Ale miałam weekend, najpierw przyjechała moja córka, a w niedzielę odwiedziła mnie Tajemnica prowadząca blog Między Książkami. Przyjechali wszyscy, ona, mąż i syn (pies został w Polsce, biedulek, a tyle tu plaż do biegania). Siedzę teraz przy piosenkach i Bajmu i wspominam.
Podział był idealny - my z Tajemnicą pogaduchy o książkach, faceci o rybach i czym tam jeszcze nie wiem, nie podsłuchiwałam, synowie, nota bene w tym samym wieku lat 15, na pokojach gdzieś w czeluściach domu, o grach i muzyce. My na zewnątrz, co skrzętnie wykorzystał mój piesiołek Franciszek, który nas 'zmusił' do aktywności w stylu 'rzuć mi piłkę - nie pożałujesz, zobaczysz jak szybko przyniosę.
Zdjęcie specjalnie takie zawoalowane drzewami, bo jestem w stanie odchudzania i nie będę się ujawniać przed uzyskaniem efektu pokazywalności. Tajemnica przeciwnie nie ma co się chować, ale padła ofiarą mojego chowactwa.
Ale faaaaajnie było. Jakie to dziwne, kiedy 'spotykamy' się tu na łamach blogów, a potem można nagle na żywo. Niby się kogoś zna, a nie zna, bo do tego, co napisane, dodaje się głos i całą resztę - gesty, sposób bycia, no sami wiecie, co ja wam tu będę wykłady robić.
To spotkanie w taki mnie dobry nastrój wprowadziło, dało zapomnienie od codziennych zmagań, że nowy tydzień śpiewająco dzisiaj zaczęłam (dosłownie). Od rana mnie prześladuje ta piosenka, zupełnie nie jak polska, a jednak polska. Ależ się ta Natalia Lesz wyrobiła :-) Idealna na lato.
I ta też jest fajna