Czytam 'Room'. Boszszsze! Emmy Donoghue. Jak ja się męczę. Książka jest dobra, ale porusza we mnie chyba jakieś mniej lub bardziej ukryte struny, wywołuje do apelu lęki, wpędza w klaustrofobię i nic na to nie mogę poradzić. Tłumaczę sobie - głupolu, przecież to tylko powieść, ale wiem przecież, że takie sytuacje miały miejsce w realnym świecie. Jako matka i kobieta, odczuwam przeogromny niepokój czytając tę historię, po jakichś piętnastu minutach dzwonię do córki, biegnę na górę do syna, sprawdzić, czy u nich wszystko w porządku.
A do tego sąsiadka przyniosła mi świetną książkę Sebastiana Faulksa 'A Week In December', na którą byłam zapisana w bibliotece i właśnie ona skończyła i przepisała na mnie. Wolałabym zagłębić się już w tę.
Czy Wy odkładacie książki, które Was męczą, czy brniecie dalej.
W tym wypadku jest nawet trudniej, bo to dobra powieść, tylko jej atmosfera mnie wykańcza, a to za mało, żeby ją odłożyć. Ech, trudne jest życie mola książkowego. Czasami :-)
Właśnie byłam ciekawa jak idzie ci z tą powieścią...wiesz, ja myślę ,że nie ma sensu się męczyć, przecież nikt nie napiera, nie czytaj zatem. Książki są po to by dostarczały nam wrażeń, a nie budziły lęki;) Podziwiam twóją konsekwencję w każdym razie..
OdpowiedzUsuńchyba lepsza byłaby lekturka cecelii ahern ;P
To mnie przeraziłaś...
OdpowiedzUsuńPowieść Donoghue zamówiłam i powinnam otrzymać pod koniec miesiąca. Po przeczytaniu licznych pochwał na anglojęzycznych blogach stwierdziłam, że warto spróbować. Choć nie znoszę książek o przemocy wobec dzieci, na tę zdecydowałam się, bo wiele osób podkreślało, że mimo trudnego tematu to jest świetna literatura. Twoja reakcja bardzo mnie zaniepokoiła, bo ja też angażuję się emocjonalnie w czytane książki.
Będę niecierpliwie czekać na Twoje dalsze relacje z pola bitwy. :)
Och, ja się od niej nie mogłam oderwać!!! Fakt, nie mam dzieci, ale myślę, że gdybym miała, to i tak ni ezmieniłoby to mojego odbioru. Przeczytały ja też Mama Ulubionego Abgliak i jego siostra i sam UA i wszystkim sie bardzo podobała. I naszej znajomej też.
OdpowiedzUsuńZ niektórymi książkami tak to jest, że niektóre, mimo chęci, czyta się trudno. Daj znać jak skończysz A Week in December, bo jestem jej ciekawa. Zwłaszcza, że pojawia się tam jako bohater jakiś polski emigrant chyba...?
:)
Czytam, niestety ;-( Nie lubię i chyba nie potrafię odłożyć niedoczytanej książki. "Don Kichota" czytałam 10 tygodni, ale... przeczytałam.
OdpowiedzUsuńMonika, jestem w szoku, już nie LOTTA? Wiesz, zaparłam się, bo to dobra literatura, tylko temat mi nie leży, co zresztą wiesz, bo ci mowiłam. Cecylię mam pod ręką i już podczytuję, bo mnie ciężko Room doświadcza psychicznie.
OdpowiedzUsuńLirael - ależ recenzje są w stu procentach zasłużone, mimo, że strasznie odchorowuję temat, widze genialność tej książki. Może nie genialność, ale wielką zręczność językową (czytam w oryginale) i umiejętność pisania o rzeczach, o których trudno nawet myśleć
OdpowiedzUsuńOdkładam, zdecydowanie. Zazwyczaj po jakimś czasie oddechu mam coraz większą ochotę do takiej "męczącej" książki wrócić i kiedy wracam czyta mi się ją już lepiej bo nabieram odrobinę dystansu.
