piątek, 31 sierpnia 2012

Uwaga - będę może mówić nieskładnie, pięć nocy nie spałam - Konkurs tostowy

Pięć nocy nie spałam, bo jestem po strrrrrasznej wizycie u dentysty, nie będę się tu rozwodzić, jak kto ciekawy krwawych opisów, zapraszam na Co-Dziennik

Są takie filmy, na które nie czekaliśmy, ba, nawet o niech nie wiedzieliśmy, że istnieją, dopadły nas gdzieś przypadkiem, chwyciły w szpony uwagi i nie opuściły myśli, nawet wiele tygodni po seansie. Są takie filmy.
I mnie się zdarzyło niedawno, zmieniając kanały bez specjalnej nadziei na coś cudownego, właściwie już postanowiwszy o zabraniu się za czytanie, ale jeszcze może tu,  a może coś na Ale Kino, nawet mi się nie chce zajrzeć do programu TV, zawsze dobre filmy są na Kino Polska, a może coś fajnego na Kuchnia+? Kto by się właśnie tam spodziewał, że zapodadzą film, który mi zapadnie w pamięć prawdopodobnie na całe życie. Strasznie żałowałam, że go nie nagrałam. Ale nic straconego, bo niedługo będzie nadawany na Canal+ (11 i 25 września).
Filmy brytyjskie mnie czasem fascynują, ale bywa, że i odpychają. Mają w sobie czasem jakiś chłód, surowość i jakby to powiedzieć, wilgoć. Niektóre. A niektóre są jak magnes, i ten, o którym piszę, czyli 'Tost' właśnie zalicza się to tej drugiej kategorii. Wciągnął mnie jak telewizyjny odkurzacz, na 90 minut przeniosłam się po prostu w tamten czas, do opowiadanej historii i tylko mi żal, że niczego sobie nie mogłam tam pojeść. A historia jest dosyć smakowita, można powiedzieć nawet niebezpiecznie smakowita.
Nie wiedziałam o tym, kiedy oglądałam film, ale zastanowiło mnie zakończenie, zaczęłam grzebać i dowiedziałam się, że opowiada historię dzieciństwa słynnego kucharza celebryty brytyjskiego Nigela Slatera, a oparta jest na biograficznej książce tegoż. Wcześnie stracił matkę, przez jakiś czas próbowali sobie radzić sami z ojcem, ale nie bardzo im to wychodziło, w każdym razie postanowiono im pomóc polecając gospodynię zajmującą się domem i gotowaniem i tak do ich życia wkroczyła Mrs. Potter. W filmie grana jest przez niesamowitą, zwariowaną, czasami wręcz niepokojącą Helenę Bonham Carter.  Szanowany wdowiec jest łakomym kąskiem dla postrzelonej Joan. Przez żołądek do serca mężczyzny, zaczyna im gotować coraz do wymyślniejsze potrawy, a kucharką jest bardzo dobrą. Chłopak, czyli mały Nigel, tez lubi gotować, ale jeszcze-nie-machocha, nie dopuszcza go do świątyni, a kiedy on i tak gotuje, w szkole na zajęciach, zaczyna traktować go jak wroga i konkurenta.



Popisowy lemon meringue pie, na zdjęciu poniżej, spędza mi sen z powiek. Jakże ja bym chciała umieć takiego upiec. Albo chociaż raz zjeść.


Uczty domowe są coraz okazalsze, aż do tragicznego finału, ale o tym sza. Zobaczcie sami.


Nigel dosyć szybko zorientował się, że mężczyzna gotujący, tylko na początku jest pośmiewiskiem, ale koniec końców, jeśli robi to dobrze, wszyscy go podziwiają, a kobiety po prostu uwielbiają


Ten film jest wzruszający, chwilami zabawny, chwilami smutny, zwariowana Mrs. Potter jest taka jak Helena, postrzelona, nie trzyma się zupełnie ram konwenansów i dobrych obyczajów. Ma w sobie tajemnicę, ale też jakąś żałość. Wszystkie smaki życia w jednej - po części kulinarnej - historii.
A wszystko to o tym Panu poniżej



I tu dochodzę do sedna wpisu, czyli konkursu. Mam dla Was do rozlosowania pięć książek Nigela Slatera, na podstawie których nakręcono film - ufundowanych przez Cyfrę+



Poproszę Was, żebyście napisali kilka zdań o tym, jakich kucharzy znanych szerokiej publiczności, z prasy, telewizji czy książek kucharskich, cenicie najbardziej i dlaczego? Mogą to być Polacy lub nie, żyjący lub nie.

