poniedziałek, 6 maja 2013

Hanna Cygler w znakomitej formie - W cudzym domu

Mam słabość do Hanny Cygler. Jej styl przypomina mi ten z lat siedemdziesiątych, powieści Muszyńskiej-Hoffmanowej czy Fleszarowej-Muskat. Takie dobre obyczaje. Nikt wtedy nie znał pojęcia 'literatura kobieca', nikt nie nazywał tego też 'romansami', po prostu wiadomo było, bez nadawania łatek i wkładania do szuflad, że powieść obyczajowa, czy to współczesna, czy odwołująca się do dawnych czasów, jest dobra jak kawa pita w niedzielny poranek. Rewolucji nie uświadczysz, ale ile przyjemności.
W ogóle kiedyś wszystko było prostsze, książka się podobała albo nie, co najwyżej zarzucano komuś, że się sprzedał, bo myśli socjalistyczne za bardzo chwali. A teraz kłócą się czytelnicy, środowiska literackie, wydawcy, blogerzy, dziennikarze; jest wszechobecny imperatyw klasyfikowania. Nie wiem, czy to świadczy o większej świadomości, czy zacietrzewieniu? Oczywiście są książki, które powinny prowokować dyskurs społeczny, ale są też takie, które prowokują dobre samopoczucie.

I tu wracam do autorki i jej powieści - W cudzym domu.
Mój ulubiony wiek XIX. U nas akurat zimno, wieje, leje, a ja w kocu w kratę, z psem w nogach, który co jakiś czas wydaje zadowolone pomruki i mi w łydkę łapy wpija, kiedy się przeciąga (to już mniej przyjemne), do tego gorąca kawa lub - to już rozpusta - marcepanowo czekoladowy budyń do picia. Radio Złote przeboje lub Chilli Zet i powieść o dziewczynie, która z Francji przyjeżdża do Polski i dzielnie próbuje sobie jakoś poradzić w niełatwym dla kobiet świecie.
U Hanny Cygler uwielbiam to, że jej postaci są wyraziste, ale jednocześnie niejednoznaczne, co daje czytelnikowi komfort polubienia jednego czy innego bohatera, sekundowania im, ale jednocześnie oni zaskakują na tyle, że nie jest nudno. Od razu pamięta się imiona, wytwarza w głowie obraz tych ludzi, miejsc. Człowiek się zaprzyjaźnia z jednym, kręci nosem na innego, a to go jakaś kobieta denerwuje, a to inny facet zawiódł. Przeżycia, przeżycia.
Mnie się najbardziej podobała część syberyjska, ale to żadna niespodzianka. Gdyby autorka napisała tylko o tym, wcale bym się nie pogniewała. Och jaka pełnokrwista była Wiera, a współ-zesłańcy Joachima, chociaż mało obecni na kartach, nawet do nich można się było 'przyzwyczaić'.
Jedyna wada, to mało zadowalający obraz Szuszkina. Niby w jakiś tam sposób kluczowa postać, sprawca wielu sytuacji, zwrotów akcji, a w sumie nie wiadomo, czy on lubił Polskę, czy nie, bo niby nie, ale jednak tak. Sugestia jest taka, że nie tylko kobieta go do nas przekonała, ale z drugiej strony enigmatyczny to człowiek, a ja bym marzyła o więcej.
Dużo fajnych smaczków z epoki, z obyczajowości, obrazki z mrocznych klatek schodowych, dworków, salonów, garsonier - dla każdego coś ciekawego. A do tego suspens kilka razy.
'W cudzym domu' to powieść udana, zadowoli czytelniczki młodsze i takie jak ja, czyli 'równie młode'.
Cieszę się, że miałam okazję ją przeczytać tak szybko, a to też dlatego, że autorka poprosiła wydawnictwo o wysłanie jej do naszej biblioteki w Donegalu. A tu od razu poszła w tryby czytelniczek, praktycznie każda powieść tej autorki jest zaraz pochłaniana przez wszystkie zapisane panie. W przeciwnym razie czekałabym dopiero do zakupów czyli do lata. Tym większe dzięki. 