OdpowiedzUsuńDabarai - to są moje nadwrażliwości, z reguły nie czytuję powieści, gdzie narratorem jest dziecko, gdzie dzieje się krzywda dzieciom i zwierzętom. One sa niewinne, bezbronne i to mnie doprowadza do rozpaczy. Zawsze tak miałam, a odkąd mam dzieci, to już w ogóle urasta do rangi fobii.
OdpowiedzUsuńelwika - ja też malo kiedy odkładam. Zdarzyło mi się, ale to są przypadki incydentalne. Ech, ide walczyć dalej
OdpowiedzUsuńUch, chciałabym "Room". Może - jak trochę zarobię w przyszłości, bo dzisiaj zbankrutowałam - zrobimy wymianę: ja Wam nowego Pilipiuka, a Wy mnie wyślecie "Room"? Oczywiście z moją dopłatą, bo książki i wysyłka u Was droższa, niż tutaj. Przemyśl, czasu sporo, bo zarobków na horyzoncie nie widzę :/
OdpowiedzUsuńJestem już na tym bloggerze już troszkę a tu same ludziska fajne, same rozmowy książkowe, nie ma sensu się podszywać pod nickiem. Do takiego wniosku doszłam.
OdpowiedzUsuńOdkladam, nawet jak bohater uzyje slowa "zaj***scie", (nie w przekladzie w powiesci, tylko w calosci po polsku) to nie jest moj bohater, mam cierpliwosc do okolo pierwszych 25 stron, w niderlandzkim i w angielskim to samo, rozne aspekty powiesci zachecaja i zniechecaja; tylko na studiach przeczytalam wszystko, caly kanon zarowno ciekawych jak i nudnych lektur, zeby miec pojecie o podstawach literatury. I przeczytalam tez wszystkie lektury wowczas zakazane, przechowalam, rozdalam, zrobilam wszystko co bylo w mojej mocy. Teraz, jak cos mnie zainteresuje i jest warte uwagi, czytam, ale juz tak strasznie nie poswiecam sie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
sad.a.5
Agnieszko - książkowo - zgoda. Ja Ci wyślę Room, a Ty mnie nowego Pilipiuka. Tylko muszę najpierw Room kupić, bo ten, który czytam jest Lotty. Ale już go wyczaiłam na necie i nie ma sprawy. Sobie bym nie kupowała, ale jak za Pilipiuka, to chętnie, a przy okazji będzie dla Ciebie przyjemność z posiadania Room. Zgadajmy się na priv kasia.eire@gazeta.pl
OdpowiedzUsuńMoniko - prawda, ze fajni ludzie? I na bloggerze, i na wordprssie, i na bloxie, na blogach moli książkowych generalnie. Cieszę się, że się zadomowiłaś
OdpowiedzUsuńsad.a - ja się nie poświęcam tym razem, ale przeżywam straszniście, bo temat boli
OdpowiedzUsuńMoze odloz na razie ta ksiazke i wroc do niej za jakis czas? Moze wtedy bedzie lepszy czas na przeczytanie jej?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:) Dotarlam i tutaj:)
agatoo - powitać, powitać
OdpowiedzUsuńTa powieść musi byc przeczytana do następnego spotkania book club. Nic to, jakoś spróbuję przez to przejść, haha
Kiedyś ciągnęłam uparcie, nawet jak mnie książka uwierała, zgrzytało w stawach i zębach. Teraz odpuszczam, nie siłuję się i odkładam. Jak nie teraz przeczytam,to kiedy indziej. Jak nie kiedy indziej, to książka nie dla mnie tylko dla kogoś innego, proste :)
OdpowiedzUsuńNo, proste, od kiedy zaczęłam to stosować.
Agnes - bedę musiała zacząć stosować. Od następnego razu chyba, hehe
OdpowiedzUsuńJa nie brnę.
