Cukiernia pod Amorem Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk bardzo mi się podobała, w swoim gatunku świetna. Nie podobna było ominąć spin off tej sagi, przeczytałam już tom pierwszy Podróży do miasta świateł, pora była na tom drugi
A że lato raczej sprzyja przebywaniu na zewnątrz, ostatnio też dużo przemieszczam się samochodem, egzemplarz papierowy jest rozchwytywany w bibliotece (właściwie na półce nie stoi), postanowiłam zaopatrzyć się w audiobook.
Pewnie już zauważyliście, że uwielbiam czytać uszami. Zawsze mam jedną książkę na tapecie do pochłonięcia właśnie tak.
Obiecałam sobie, że jeśli kiedykolwiek trafi mi się książka audio czytana przez panią Annę Dereszowską, albo zrezygnuję, albo zaopatrzę się w Persen forte.
Niestety czyta ona z nieznośną dla mnie manierą, staromodną emfazą, jęczy, głos modeluje jak gwiazda kina przedwojennego, dla mnie jest to nie do zniesienia. Przeszkadza bardzo. Już miałam to przy Carycy i tomie pierwszym Róży z Wolskich, teraz tylko się upewniłam, że nam z panią Anną nie po drodze w tej kwestii.
Miałam momenty, że prosiłam - Boże, niech ona trochę popuści, bo ciekawa jestem co dalej, ale chyba to w diabły wyłączę. Paradoksalnie najlepiej się słuchało, kiedy pani Dereszowska była podziębiona i miała lekko przytkany nos, nie mogła tak szarżować i wtedy to było znośnie.
Jeśli idzie o samą powieść, pani Gutowska Adamczyk przyzwyczaiła nas do tego, że jest po prostu dobra. Nikt się nie zawiedzie. Poznajemy dalsze losy Rose czy Róży, co się działo po śmierci jej ukochanego, nie chcę zdradzać, bo streszczenie odebrałoby Wam całą przyjemność śledzenia jej losów.
Nadal są dwa plany czasowe, czyli Francja przełomu XIX i XX wieku, oraz Polska i Francja współcześnie. Po zakończeniu tej dwutomowej opowieści dochodzę do wniosku, że ten drugi plan i historia Niny, nie miała żadnego znaczenia, nie była tak ciekawa jak się na początku spodziewałam i w sumie mogłoby jej nie być. Natomiast część z przeszłości bardzo mi się podobała i najchętniej wracałam właśnie do niej. Jak to u tej pisarki dużo ciekawych i poznawczych szczególików i faktów dotyczących obyczajów, samej Francji, strojów i tym podobnych rzeczy, czyli współpraca z Martą Orzeszyną, z którą autorka konsultowała te sprawy, przyniosła fantastyczny efekt.
Trochę mnie męczyły drobiazgowo opisywane nazwy ulic, gdzie co się znajduje i którędy tam dojść. Nie znam języka i nawarstwienie tego w tekście powodowało, że albo się gubiłam, albo niecierpliwiłam, nigdy nie byłam zwolenniczką powieści 'kartograficznych', nie miałam ambicji podążać śladami bohaterki, kiedy w Paryżu, może to stąd. Pewnie są tacy, którzy to niezwykle cenią w powieściach.
A może problem tkwi w tym, że z ostatnim tomem u mnie jest tak, że wiem, że to się coś kończy (wreszcie, bo jak pisałam nie lubię jednak historii wychodzących poza 3 tomy maks), więc pojawia się u mnie niecierpliwość, byle do końca, byle się dowiedzieć. A to znowu szkodzi czytaniu uważnemu.
A może problem tkwi w tym, że z ostatnim tomem u mnie jest tak, że wiem, że to się coś kończy (wreszcie, bo jak pisałam nie lubię jednak historii wychodzących poza 3 tomy maks), więc pojawia się u mnie niecierpliwość, byle do końca, byle się dowiedzieć. A to znowu szkodzi czytaniu uważnemu.
Podsumowując cieszę się, że przeczytałam, że znam koniec tej dawnej historii. Czekam na kolejną powieść Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, bo jest to jedna z tych autorek, których czytam wszystko, co napiszą. Jeśli się nawet czegoś tam czepiłam, to i tak po prostu wiadomo, że to solidnie napisana powieść i nikogo nie pozostawi z niedosytem.