19 komentarzy:

  1. "Łatki" nie pojawiły się po upadku PRL-u. Wcześniej funkcjonowało coś takiego jak "literatura dla kucharek" ale w socjalizmie było ono niesłuszne :-). Dzisiaj widać nieskrępowany powrót do niej, tyle że opatrzonej inną "łatką" ale jakość została mniej więcej ta sama :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może łatek tamtejszych nie znam, bo nie było internetu, w prasie o tym tylko wspominano, a nie obracałam się w takim środowisku, żeby dyskusje takie uprawiać. W końcu byłam uczennicą, stąd ta niewiedza. Nie pamiętam, żeby moja mama, jej koleżanki dziko czytające, nauczyciele mówili z pogardą o jakiejkolwiek powieści, a teraz się to zdarza. Mnie też czasem, bo mam takie 'regiony' literatury, które nawet mnie doprowadzają do rozpaczy, chociaż uważam, że lepiej czytać cokolwiek niż nic

      Usuń
    2. Z pogardą? - to rzeczywiście nieładnie, jeśli tylko krytycznie to jak najbardziej. Tak jak niektórzy wolą disco-polo od Mozarta, jelenie na rykowisku od słoneczników van Gogha, tak moim zdaniem nie ma nic gorszącego w tym, jeśli ktoś woli romanse od "treści intelektualnie nośnych". Ale dlaczego czytanie czegokolwiek ma stanowić jakąś wartość, tego już nie bardzo rozumiem :-)

      Usuń
    3. Marlow, nie mam siły ani ochoty zagłębiać się w taką dyskusję. Nie dzisiaj, bo to i tak nic nie da, nigdy nie daje - zawsze kończy się na 'golono-strzyżono', jedna osoba mówi to, druga zaraz co innego i zaraz się jatka zrobi. Niech wystarczy proszę, że ja tak uważam, Ty się zgadzać nie musisz. Któż rozumie kobietę?

      Usuń
    4. to a propos Twojego pytania na końcu

      Usuń
  2. A dydaktyczne romanse dla dziewcząt to chyba się zwały "powieść pensjonarska". Uwielbiam książki osadzone w tamtych czasach, dlatego z pewnością się zastanowię nad tą powieścią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powieści pensjonarskie kojarzą mi się z czasami międzywojennymi. Nie wiem, czy słusznie, ale tak jest. Ale kojarzę to głównie z tym, że ona dla młodzieży płci żeńskiej, w odróżnieniu od tej dla dorosłych

      Usuń
  3. Mam to nazwisko zakodowane już i myślę, że kiedyś przyjdzie na nią czas.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. natanna, może spróbuj tę na początek, albo niedawny cykl wojenny

      Usuń
  4. Nie znam autorki, ale sporo pozytywnych opinii naczytałam sie w sieci. Kusi mnie szczególnie ten tytuł, bo i ja mam słabość do książek z akcją osadzoną w XIX wieku. Mają niesamowity czar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aneta, to zacznij od tej. Książki Hanny Cygler są osadzone współcześnie, ale i są takie w czasie wojny, w latach osiemdziesiątych, dla kazdego coś innego

      Usuń
  5. Co do Ciebie wpadnę - to poznaję kolejną polską autorkę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj - pięknie i bardzo ciekawie tu u Ciebie.Jeśli pozwolisz to rozgoszczę się na dłużej.W wolnym czasie zapraszam w odwiedzinki do Dobrych Czasów.Pozdrawiam i życzę chwili wolnego na relaks z książką.J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre Czasy, witaj i cieszę się, że dotarłaś. Zaraz udam się odwiedzać Ciebie

      Usuń
  7. Książka ta byłą początkiem przygody z Panią Cygler i rzeczywiście książkę czyta się dobrze. Szuszkin, faktycznie został przedstawiony w taki a nie inny sposób ale wydaje mi się, ze autorce dobrze udało się scharakteryzować bohaterów. Mnie nieco irytowała główna bohaterka ale z czasem się przyzwyczaiłam :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lubię wątki rosyjskie w książkach, stąd było mi go za mało i za mało być czytelny. Inne postaci jak najbardziej dobre, tylko on - więcej bym chciała

      Usuń
  8. A kto powiedzial, ze trzeba lubic glowne bohaterki ?
    W powiesciach Hanny Cygler czesto sa bohatrowie/ bohaterki, ktorych ciezko polubic, czy sie z nimi identyfikowac. Bogatosc naracji, detali przedewszystkim postaci drugoplanowe, jak przytaczany tutaj Szuszkin swiadcza o jakosci tych ksiazek.
    Komentujac rozwazania powyzej o klasyfikacji powiesci i tak zwanych "latkach", z duzym zalem musze zauwazyc, ze wydawnictwo czyni krzywde pisarstwu Pani Cygler, ilustrujac jej powiesci banalnymi, lekko infantylnymi okladkami, ktore niewatpliwie zniechecaja niektorych czytelnikow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a to prawda, że okładka mogłyby być bardziej uniwersalne

      Usuń

Z powodu zalewu spamu, wyłączyłam możliwość komentowania anonimowego. Przepraszam