Miłoszewskiego lubię za jego Szackiego. Bez kwękania sięgnęłam po powieść spoza tej serii, przecież wiadomo, że pisarz nie będzie cały czas tańczył, jak mu czytelnicy grają. Nawet jeśli chcielibyśmy czytać w kółko o prokuratorze, interesuje nas przecież równie bardzo warsztat i fakt, że Miłoszewski sprawnym pisarzem jest.
'Bezcenny' to potwierdza.
Chociaż ja jednak zostanę przy Szackim, jeśli idzie o preferencje.
Nie jestem fanką, ani tym bardziej znawczynią malarstwa. Z obrazami u mnie jest tak - patrzę i albo się zachwycam, albo wzruszam, są emocje, albo nie. Nie mam potrzeby dochodzić, skąd to i dlaczego. Wiem coś tam, niezbędne minimum, żeby nie być ignorantem, style, nazwiska, kto czym się wsławił, kto uciął sobie ucho, a kto zmarł z głodu zanim stał się sławny i kupowany. O kradzieżach nazistów też słyszałam i czytałam, ale żaden ze mnie Wołoszański.
Pomyślałam, że mam w ręku dwa w jednym, coś się więcej dowiem i zaliczę coś awanturniczego.
I w sumie, jeśli to kryterium brać pod uwagę, nie powinnam być zawiedziona. A jednak trochę jestem. Dostałam powieść sprawną warsztatowo, dużo się dzieje, ale od Miłoszewskiego spodziewałam się czegoś więcej.
Po pierwszym zachwycie, czyli czasy wojny i Zakopane, hotel zacisznie schowany w górach, klimaciki, szczególiki, wpadłam w terroryzm, zamach, pościgi, walki wywiadów. Do tego mnożą się postaci, nazwiska, zaczęłam się gubić. Nie lubię tego. Starłam się wszystko zapamiętać, słusznie spodziewając się, że to potem gdzieś wyjdzie, będzie potrzebne.
Poznawanie głównych postaci dramatu przywróciło spokój, ale nie mogę powiedzieć, że byłam jakoś szczególnie zadowolona. Lisa, skandynawska złodziejka podobała mi się bardzo, szczególnie jej wersja języka polskiego. Ale Poznański (Boznański? słuchałam, stąd moje wahanie), doktor Zofia Lorenz i emerytowany oficer służb specjalnych to już naprawdę nic nowego, bardzo schematyczne postacie. Ich rajd po świecie też niestety kalka z innych powieści, które może kiedyś mnie i zachwycały, ale już z nich wyrosłam.
Początek powieści zapowiadał dobrą zabawę, potem zaczęłam się niestety nudzić, pod koniec było przez chwilę lepiej, ale tak czy siak czekałam końca jak kania dżdżu.
Momentami było zabawnie, przeważnie kiedy mowa była o wspomnianej Lisie, najbarwniejszej postaci. A już jak mowa była o Martinie Mellerze, bezwzględnym terroryście, byłym kochanku Lisy, nie mogłam nie śmiać się w głos. Panowie muszą się bardzo lubić, skoro Miłoszewski wplątał Mellera w akcję swojej książki, chociaż tak.
Jak dla mnie jest to najgorsza dotąd powieść Miłoszewskiego. Przepraszam tych, których namówiłam do czytania swoimi entuzjastycznymi wpisami na FB, niestety potem już nie byłam tak zachwycona, ale mi głupio było się do tego przyznać.
Pewnie złe wrażenie spotęgował lektor, Andrzej Chyra. Najpierw mnie zachwycił głosem, ale potem było dużo błędów, na przykład czytał zdanie tak, jakby tam był przecinek, orientował się, że nie ma i czytał dalej przyspieszając, znowu przecinek i człowiek już nie wiedział, o co chodzi. Albo dzielił dziwnie wyrazy, a najlepsze było czytanie zdanie twierdzącego ze znakiem zapytania - "Standard kolekcjonerski - skomentowała Zofia? (to sobie zapisałam wyrywając koleżance pół koperty z ręki)
Albo Chyra czyta zdanie, orientuje się, że strzelił babola i zaczyna czytać to samo jeszcze raz.
Gdzie był realizator nagrania albo jakiś reżyser czy kto tam teraz jest, kiedy nagrywają audiobooki? Wygląda jakby kolega z wojska, popijając drinki, nagrał to na kaseciaku.
Pod koniec nagle inny głos zaczyna czytać, co wprowadza zamieszanie, nie wiedziałam, czy to po prostu zastępstwo, czy niby jest to komunikat radiowy i dlatego inny głos?
Audiobooków słucham przeważnie w takich okolicznościach jak sprzątanie, prace w ogrodzie, jazda samochodem, nie mam jak zanotować błędów, ale gdybym tylko mogła, podałabym więcej przykładów kwiatków lektorskich, moglibyśmy się chociaż pośmiać.
Jeśli lubicie powieści awanturnicze, z odrobiną wiedzy, która poszerzy Wasze horyzonty, to książka dla Was. Ja oczekiwałam czegoś więcej, nie wiem, skąd to przekonanie, ale myślałam, że temu autorowi uda się sprawę ująć jednak bardziej nowatorsko.
Czekam na trzecią część kryminału o Szackim. Na pewno się nie zawiodę.