OdpowiedzUsuńKiedyś to robiłam, bo myślałam, że tak trzeba, bo sobie mówiłam, że muszę doczytać, żeby móc potem o niej dyskutować, że z szacunku dla autora itd.
Dziś wiem, że nie muszę dyskutować o każdej książce, którą trzymałam w ręku, że nie muszę oceniać, że nic nie muszę.
A książka znajdzie swojego czytelnika i nie muszę to być ja. Wiem, że ludzie mają tak różne gusta, a mój wcale nie musi być najlepszy - ktoś ją doceni, tę niedoczytaną przeze mnie książkę.
Kasiu, nie męcz się, masz tylko jedno życie, a tak wiele książek do przeczytania. I to książek, które Ci się spodobają. Szkoda czasu na takie mordęgi:)))
Dokładnie - to co napisała Kalio - szkoda czasu, który i tak gdzieś znika...
OdpowiedzUsuńAle nawiążę do tematu książek o dzieciach, które są krzywdzone - nie mogę czytać. Zdecydowanie. Nawet jeśli książka jest dobra, piszą o niej dobrze na blogach, ale doczytam, że są w niej porywane albo maltretowane dzieci - nie mogę tego czytać. Od czasu do czasu trafiam przypadkowo na taką tematykę i być może jakoś przebrnę, ale naprawdę są to rzadkie przypadki.
Kasiu, może źle patrzysz na tę książkę. Tam dziecko nie jest krzywdzone, a przynajmniej nie ze swojej perspektywy. On nie zna innego świata i innej sytuacji i jest szczęśliwy. Może jak tak o tym pomyślisz to będzie Ci się lepiej czytało.
OdpowiedzUsuńJa przeczytałam jednym tchem.
Generalnie książki, które mi nie podchodzą odkładam bez żalu na półkę. Jest tyle innych pozycji, które chcę przczytać, że szkoda mi czasu na coś co mi się nie podoba.
Kalio - niby tak, zgadzam się, ale co zrobić, kiedy powieść jest naprawdę dobra? A tylko moje jakieś muchy w mózgu mówią mi - ojej jaka straszna. próbuję nadal
OdpowiedzUsuńbeatrix - ja nigdy o dzieciach, ale ta powieśc ma tak dobre recenzje, w prasie 'książkowej' głownie, że trzeba, zeby nie wyjsć na ignoranta
OdpowiedzUsuńAnno Mario - w tym rzecz, musze zawalczyć o należyty odbiór tej powieści, nie odkładać, bo jej się to należy
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ci się uda. Bardzo jestem ciekawa twojego końcowego wrażenia.
OdpowiedzUsuńodkładam. potem wracam. potem odkładam. potem wracam. z uporem maniaka. mam taką jedną, nie przyznam się, ile razy zaczynałam. i nic :(
OdpowiedzUsuń=> Anno Mario - daję radę, idę na przód
OdpowiedzUsuń=> bere - toż ty uparta niesłychanie jesteś!
Cieszę się, że się przełamałaś.
OdpowiedzUsuńAnno Mario - i to jak! Teraz mi sie baaaardzo podoba
OdpowiedzUsuńTak sie ciesze to napisałaś. Myślałam, ze to tylko ja mam problemy z książkami.
OdpowiedzUsuńNiektóre mnie całkiem "zamemłują', czytam coraz wolniej, po dwie strony przed snem, a potem wogóle nie zaglądam tylko rozpoczynam nową. Ech, wydaje mi się że czasami straciłam cierpliwość do czytania. Do niektórych powracam i strasznie się czuję gdy okazują się rewelacyjne. Zwracam honor "Mistrzowi i Małgorzacie", "Smażonym Zielonym Pomidorom". i jeszcze kilku innym.Może nawet doczytam 100lat samotności :)
Monique - a ja nadal nie moge przebrnąć przez Mistrza i Małgorzatę, natomiast Sto lat samotności, czy pomidory, to moje ulubione książki
OdpowiedzUsuń