Lubię kalendarze, co roku wieszam jeden na lodówce, można tam zapisywać wizyty u lekarza i inne ważne terminy i spotkania, ale też i zasłyszane ciekawe wypowiedzi czy myśli znanych ludzi. Jest w nich wszystko - pierwszy krok dziecka, sprawy do załatwienia, słowa piosenki, które wyjątkowo mi się spodobały, tytuły książek do przeczytania, filmów do obejrzenia, daty ważne dla kraju, cokolwiek uznam za ważne i nie chcę by uleciało.
Kalendarze Małgorzaty Gutowskiej Adamczyk są podobne, tyle, że dotyczą jej wczesnych lat dziecięcych, trochę tylko teraźniejszości. Bardzo bliskie memu sercu te zapiski. Po pierwsze dlatego, że jesteśmy w podobnym wieku. Po drugie - przechodzimy teraz ten sam etap rodzicielski, nasze dzieci wyprowadziły się z domu i próbujemy na nowo poukładać sobie świat bez nich. Nasi mężowie mają swoje sprawy, a my swoje, jak to dorośli - dwie linie życia czasem znajdujące punkty styczne albo przecinające się na chwilę. Takie życie.
Zmiany prowokują wspomnienia, sięga się do nich po to, żeby znaleźć swoje fundamenty, a te są niezbędne, żeby budować coś nowego.
Poznajemy więc małą dziewczynkę, która czeka na przyjście na świat siostry. Chodzi do najstarszej grupy w przedszkolu, ma swoje problemy, spostrzeżenia i ważne sprawy. Jej oczami widzimy miasteczko, w którym mieszka i sprawy dorosłych, których jest obserwatorem. Przy okazji jest i klimat tamtych lat, realia życia, można zauważyć, jak zmienił się świat.
Piękna to historia, wzruszająca, bardzo osobista, świadectwo świata, z którego wywodzi się nasza ulubiona pisarka. Dzięki temu możemy ją lepiej zrozumieć i poznać, mamy wrażenie, że kobieta, której nazwisko widnieje nad tytułem tak poczytnych powieści, jest nie tylko rzędem liter, ale przede wszystkim wywołuje obraz kobiety z krwi i kości - wrażliwej, subtelnej, uważnej na szczegóły, z doskonałą pamięcią i czułością je przestawiającej. To jest naprawdę ciekawa lektura i bardzo polecam nie tylko wielbicielkom twórczości Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk. Jestem przekonana, że jeśli ktoś jeszcze nie zna jej powieści, po przeczytaniu Kalendarzy na pewno po nie sięgnie.
Polecam
Kalendarze Małgorzaty Gutowskiej Adamczyk są podobne, tyle, że dotyczą jej wczesnych lat dziecięcych, trochę tylko teraźniejszości. Bardzo bliskie memu sercu te zapiski. Po pierwsze dlatego, że jesteśmy w podobnym wieku. Po drugie - przechodzimy teraz ten sam etap rodzicielski, nasze dzieci wyprowadziły się z domu i próbujemy na nowo poukładać sobie świat bez nich. Nasi mężowie mają swoje sprawy, a my swoje, jak to dorośli - dwie linie życia czasem znajdujące punkty styczne albo przecinające się na chwilę. Takie życie.
Zmiany prowokują wspomnienia, sięga się do nich po to, żeby znaleźć swoje fundamenty, a te są niezbędne, żeby budować coś nowego.
Poznajemy więc małą dziewczynkę, która czeka na przyjście na świat siostry. Chodzi do najstarszej grupy w przedszkolu, ma swoje problemy, spostrzeżenia i ważne sprawy. Jej oczami widzimy miasteczko, w którym mieszka i sprawy dorosłych, których jest obserwatorem. Przy okazji jest i klimat tamtych lat, realia życia, można zauważyć, jak zmienił się świat.
Piękna to historia, wzruszająca, bardzo osobista, świadectwo świata, z którego wywodzi się nasza ulubiona pisarka. Dzięki temu możemy ją lepiej zrozumieć i poznać, mamy wrażenie, że kobieta, której nazwisko widnieje nad tytułem tak poczytnych powieści, jest nie tylko rzędem liter, ale przede wszystkim wywołuje obraz kobiety z krwi i kości - wrażliwej, subtelnej, uważnej na szczegóły, z doskonałą pamięcią i czułością je przestawiającej. To jest naprawdę ciekawa lektura i bardzo polecam nie tylko wielbicielkom twórczości Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk. Jestem przekonana, że jeśli ktoś jeszcze nie zna jej powieści, po przeczytaniu Kalendarzy na pewno po nie sięgnie.
Polecam