Znane wydawnictwo (tak prestiżowe, że nam kapcie pospadały z wrażenia) zwróciło się do nas z propozycją napisania opowiadania, warunek był jeden - kryminalne i ma się dziać w środowisku blogerów, wydawców, krytyków, prasy opiniotwórczej związanej z wydawnictwami, wszędzie, byle wiązało się z książką. Jest to część letniej kampanii promującej czytelnictwo i pisanie o książkach.
Nie wiem, ilu blogerów dostało propozycję, ostatecznie przeszły opowiadania napisane przez: Piotra Zacofanego w lekturze, Elę Czytam, bo muszę, Agnieszkę z Książkowo, Janka z Tramwaju nr 4, , Paulinę z Miasta Książek i Kasię z Mojej Pasieki i moją skromną osobę. Bardzo jestem szczęśliwa, że znalazłam się w tym gronie. Tym bardziej, że pierwszy raz w życiu zmierzyłam się z historią kryminalną, do tej pory myślałam, że nie umiem i to zdecydowanie nie moja bajka.
O Bogu, co ze mnie przy tym pisaniu wyszło. Myślałam, że raczej pójdę w rejony Joanny Chmielewskiej czy też Marioli Zaczyńskiej, a skończyło się na tym, że Janek godnie i ze śpiewem na ustach wszedł w to poletko, a ja, wbrew swoim własnym oczekiwaniom, wystrzeliłam jak filip z konopi opowiadaniem inspirowanym Czerwonym smokiem Thomasa Harrisa. Nie wiedziałam o tym, kiedy pisałam, ale zauważył to redaktor prowadzący, że sam mistrz by się nie powstydził.
No cóż, ocenicie sami.
Każdy z nas ma tu zamieścić zarys fabuły, więc proszszsz...
Znany grafik pracujący nad okładkami dla czołowych wydawnictw, zostaje znaleziony w swoim mieszkaniu martwy. Ale jak martwy! Ma odcięte usta, a na twarzy nałożoną drugą twarz, zdjętą z innego człowieka. Oprócz tego ma odcięte opuszki wszystkich palców. Makabryczna to zbrodnia, gdyż patomorfolog stwierdził ze stuprocentową pewnością, że kiedy te części ciała były odcinane, on jeszcze żył. Na ekranie komputera, kiedy go znaleźli, były wyświetlone okładki, różne propozycje, do nowej powieści debiutującej pisarki, a na tym wszystkim była zaschnięta krew zmarłego. Pikanterii dodaje fakt, że przy okazji okazało się, że grafik był zapalonym akwarystą i znanym na rynku rosyjskim hodowcą i sprzedawcą specjalnej odmiany glonojadów. Na tym rynku trwała od jakiegoś czasu walka o wpływy. Nitki się plączą wraz z kolejnymi śladami i faktami, a prokurator Alicja Horn ma nie lada orzech do zgryzienia - w czym jeszcze maczał palce grafik, ile twarzy posiadał i dlaczego jego usta są teraz gdzie indziej? Kto będzie następny, bo pewne jest, że tak jak grafik nosi czyjąś twarz, tak ktoś inny będzie nosił jego usta, policyjny profiler (prywatnie kochanek Alicji) nie ma co do tego wątpliwości.
Nic więcej nie powiem, tylko tyle, że do tej pory śni mi się ta historia po nocach.
A oto okładki, które zaproponował grafik (no ja nie wiem, czy on bezpieczny z nami ;-))
Która podoba Wam się najbardziej?