mi się ją przywieźć teraz z Polski:)
OdpowiedzUsuńPaulo - to jest jedna z tych powieści, którą trzeba po prostu przeczytać, jeśli nie, pozbawisz się czegoś wyjątkowego. 'Wolność' przede mną, tak się cieszę
UsuńNie, nie czytam całej recenzji, bo czeka na półce :D Już od jakiegoś czasu, tylko chcę wyłowić sobie parę dni wolnego, żeby móc bez przeszkód (i koniecznych przerw i odrywania się od lektury) po prostu się w nią wtopić :D Zakładam, że uda mi się za dwa tygodnie - w końcu mam cały tydzień wolnego :D
OdpowiedzUsuńKasiu, absolutnie nic nie zdradzam, a ten szkielet, który tutaj rysuję, to zaledwie cząsteczka. Masz rację, że czekasz na moment, kiedy bedziesz miała dla niej więcej skupienia, warto
UsuńPo tym zapewnieniu przeczytałam :) Ale to jednak był błąd.. Bo jak ja mam teraz wytrzymać te dwa tygodnie... Podsyciłaś jeszcze bardziej ciekawość i apetyt na nią :)
UsuńKasia, ja tam bym nie czekała, ale rozumiem Twoją mądrość czytelniczą i podziwiam
UsuńPraktycznie nic nie napisałaś o fabule, a i tak czuję się bardzo zainteresowana! Już zdążyłam sprawdzić czy jest dostępna w mojej bibliotece i jest, tylko skąd wziąć czas na czytanie i to przed świętami. Jak na razie zapisuję, że chcę przeczytać.
OdpowiedzUsuńAgato - nie pisałam, bo nie lubię zdradzać, a i sama u innych nie czytam opisów treści, bojąc się spoilera, od razu przechodzę do wrażeń
UsuńHmm coś w tym jest - czasem lepiej nie czytać opisów bo zdradzaja za wiele. Sztuką jest napisać recenzję nie zdradzającą fabuły i jednocześnie zachęcającą do lektury.
UsuńAgato, każdy może sobie przeczytać o czym dokładnie na stronie księgarni, pewnie, że dobrze zarysować fabułę, ale może ona za dużo zdradzić lub niepotrzebnie zniechęcić, jeśli ktoś to ujmie niefortunnie.
UsuńŚwietnie zachęcasz.Będę szukać ksiązki .)
OdpowiedzUsuńnatanno - wiem, że często tak się mówi, a potem sięga po coś innego, bo wciąż w kolejce inne tytuły. Tym razem zachęcam do przepchnięcia jej wysoko na listę
UsuńNarobiłaś mi apetytu, ale jak na złość, akurat tej książki w mojej bibliotece nie ma. =/
OdpowiedzUsuńa masz tylko jedną bibliotekę?
UsuńFajnie, że już jesteś wśród żywych... :)
OdpowiedzUsuńAniu, jestem, tylko czasem jak jeż, zwijam się w kulkę :-)
UsuńPo "takiej" recenzji koniecznie się za nią rozglądnę. Jak tu nie przeczytać?! Fenomenalny język i emocje - tego szukam w książkach:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOlu, język nieprawdopodobnie celny i momentami bardzo odkrywcze jego użycie, brawo za tłumaczenie. Emocji wiele, polecam
UsuńI pomyśleć, że ta książka od lat stoi nieczytana na mojej półce... Zakrzątnę się wokół niej, jak nic, skoro już zostałaś mu poślubiona:-)...
OdpowiedzUsuńAgnieszko - już zawsze będę czytać wszystko, co napisze, chyba, ze jakiegoś strasznego babola popełni, ale i wtedy dam mu kolejną szansę
UsuńZaraziłaś mnie swoim entuzjazmem!
OdpowiedzUsuńBeato, taką mam nadzieję, bo ta książka jest warta wszystkich czytelników świata
UsuńKasiu, a mnie 'najbardziej' podobał się tytuł tego posta. Trafiłaś w tarczę. Powołałam się na niego w komentarzach u siebie. Wolno?
OdpowiedzUsuńEwa - pewnie, że wolno, Tobie wszystko. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń