Jak mówiłam, słucham kolejno Mankella i jak na razie muszę przyznać, że jestem oczadziała z radości, że wcale się na nim nie zawiodłam, że jest taki, jak się spodziewałam i niepotrzebnie bałam się zderzyć z legendą. Myślałam, że niemożliwe, żeby ktoś był aż tak dobry, miałam obawy, że czar pryśnie i mi zostanie tylko wielki zawód, a tu całkiem na odwrót.
Zawsze, kiedy włączam kolejny rozdział jego powieści do słuchania, wzdycham, acham i ocham, całkiem jak ta laska w reklamie szamponu pod prysznicem, nie mogę się normalnie opanować.
Tym razem Wallander musi rozwiązać zagadkę śmierci dwóch facetów w garniturach, znalezionych w pontonie, który przydryfował do brzegów Szwecji. Wydwałoby się, że wizyta policjanta z wydziału zabójstw z Łotwy to już wszystkie niespodzianki przygotowane przez Mankella, ale nie, zaraz okazuje się, ze okoliczności zmuszają Wallandera do wyjazdu na Łotwę, a tam się dzieje, oj dzieje.
Ciekawe jest zderzenie rzeczywistości kraju opływającego w dobrobyt z nadbałtyckim, który dopiero wydobywa się spod radzieckiego 'skrzydła'. Jak to u Mankella, nie tylko mowa o zbrodni, ale też wiele obserwacji socjologicznych i mądrości życiowej.Zawsze, kiedy się pisze o kryminalnej intrydze trzeba uważać, żeby za wiele nie powiedzieć, ale zapewniam was, że akcja pędzi jak avalanche express, aż dech zapiera.
Słuchałam jej z wielką ciekawością, jak już dawno nie. Przy okazji przypomniałam sobie jaka jest różnica między świetną powieścią, a taką sobie. I postanowiłam, że postaram się nie tracić czasu na te drugie.
Dla wszystkich, którzy jeszcze nie znają cyklu mam jedną radę - walcie do księgarni, pędźcie do półek księgarni lub swoich własnych, bo z doświadczenia wiem, ze wiele osób ma w domu te powieści czekające w kolejce do czytania, szturmujcie biblioteki publiczne, róbcie co chcecie, ale przeczytajcie. Jak powiedział klasyk - naprawdę warto
A z innej beczki - zapraszam na portal Zbrodnia w Bibliotece do przeczytania mojego felietonu o czytelnictwie kryminałów na Zielonej Wyspie
Baza recenzji Syndykatu ZwB