Niestety książki mogą być wysłane tylko na adresy w Polsce, weźcie to pod uwagę, zgłaszając się do konkursu. Nie musicie mieć bloga, jeśli nie macie, zostawcie do siebie jakiś adres email. Nie musicie linku do tego konkursu umieszczać u siebie na blogu, chyba, że chcecie. W ogóle nic nie musicie poza posiadaniem polskiego adresu do wysyłki i napisaniem kilku słów. Najciekawsze wypowiedzi zostaną nagrodzone książkami, a jest ich cztery, bo piąty konkursowy egzemplarz przypadnie temu, kto pierwszy odpowie, z jakiego polskiego filmu pochodzi zacytowany w tytule posta tekst -  "będę może mówić nieskładnie, pięć nocy nie spałem" (dla ułatwiania dodam, że kwestia ta była namiętnie powtarzana przez pewnego reżysera).
Na odpowiedzi czekam do 9 września do późnej nocy, w poniedziałek poczytam i 11 września, w dzień emisji filmu na Canal+ ogłoszę wyniki. Proszę wpisujcie je poniżej w komentarzach.

50 komentarzy:

  1. Jak miło było czytać o zassaniu filmem.
    Lubię bardzo filmy brytyjskie, można liczyć na staranność wykonawców i inteligentnie poprowadzony wątek.
    Nie mam Cyfry +, nie mam Ale Kino, nie nadaję się do konkursów. Dobranoc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, warunkiem udziału nie jest posiadanie Cyfry. Ale rozumiem, że nie masz ochoty tak czy tak. Książka bardzo dobra, więc warto

      Usuń
    2. kasiu, ochota byłaby, a jakże, ale jeszcze trzebaby znać odpowiedzi...

      Usuń
  2. Ja nie znam za dużo osób związanych z kulinariami, pewnie dlatego, że sama mam do tego dwie lewe ręce. Oglądałam za to ostatnio film Julie i Julia, w którym Meryl Streep wciela się w rolę Julii Child. Ta postać tak mnie zainteresowała, że później poczytałam o niej trochę :)Julia była amerykańską kucharką i autorką książek o gotowaniu, swoją pasję odkryła gdy była już w średnim wieku. Uczyła Amerykanów, że gotowanie nawet wykwintnych dań nie jest trudne, szczególnie upodobała sobie kuchnię francuską :)
    Muszę dodać, że film godny polecenia, Streep świetna jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julia Child była interesującą postacią i na pewno swego czasu okrywczą. Nie gotowałam z jej przepisów, ale czytałam o niej. Film oczywiście znam. Ale mi smaku narobiłaś, chyba sobie powtórzę, bo mam na dvd

      Usuń
  3. Ja mam kilku ulubionych kucharzy ale tylko jeden z nich intryguje mnie do tego stopnia by chcieć poznać jego bliskich, rodzinę, by poznać go osobiście. Pewnie nie będę oryginalna gdyż jest nim Jamie Oliver.
    Odkąd obejrzałam jego pierwszy program minęło już ponad 5 lat. Byłam wtedy z Córcia w ciąży i namiętnie oglądałam KUCHNIĘ.TV a w niej m.in. Nagiego szefa. Prosty chłopak o niezbyt pięknym uśmiechu, sepleniący a przy tym tak swojski, tak prawdziwy. Ot taki sobie szczupły blondas. Potem zaczął podróżować. Nigdy nie miałam takiej ochoty na podroż do Włoch jak oglądając jego podróże właśnie tam. Dostawałam kolejne jego książki, wypróbowywałam przepisy i wiem, że to dzięki niemu umiem zrobić tak wiele dań. Dla mnie to mistrz makaronów!
    Poza tym urzeka mnie swoja rodzinnością. Jego programy w tv są takie, że Córcią wola "mamo! mamo! Jamie! choć oglądać". Pyta o rożne rzeczy a Jamie wyjaśnia prędzej niż ja. Córcia dopytuje Mamo a gdzie jego córeczki? a ja odpowiadam, że to inny odcinek :) bo Córcia śledzi jego poczynania razem ze mną. Jego akcje ratowania stołówek w szkołach, jego podróże po GB czy USA, programy o świętach gdzie były i jego dzieciaki i nawet babcia!
    A mi się marzy pojechać do jego domu, zobaczyć ten ogród z programów, poznać żonę i dzieciaki, i razem przyrządzić z nim grilla :)
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiewióro - uwierzysz, ja dopiero niedawno go tak naprawdę odkryłam i to dzięki córce. Wcześniej założyłam, ze to jest pan od tostów, karmienia w szkole i shepard's pie po raz setny. Zwracam mu honor, bo faktycznie jest wyśmienity

      Usuń
    2. :) i zapraszam po wyróżnionko :D http://kuchennewojowanie.blogspot.com/2012/09/porobio-sie-i-wyroznienie.html

      Usuń
  4. Kurcze, a mnie ten film w zachwyt nie wpędził, przyznaję, że dobry, ale bez większych rewelacji. Już nawet zapomniałam o czym dokładnie był, dopóki mi nie przypomniałaś:P Widziałam lepsze o gotowaniu, z "Julie & Julia" na czele:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paula, Julie&Julia to całkiem inna bajka. Amarykańska. Ten film do mnie przemówił bardziej, bo bliższy życiu. Tamto trochę jak komedia romantyczna, co mnie też urzeka i bawi przede wszystkim, ale nie wzbudza takich emocji jak historia z Tosta

      Usuń
  5. Ten film to nie był czasem "Motylem jestem, czyli romans 40-latka"? Tak mi się mgliście kołacze coś. W każdym razie z Czterdziestolatkiem ogólnie.
    Kucharzy z tv to ja nie znam na tyle, żeby ocenić (przyczyna wiadoma ;)), a z książek to lubię przepisy Neli Rubinstein - proste i smaczne jedzonko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nutinka, bingo, wygrałaś książkę. Daj mi znać na maila (w lewej szpalcie widnieje) gdzie wysłać. Pójdzie dopiero z innymi po rozstrzygnięciu konkursu.