Czytałam obie części. Pierwsza jest świetna, jej lektura sprawiła mi wiele przyjemności. Drugi tom nieco mnie rozczarował, ale nie było źle.
OdpowiedzUsuńRzadko sięgam po rodzimą literaturę (właściwie nie wiem, dlaczego) i lektura powieści Gutowskiej - Adamczyk stała się początkiem spotkań z polskimi autorami.
kulur-alnie - ja lubię polskie powieści, uważam, że mamy tego całkiem sporo na bardzo dobrym poziomie i właściwie nie rozumiem, kiedy ktoś zakłada z góry, że polskiego czytać nie będzie. Dlatego cieszę się, że powoli wracasz na ojczyzny łono haha.
Usuń"Obiecałam sobie, że jeśli kiedykolwiek trafi mi się książka audio czytana przez panią Annę Dereszowską, albo zrezygnuję, albo zaopatrzę się w Persen forte." - :D :D :D JESTEŚ ŚWIETNA, uwielbiam Twoje teksty! :D
OdpowiedzUsuńOleńko, uśmiecham się i pozdrawiam
Usuń:)
Usuń"Cukiernię" pochłonęłam - i była to świetna lektura. Na ciąg dalszy jakoś nie mogę natrafić, ale pewnie prędzej czy później wpadnie mi w łapki. Lubię prozę tej Pani. Mam też wielką ochotę na to, co pisała dla młodzieży. "Niebieskie nitki" podobały mi się bardzo.
Niebieskie nitki też czytałam. 110 ulic jest super. Mam pod ręką i na pewno sięgnę, tylko ostatnio coś nie mam ochoty na młodzieżowe 220 linii i Wystarczy, że jesteś.
UsuńZafascynowana Cukiernią, przeczytałam także Różę - bardzo mi się podobała! Z niecierpliwością czekałam na Rose. Oczywiście też przeczytałam i też mi się podobało, ale w moim odczuciu są dwa minusy drugiego tomu - właśnie kartografia , o której wspomniałaś i co mnie niemalże zdenerwowało - zakończenie. Ostatnie strony są w zupełnie innym tonie - za dużo historii, za mało głównych bohaterów, za szybko..
OdpowiedzUsuńCzekam na nową książkę pani Gutowskiej-Adamczyk.
Pozdrawiam
Edyto - a ja myślałam, że to moja wina, że mnie się spieszy do zakończenia, do poznania całości.
UsuńPo "Cukierni pod Amorem" zostałam fanką Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, Różę przeczytałam, Rose jeszcze nie, ale na pewno to zrobię. Nawet moją mamę zaraziłam tą autorką ;)
OdpowiedzUsuńZa audiobookami co prawda nie przepadam, czasem posłucham czegoś jak wyszywam, albo mam ogrom sprzątania, ale Dereszowskiej też bym nie chciała słuchać ;)
Szkoda, że piszesz, że historia Niny okazuje się nieciekawa, polubiłam ją i miałam nadzieję, że w drugim tomie będzie fajnie rozwinięta.
Cat Rock - dla mnie Nina i historia współczesna nieciekawa, ale kogoś może zadowolić, także nie kieruj się moim lubieniem czy nie, sama zobaczysz.
UsuńAudiobooki do wyszywania akurat, do sprzątania jak dla mnie - ratują życie, bo człowiek wtedy nie ma poczucia uciekającego czasu, bezsensownie spędzoneog na czyszczeniu powierzchni płaskich :-)
Dereszowska ma piękny głos, tylko ta jej maniera
Robię podejście do tetrologi z przetłumaczonym tylko pierwszym tomem (i nie zanosi się na uzupełnienie). "Saga o dżentelmenie". Na szczęście resztę można obejrzeć w serialu. To już przegięcie, kiedy tłumaczy się tylko pierwszą część z cyklu czterech powieści. Żeby nie było - napisanych w latach dwudziestych XX wieku, więc czasu na przekład było aż nadto. Czasem żałuję, że nie jestem tłumaczem.
OdpowiedzUsuńNajbezpieczniejsze są serie w języku ojczystym...
xbw - to jeszcze ujdzie, a jak osiem tomów wydali a ostatniego nie? Albo 3 a czwarty ni hu hu? To jest dopiero rozbój
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej granda. A najgorsze, bo nieodwracalne, jak autor umrze i nie dokończy pisania cyklu.
