niedziela, 20 kwietnia 2014

Bezcenny mógłby być jednak bardziej wartościowy.

Miłoszewskiego lubię za jego Szackiego. Bez kwękania sięgnęłam po powieść spoza tej serii, przecież wiadomo, że pisarz nie będzie cały czas tańczył, jak mu czytelnicy grają. Nawet jeśli chcielibyśmy czytać w kółko o prokuratorze, interesuje nas przecież równie bardzo warsztat i fakt, że Miłoszewski sprawnym pisarzem jest.
'Bezcenny' to potwierdza.
Chociaż ja jednak zostanę przy Szackim, jeśli idzie o preferencje.
Nie jestem fanką, ani tym bardziej znawczynią malarstwa. Z obrazami u mnie jest tak - patrzę i albo się zachwycam, albo wzruszam, są emocje, albo nie. Nie mam potrzeby dochodzić, skąd to i dlaczego. Wiem coś tam, niezbędne minimum, żeby nie być ignorantem, style, nazwiska, kto czym się wsławił, kto uciął sobie ucho, a kto zmarł z głodu zanim stał się sławny i kupowany. O kradzieżach nazistów też słyszałam i czytałam, ale żaden ze mnie Wołoszański.
Pomyślałam, że mam w ręku dwa w jednym, coś się więcej dowiem i zaliczę coś awanturniczego.
I w sumie, jeśli to kryterium brać pod uwagę, nie powinnam być zawiedziona. A jednak trochę jestem. Dostałam powieść sprawną warsztatowo, dużo się dzieje, ale od Miłoszewskiego spodziewałam się czegoś więcej.
Po pierwszym zachwycie, czyli czasy wojny i Zakopane, hotel zacisznie schowany w górach, klimaciki, szczególiki, wpadłam w terroryzm, zamach, pościgi, walki wywiadów. Do tego mnożą się postaci, nazwiska, zaczęłam się gubić. Nie lubię tego. Starłam się wszystko zapamiętać, słusznie spodziewając się, że to potem gdzieś wyjdzie, będzie potrzebne.
Poznawanie głównych postaci dramatu przywróciło spokój, ale nie mogę powiedzieć, że byłam jakoś szczególnie zadowolona. Lisa, skandynawska złodziejka podobała mi się bardzo, szczególnie jej wersja języka polskiego. Ale Poznański (Boznański? słuchałam, stąd moje wahanie), doktor Zofia Lorenz i emerytowany oficer służb specjalnych to już naprawdę nic nowego, bardzo schematyczne postacie. Ich rajd po świecie też niestety kalka z innych powieści, które może kiedyś mnie i zachwycały, ale już z nich wyrosłam.
Początek powieści zapowiadał dobrą zabawę, potem zaczęłam się niestety nudzić, pod koniec było przez chwilę lepiej, ale tak czy siak czekałam końca jak kania dżdżu.
Momentami było zabawnie, przeważnie kiedy mowa była o wspomnianej Lisie, najbarwniejszej postaci. A już jak mowa była o Martinie Mellerze, bezwzględnym terroryście, byłym kochanku Lisy, nie mogłam nie śmiać się w głos. Panowie muszą się bardzo lubić, skoro Miłoszewski wplątał Mellera w akcję swojej książki, chociaż tak.
Jak dla mnie jest to najgorsza dotąd powieść Miłoszewskiego. Przepraszam tych, których namówiłam do czytania swoimi entuzjastycznymi wpisami na FB, niestety potem już nie byłam tak zachwycona, ale mi głupio było się do tego przyznać.
Pewnie złe wrażenie spotęgował lektor, Andrzej Chyra. Najpierw mnie zachwycił głosem, ale potem było dużo błędów, na przykład czytał zdanie tak, jakby tam był przecinek, orientował się, że nie ma i czytał dalej przyspieszając, znowu przecinek i człowiek już nie wiedział, o co chodzi. Albo dzielił dziwnie wyrazy, a najlepsze było czytanie zdanie twierdzącego ze znakiem zapytania - "Standard kolekcjonerski - skomentowała Zofia? (to sobie zapisałam wyrywając koleżance pół koperty z ręki)
Albo Chyra czyta zdanie, orientuje się, że strzelił babola i zaczyna czytać to samo jeszcze raz.
Gdzie był realizator nagrania albo jakiś reżyser czy kto tam teraz jest, kiedy nagrywają audiobooki? Wygląda jakby kolega z wojska, popijając drinki, nagrał to na kaseciaku.
Pod koniec nagle inny głos zaczyna czytać, co wprowadza zamieszanie, nie wiedziałam, czy to po prostu zastępstwo, czy niby jest to komunikat radiowy i dlatego inny głos?
Audiobooków słucham przeważnie w takich okolicznościach jak sprzątanie, prace w ogrodzie, jazda samochodem, nie mam jak zanotować błędów, ale gdybym tylko mogła, podałabym więcej przykładów kwiatków lektorskich, moglibyśmy się chociaż pośmiać.
Jeśli lubicie powieści awanturnicze, z odrobiną wiedzy, która poszerzy Wasze horyzonty, to książka dla Was. Ja oczekiwałam czegoś więcej, nie wiem, skąd to przekonanie, ale myślałam, że temu autorowi uda się sprawę ująć jednak bardziej nowatorsko.
Czekam na trzecią część kryminału o Szackim. Na pewno się nie zawiodę.

