Obejrzeliśmy go dopiero wczoraj wieczorem, chociaż czekał na płycie już od jakiegoś czasu. Nie wiem, czy jest tu jeszcze ktoś, kto nie widział tego filmu, ale jeśli tak, czym prędzej to uczyńcie, bo szkoda przegapić okazji na dobre kino.
Różyczka – Magdalena Boczarska jest po prostu piękna. A okazji do podziwiania jej wdzięków w tym obrazie dużo. Mimo, że film nie o tym, dużo w nim cielesności, seksu, uczuć, miłości i wielu innych, już nie tak przyjemnych emocji.
No właśnie, emocje. Nie mogę o tym filmie pisać spokojnie. Dobrze, że nie jestem zawodowym krytykiem, że moja kariera i wiarygodność nie na szali dzisiaj, bo gdyby tak było, przegrałabym bitwę. Buzuje we mnie i takie też będzie pewnie to pisanie, nieskładne i pełne uczuciowych gejzerów.
Historia dzieje się w roku mojego urodzenia, w 1967 i ciągnie się aż do masowego wyjazdu obywatelki polskich pochodzenia żydowskiego w 1968 roku. Oficer SB Rożek (Robert Więckiewicz) boi się odkrycia jego sekretu, toteż kiedy jego przełożony proponuje mu, żeby za pomocą jego dziewczyny (Magdalena Boczarska), pracującej na Uniwersytecie Warszawskim jako maszynistka, rozpracować tamtejszego wykładowcę i znanego pisarza (Andrzej Seweryn), zgadza się, mam wrażenie nie dlatego, że tak wierzy w potrzebę wykazania się, ale po prostu ze strachu. A może po prostu dlatego, że jest gnidą i tyle? Wiele jest pytań o motywy w tym filmie, nie do końca są one jasne, ani w przypadku oficera, ani tej dziewczyny, która daje się wciągnąć w intrygę. Z miłości? Z głupoty? Jest też profesor, elita intelektualna, który zachwycił się kobietą ewidentnie niedorastającą do jego poziomu, ale też odbiegającą naturą od tych, które ma w otoczeniu, nie ma w niej chłodu i rezerwy, jest za to zachwyt, jest ciekawość świata, jest ciepło, a to wszystko w niezwykle pięknym opakowaniu, a który mężczyzna na to nie daje się złapać? No i bycie mentorem też pewnie jest dla takiego człowieka atrakcyjne. Nie bez znaczenia jest fakt, że ma ona też podejście do jego malutkiej córki, którą wychowuje sam. Te wszystkie czynniki wydają się tłumaczyć akurat jego postępowanie. Można sobie oczywiście zadawać pytanie, dlaczego profesor jej tak bezgranicznie uwierzył, ale to już inna rzecz, myślę, że niektórym ludziom, w tym mnie, w głowie się nie mieści, że ktoś jest zły.
Już początek filmu mnie złapał za gardło. Serce mnie rozbolało od oglądania kolejnych etapów inwigilacji, od obserwowania jak ewoluuje związek Różyczki z esbekiem i w tym samym czasie jak zmienia się jej stosunek do figuranta, czyli profesora. I dylematy moralne, każdy je tu ma, nawet oficerowie SB, przynajmniej niektórzy. I strach w ich oczach, i służalczość i wiara w ustrój, dużo gorsza niż ten strach i służalczość razem wzięte. Miłość profesora, jego fascynacja, momentami żałosna, momentami piękna. I dziewczyna w to wszystko zaplątana, właściwie o niej nic nie wiemy, jakieś strzępy. To wszystko na tle przemian społecznych lat sześćdziesiątych, premiery Dziadów Dejmka w rocznicę rewolucji październikowej, strajki studenckie, walka środowisk intelektualnych, pisarzy, twórców z komuną. Wszystko to pięknie pokazane, dla tych, co nie pamiętają, ważne. Trochę mi przeszkadzało, że poubierani są jednak mało w klimacie tych lat, tak trochę to podpicowane na te czasy, tak jak teraz sobie wyobrażamy lata sześćdziesiąte, a nie takie, jakie kiedyś przaśne były.
Niewiele Wam zdradziłam, chociaż mogłoby się wydawać, że tak, bo ten film jest historią emocjami opisaną, treść, fakty tak, ale to, co tam buzuje jest jeszcze ważniejsze.
Dużo seksu, ale on jest tam po to, żeby pokazać bezradność, albo atawistyczną manifestację siły, albo miłość dojrzałą, albo zagubienie i rozpacz, albo kobiece pragnienia. Aż mnie głowa rozbolała z nadmiaru silnych wrażeń. No i te czasy straszne, chmury nad Polską, komunistyczna machina mieląca ludzi jak na wyroby parówko-podobne, bo przecież to wszystko było takiej marnej jakości, równaj w dół – hasło dnia. I strach, wszechogarniający, chociaż żyjesz niby normalnie, cokolwiek by się nie robiło, mówiło, wymagało to wielkiej odwagi i ostrożności.
Zastanawiałam się niedawno, przy okazji moich wspomnień ze stanu wojennego na codzienniku, kim ja bym była, gdybym była dorosła – działaczem podziemia, czy aparatu partyjnego. Uczciwie jest przyznać się, że się nie wie, jeśli pochodzi się z domu, gdzie o polityce się nie rozmawiało. Teraz wiem, że nie byłabym w stanie wejść w tryby ‘członków z ramienia, zebrań plenum i tego całego bagna’. Na szczęście mam w sobie uczciwość i poczciwość, żeby nie iść tą drogą, jak powiedział klasyk.
Dużo seksu, ale on jest tam po to, żeby pokazać bezradność, albo atawistyczną manifestację siły, albo miłość dojrzałą, albo zagubienie i rozpacz, albo kobiece pragnienia. Aż mnie głowa rozbolała z nadmiaru silnych wrażeń. No i te czasy straszne, chmury nad Polską, komunistyczna machina mieląca ludzi jak na wyroby parówko-podobne, bo przecież to wszystko było takiej marnej jakości, równaj w dół – hasło dnia. I strach, wszechogarniający, chociaż żyjesz niby normalnie, cokolwiek by się nie robiło, mówiło, wymagało to wielkiej odwagi i ostrożności.
Zastanawiałam się niedawno, przy okazji moich wspomnień ze stanu wojennego na codzienniku, kim ja bym była, gdybym była dorosła – działaczem podziemia, czy aparatu partyjnego. Uczciwie jest przyznać się, że się nie wie, jeśli pochodzi się z domu, gdzie o polityce się nie rozmawiało. Teraz wiem, że nie byłabym w stanie wejść w tryby ‘członków z ramienia, zebrań plenum i tego całego bagna’. Na szczęście mam w sobie uczciwość i poczciwość, żeby nie iść tą drogą, jak powiedział klasyk.
Film polecam z całego serca i przepraszam za takie niepozbieranie w tym wpisie, ale jeszcze we mnie ta historia gra, jeszcze przeżywam, mogłabym poczekać, ale wolę nie pisać tego wszystkiego na zimno, bo po prostu nie lubię. Uwielbiam dyskusje pełne emocji nad obejrzanym filmem, szkoda, że nie było ze mną przyjaciół, żeby sobie o tym pogadać po.
Poniższy zwiastun dla widzów powyżej 18 roku życia.