Nie da się ukryć, szpieg byłby ze mnie jak z koziego zadu trąba. Jestem za szczera, uczucia mam wypisane od razu na twarzy, nie umiem kłamać, a jak próbuję coś ukryć, natychmiast wszyscy to widzą.
Tym bardziej podziwiam takich, którzy potrafią wszystko to, co szpieg umieć musi, a jak jeszcze wprowadzają to w życie, w sensie w praktyce sprawdzają i na zawał nie zeszli (o zagrożeniach realnych, jak kula w łeb nie wspominam), to już w ogóle jest to poza granicami mojego pojmowania.
Vincent V. Severski podobno w branży robił ponad 20 lat, więc musiał być dobry, że go nie złapali, nie zdemaskowali, nie zabili, nie ośmieszyli, że chodzi teraz wolno i nam opowiada o tym, co w szpiegowskiej trawie piszczy.
Trochę mi się to we łbie nie mieściło, że były oficer operacyjny ujawnia swoją twarz (nazwisko na pewno nie jego prawdziwe), pisze książkę, mówi w wywiadach o tym, co robił (w zarysie, przecież nie szczegóły) i to wszystko jest w porządku, wolno mu. Zawsze wydawało mi się, że szpieg, nawet były, już zawsze pozostaje w cieniu, chyba, że zaczyna pracować w rządzie i zamienia się w gadającą głowę.
Inna rzecz, że mnie, kobiecie, ten przystojny mężczyzna z przeszłością Jamesa Bonda imponuje, że kupuję jego historię, niezależnie ile w niej prawdy, bo zawsze gdzieś w głębi duszy pozostanie we mnie marzenie o romansie z Winetou, Jankiem Kosem i właśnie kimś takim wstrząśniętym, niezmieszanym jak rasowy szpieg.
Ale wszystkie te informację o autorze dotarły do mnie dopiero pod koniec słuchania książki, wcześniej nie czułam potrzeby dowiadywania się czegoś o pisarzu, aż przeczytałam notkę u Agnieszki na blogu i mnie zdziwko chapło.
Kiedy sklep
Audeo.pl zgłosił się do mnie z propozycją wypróbowania zakupów u nich, szalałam na ich stronach jak dzieciak w cukierkach. Podobało mi się, że można odsłuchać fragmentu książki, zobaczyć, czy pasuje lektor, 'pomacać' przed zakupem. Do tej pory kupowałam w normalnych księgarniach, gdzie audiobooki są między książkami papierowymi, trudno się połapać, co wydano w wersji audio, a co nie. Tutaj zaskoczyło mnie, ile książek jest nagranych, ta różnorodność powoduje, że chyba zupełnie przestanę słuchać muzyki na mp3, szkoda czasu, to można robić podczas czytania papierowej książki w domu, a poza - w samochodzie, przy sprzątaniu, gotowaniu - postanowiłam już tylko czytać uszami. Do tej pory myślałam, że to jest niszowa część wydawnictw, że niewiele, szczególnie nowości, jest w wersji audio, wydawało mi się, że to jest forma, z której możemy korzystać przy okazji, a głównie dotyczy pomocy dla niewidomych i niedowidzących, a tu taka niespodzianka i radość - mnogość tytułów i wspaniali lektorzy przyprawiają o zawrót głowy. Bardzo się cieszę.
Wracając do książki, pierwsze wrażenie - uffff. Ponad 30 godzin słuchania, musi być niezłą cegłą - pomyślałam. Aż sprawdziłam ile ma stron - 812.
Teraz widzę ten tytuł, jak również kontynuację pt. Niewierni, wszędzie, ale kiedy wybierałam z listy po prostu spodobała mi się intryga i fakt, że czyta Krzysztof Gosztyła. Nic o niej nie wiedziałam, mało tego, myślałam, że może odkryłam coś wyjątkowego i się z Wami tym podzielę :-)
Jak to na byłego wywiadowcę przystało, książka jest o wywiadzie, szpiegostwie, podwójnych tożsamościach, głównie o 'nielegałach' czyli szpiegach przebywających na terenie danego kraju jakby 'poza rejestrem'. Poza tym o odnalezionym przedwojennym archiwum, które trzeba wydobyć z ruin twierdzy brzeskiej i to zanim inni zainteresowani je dorwą. Poznajemy polskiego oficera Konrada Wolskiego, jego współpracowników, poza tym wiele innych postaci z międzynarodowej sieci wywiadów, gdzie jest wielu wrogów, ale też i przyjaciół, o ile można powiedzieć, że w tym zawodzie ludzie się przyjaźnią. Powiem szczerze, boję się Wam przybliżać treść, bo nie wiem, czy nie odwalę spoilera, a poza tym, czy czegoś nie pokiełbaszę. Tam jest tyle szczegółów, ludzi, latania od współczesności do historii, w te i we wte, od Berii do czasów obecnych, że mi czacha dymi, kiedy to próbuję ogarnąć.
Przyznam szczerze, nie jestem fanką powieści szpiegowskich w tym sensie, że ich nie tropię na półkach księgarskich. Może właśnie z tego względu postanowiłam spróbować czegoś nowego. I nie zawiodłam się, z jednym zastrzeżeniem - lekkie dłużyzny. Myślę, że można było spokojnie coś tam urwać. Dużo jest monologów wewnętrznych szpiegów, o ich życiu, dosyć daleko w tył, o tym, co myślą. Ciekawe. Potem opisy akcji, spotkań, retrospekcje, też ciekawe. Ale dużo. Jest w każdym razie wrażenie, że za.
Z drugiej strony po przeczytaniu nie ma się poczucia straconego czasu, a nawet się ucieszyłam na wieść, że jest już druga część, a będzie i trzecia.
Jedno jest pewne, autor wie, o czym mówi i to się czuje. Miejsca, sposoby, metody - ja mu wierzę. Poza tym językowo w porządku, nic nie zgrzyta. Czegóż chcieć więcej?
Polecam tę trylogię, bo w planach jest i trzecia. Mamy wreszcie swojego Ludluma czy Folleta. Zresztą z 'Igłą' tego drugiego trochę mi się fragmentami ta powieść kojarzyła. To komplement.