11 komentarzy:

  1. Tytuł jak zawsze u Ciebie - rewelacyjny. Ja lubie malarstwo, dlatego sięgnęłam po te pozycje z podekscytowaniem,,ale niestety zgadzam sie z tym co napisalalas. Tez oczekowalam czegoś wiecej.
    A z audiobukiem to skandal! Pisałabym do wydawnictwa z gromami i reklamacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M-A wiesz, do głowy mi nie przyszła, żeby się gdzieś skarżyć, może faktycznie powinnam

      Usuń
  2. Mam nadzieję, że biedna koleżanka nie miała właśnie listu wysyłać;) Mam na półce książkę (bez Chyry), jednak przeczytam. Lubię wątki malarskie, może przez to wrażenie będę miała lepsze. Poczekam jednak, aż mi się rozluźni lekturowo i połknę dla rozrywki. Na Szackiego czekam z utęsknieniem:) Pozdrawiam jeszcze świątecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście koleżanka miała w tej kopercie otrzymany wyciąg z banku, duża ona była, kawał jej urwałam.

      Usuń
  3. Mnie się "Bezcenny" bardzo podobał, ale po pierwsze, książkę czytałam (im dłuższa moja przygoda z audiobookami, tym bardziej jestem przekonana, że lektor ma przytłaczający wpływ na odbiór tekstu, może go zabić albo wręcz przeciwnie, wskrzesić), a po drugie, nie miałam zbyt wysokich oczekiwań. Wiedziałam, że to ma być sprawnie napisany thriller i dostałam sprawnie napisany thriller, ni mniej, ni więcej. I cieszę się, że ktoś ma chęć i odwagę, a także umiejętności, by pisać takie właśnie rozrywkowe powieści środka, dobre warsztatowo, ale nieszczególnie ambitne, bo te przecież też są potrzebne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, to ja jednak miałam oczekiwania. Sprawnie napisany tak, ale momentami jak dla mnie przeraźliwie nudny i gdybym nie słuchała, nie doczytałabym chyba do końca. Niektóre książki jak dla mnie dają się świetnie słuchać, ale czytać wolę inne. Lektor nie jest w stanie mi zepsuć książki do cna, czasem jest w stanie ją poprawić. Zdarzyło mi się słuchać 'kobyły' czytanej przez automat, bo wiedziałam, że chcę przeczytać, ale nie miałam książki, a koleżanka miała tak durnowato zrobiony audiobook. I podobała mi się książka, więc to nie to. Ale jeśli się mówi o audiobookach, trzeba mówić też o lektorach, bo oni też są ważni. Na przykład niektórych zachwycają panowie, którzy mnie usypiają. Gosztyła zaczyna czytać, a ja już robię zeza

      Usuń
  4. Boznański. :)

    Mnie się książka szalenie podobała. A za zepsucie audiobooka ktoś powinien dostać po pysku. Dlatego wolę papierową książkę, której lektor mi nie zepsuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ann RK - uwielbiam czytanie uszami, jestem w tym bardzo biegła, w sensie, że percepcję uszami mam świetną i zapewniam Cię, że lektor nie byłby w stanie zepsuć mi niczego, poza wrażeniami słuchowymi, ale książkę potrafię ocenić poza tym i wiem, co mówię, jak dla mnie nienajlepsza to była powieść, chyba, że ktoś hołduje książkom typu Dan Brown. Mnie się podobał Kod, ale raz i mi wystarczy. Poza tym uważam, że Miłoszewskiego stać było na coś więcej niż ta kalka bohaterów

      Usuń
  5. O proszę ;) Nie wiedziałam, że jest audiobook :D Zasadniczo wolę trzymać książkę w rękach, ale od czasu do czasu na audiobook też się skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Esa, kryminały akurat wolę czytać uszami. Uwielbiam słuchać książek, ciągle coś mam w moim sprzęciorku

      Usuń
  6. Do tej pory nie przekonałam się do audiobooków. Nie potrafię skupić się podczas słuchania. A Twoja bardzo zachęcająca recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, że muszę zapoznać się z twórczością tego autora.

    OdpowiedzUsuń

Z powodu zalewu spamu, wyłączyłam możliwość komentowania anonimowego. Przepraszam