Usuńxbw, to chyba najgorsze
UsuńU mnie "Cukiernia " się kurzy. Przeczytałam pierwszy tom, a dwa kolejne czekają i czekają. Zanim zabiorę się za całość, to będę musiała wrócić do pierwszego tomu, bo większości nie pamiętam. W moim przypadku "Cukierni" zaszkodziła zbyt duża popularność, miałam wygórowane oczekiwania. Poza tym przytłoczyła mnie mnogość bohaterów, co w innych książkach nie zawsze mi przeszkadza.
OdpowiedzUsuńA propos kilkutomowych historii to boleję nad tym, że nie powstanie już żadna kontynuacja Larssona... Chętnie bym kupiła i przeczytała.
Polecam Annę Ficner-Ogonowską i jej 4 tomy o losach Hanki i Dominiki, kobieca, ale wcale nie taka lekka powieść, inna, wartościowa, ciepła i ma dobre opisy. Jestem świeżo po lekturze i wiem, że za jakiś czas wrócę do tej historii.
Aneto, wszyscy mówią o tej mnogości bohaterów, ale mnie ona akurat tutaj w ogóle nie przeszkadza i nie gubiłam się wcale.
UsuńFicner Ogonowską będę musiała spróbować, chociaż wywiad jakiego udzieliła Xsięgarni bardzo mnie do niej zniechęcił.
Kasia - Ty jeszcze nic nie czytałaś Ficner - Ogonowskiej? Jest trochę inna bo przedstawia pozytywnie swoich bohaterów, ale jeden tom wystarcza, potem to już lukrowany lukier, no chyba, że człowiek sobie dawkuje - raz do roku można polizać ;)
UsuńTrzeba będzie spróbować. Ale ja już wyrosłam z takiego 100 procent cukru w cukrze, boję się, że nie zdzierżę. W Xsięgarni się nie obroniła. Jak Grochola daje wywiady, to człowiek na koniec się dziwi, że wszyscy włącznie z Twardochem i Myśliwskim tak nie piszą. A po rozmowie z nią myślałam sobie - co ona wygaduje?
UsuńMoja córcia jest fanką tej sagi, mnie też zachęcała, ale póki co właśnie brakowało mi czasu na dłuższą lekturę, wolę ostatnio krótsze pozycje, bo kiedy przychodzi zbyt dużo obowiązków, czytam rzadziej i zatracam się w życiu. Potem powroty do takiej sagi, kiedy już zapomniałam, kto z kim i dlaczego są trudne.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Ty nie przepadam za powieściami kartograficznymi, szczególnie toczącymi się we Francji, bo też nie znam języka.
Ale zamierzam przeczytać tę sagę, jak tylko moja sytuacja trochę się ustabilizuje.
Ostatnio czytam Kroniki portowe i trochę mnie frustruje beznadziejna historia życiowa głównego bohatera. Nie mogę się zdecydować, żeby odłożyć książkę, bo jednak jest ciekawie napisana, ale kiedy w kolejnym rozdziale znów zdarza się jakaś tragedia, powoli tracę chęć dowiedzenia się, komu jeszcze się stanie krzywda. Jednak chyba wolę happy endy. :)
pozdrowienia!
Saga cukierniana warta przeczytania, dobrze córka radzi.
OdpowiedzUsuńKroniki portowe to moja ulubiona książka, ale nie wiem, czy jednak nie przyczynił się do tego film, który jest równie dobry, a niektórzy mówią, że lepszy. Jeśli Ci ciężko idzie, po prostu obejrzyj sobie film, dostaniesz wszystko co niesie książka w dwie godziny. A jaka obsada!
Wiesz, że zjechałam spłycone wg. mnie zakończenie Cukierni. Różę kupiłam też do słuchania, kiedy objeżdżałam z mamą jej strony rodzinne ostatniej jesieni. No i kurcze za groma nie dało się tego słuchać. Ni cholery w głowie nie zostało. Nie zastanawiałam się dlaczego, ot stwierdziłam, że Dereszowska czyta beznadziejnie. Mam teraz papier, dam książce jeszcze jedną szansę...
OdpowiedzUsuńAniu, pamiętam, ale mnie akurat to zakończenie nie przeszkadzało. Tutaj też wszystko gra, ale zdecydowanie po stronie retrospektywy.
Usuń