Dzisiaj bardzo poruszył mnie film, a że jest oparty na książce, to tym bardziej poczułam, ze muszę o nim napisać. Poza tym jego reżyser, Krzysztof Krauze zmarł w Wigilię, to tym tym bardziej...
O książce napisałam tu - http://notatkicoolturalne.blogspot.ie/2013/08/papusza-historia-cyganki-w-piguce.html , więc powtarzać się nie będę, zresztą w swoim czasie każdy miłośnik książek o niej słyszał, pewnie też czytał. Jeśli ktoś ciekawy, co ja o niej myślę, zajrzyjcie pod ten link.
Film też pewnie obejrzany przez większość z Was, ja niestety poza krajem, więc muszę czekać na DVD albo premiery w telewizji, zapóźniona jestem masakrycznie w tym względzie. Strasznie Wam zazdroszczę, że w pierwszym tygodniu premiery możecie gnać do kina zobaczyć wszystkie polskie produkcje.
Długo siedzieliśmy w nocy, najpierw obejrzeliśmy The Hunger Games drugą część, a potem Wilka z Wall Street, więc wstałam trochę późno. Kawa, śniadanie, piękna pogoda, miałam wyjść z kijami, ale wszyscy mają wolne, córka w dom, postanowiliśmy najpierw obejrzeć Papuszę. Już od pierwszego kadru zostałam przyszpilona do ekranu. W ogóle nie mogłam oderwać oczu. To było jak czarno białe obrazy, dzieła sztuki. Przyroda, jej groza, piękno - tylko wirtuoz kamery mógł to tak wykorzystać. Byłam zachwycona każdą minutą.
Historia wzruszająca i tak celnie opisana - bez patosu, bez stawania po żadnej stronie, po prostu było jak było. Nie chodziło w tym wszystkim o to, żeby kogoś napiętnować, bo żył inaczej niż inni, bo kradł, bo według jakichś tam norm był może niefrasobliwy, aspołeczny i tak dalej. Nie była to też próba pokrycia spiżem Papuszy, chociaż jako poetka była ona i jest bardzo uznana.
Wszystko gra, tylko nie rozumiem jednego, dlaczego wszędzie, i w książce, i w filmie, omija się wątek miłości Papuszy do Ficowskiego. Bo, że ona była w nim zakochana to pewne, ja to wiem, niezależnie od tego, co mówią, czego nie mówią, co próbuje się przemilczeć, była i już. Czy on w niej, nie wiem, na pewno było tam jakieś porozumienie dusz, ale mężczyźni są inni. Natomiast po kobiecemu rozumiem jej duszę i wiem, na sto albo i dwieście procent, że miłość do Ficowskiego zaważyła na całym życiu Papuszy, może nie zmieniła życia w sensie dosłownym, ale zmieniła ją nieodwracalnie i jej w tym dotychczasowym życiu było już zupełnie inaczej. Nie insynuuję, że oni razem, że się tak wyrażę, to konsumowali, tego nie wiem i nawet nie będę dociekać, ale też i nie to chyba jest najważniejsze, bo dużo 'groźniejsze' dla kobiety jest wpuszczenie mężczyzny do serca i nie wyrzucenie go na czas. Niezależnie od tego, czy ona była mężatką, czy była wierna, czy chciała z Ficowskim być (na pewno nie chciała, nie było takiej możliwości i ona o tym doskonale wiedziała), to w ogóle nie w tym rzecz - o tę część serca na zawsze jemu oddaną chodzi. I o tę wrażliwość, która ją do piekła za życia zaprowadziła.
Spotkałam się gdzieś z opinią, że właśnie dobrze, że o miłosnym trójkącie Krauzowie nic nie wspomnieli, bo to by był obciach, a nie dobry film. Nie pamiętam kto, ale to musiał napisać facet. Doprawdy, nie da się faktora miłości z życia niczyjego wyrzucić, bo on jest motorem wielu zachowań, jeśli nie prawie wszystkich. Uczucie dobrze czy źle ulokowane może życie wzbogacić, zmienić diametralnie lub kompletnie zrujnować.
No, ale jest jak jest, film bardzo dobry, a Jowita Budnik po prostu zachwycającą aktorką jest. Bardzo mi żal, że jej częściej nie widzę w polskich filmach. Dla mnie to taka półka jak Agata Kulesza czy Anna Seniuk.
Na koniec powiem tylko, że Krzysztof Krauze w ogóle nie umarł. Wcale a wcale. Cieleśnie odszedł, ale pozostawiając takie filmy po sobie, będzie żył wiecznie. Bo to jego wrażliwość, oczywiście również jego żony, Pani Joanny, została zaklęta w te kadry. I to jest najpiękniejszy pomnik dla tego twórcy.
A tu prawdziwa Papusza w filmie dokumentalnym ( oba zaczerpnięte z You Tube)