      Usuń
    2. Super. Lecę pisać. :D

      Usuń
  6. Nie znam kucharzy znanych szerokiej publiczności, więc zapewne z automatu odpadam z konkursu ;( Ale skoro już tu jestem to powiem, że mam dwie ukochane kucharki, moje, swojskie. Jedną z nich jest mama mojego Marcina (słowo teściowa w ogóle mi nie pasuje), która gotuje z ogromną pasją i wyobraźnią. Mimo że posiada ogromne ilości książek kucharskich ma w sobie ten niesamowity instynkt smakosza, że potrafi wymyślić własne, niezapomniane przepisy. I ile razy do niej nie pojadę tyle razy ma w zanadrzu coś nowego, coś niesamowitego. A ma niezwykłe utrudnienie bo jestem dość grymaśną wegetarianką ;) Drugą jest bliska mi osoba. Jest w zasadzie jak siostra, bo słowo przyjaciółka też nie pasuje. Gdy się odchudzałam piekła specjalnie dla mnie ciastka dietetyczne. Na każdą moją wizytę szykuje się co najmniej jak na święta, piekąc, pichcąc, sprawdzając przepisy czy na pewno nie zawierają nic pochodzenia zwierzęcego, albo np. cebuli której nie znoszę ;) Dla mnie one dwie są zdecydowanie lepsze od wszelkich najlepszych znanych kucharzy świata ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że masz takie osoby wokół. kazdy chyba ma, mnie bardziej interesuje, czy ktoś Was zafascynował z prasy, TV, blogów nawet

      Usuń
    2. Wiesz, mnie gotowanie jakoś specjalnie nie interesuje to i nie szukam inspiracji. Ale przypomniałam sobie, że jest jedna osoba, która pomogła mi w kuchni. Owszem, znana szerszej publiczności ;) ale nie od tej strony. To Monika Mrozowska - Szaciłło (aktorka, znana z roli Majki w "Rodzinie zastępczej"), której książka kucharska, napisana wspólnie z mężem "Przemytnicy marchewki, groszku i soczewicy" bardzo urozmaiciła moje wegetariańskie życie. A oprócz tego pomogła z pewnym małym niejadkiem - synkiem mojej koleżanki - szamał placki ziemniaczane ze szpinakiem z wielkim apetytem ;)

      Usuń
    3. Czasami gotowała w DDTVN i bardzo mi się jej przepisy podobały. Nawet sobie miałam kupić książkę, wprawdzie nie jestem wegetarianką, ale lubię nie jeść mięsa

      Usuń
  7. Gotowanie dla mnie to czarna magia, magia, której nie chce mi się zgłębiać. Jem najchętniej to, co mi ktoś przygotuje. Jeśli nikogo nie ma pod ręką, a głód lub łakomstwo zagnają mnie do kuchni, najczęściej korzystam z przepisów wymyślanych lub modyfikowanych przez moją siostrę. Są proste. I pyszne. I szybkie. Ponoć także zdrowe.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, znam obie, ale czytam jak powieść, bo nie mam skąd wziąć trzech dziewek kuchennych do pracy, jak radzi Cwierciakiewiczowa w niektórych razach.

      Usuń
  9. Ja z "rodzimych kucharzy" lubię Pascala :) Ale chyba bardziej patrzeć jak przygotowuje potrawy, bo nic nie próbowałam z jego przepisów robić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pascal ma czasem dobre przepisy, ale o dziwo ja nigdy przy nim nie rzucam się po kartkę i długopis, jak to się dzieje często podczas oglądania J.Oliviera

      Usuń
  10. Sama nie jestem artystką w kucharzeniu lecz tylko wyrobnicą.
    Gotuje bardziej bo muszę niż lubię, chociaż czasem mi coś ekstra też wyjdzie.
    Mało wzoruję się na różnych cenionych kucharzach, gdyż gotuję prosto i tradycyjnie a najbardziej lubię naszą polska kuchnię ,a szczególnie kocham zupy więc dzień bez zupy należy do nieudanych.
    Oczywiście znam sporo nazwisk naszych rodzimych znakomitych kucharzy , jak nieżyjący już Maciej Kuroń, Robert Makłowicz, który twierdzi, że nie jest kucharzem, Karol Okrasa, Robert Sowa i Magdalena Gessler, która ma soczysty język.
    Każda z tych osób jest warta wymienienia z powodu swych umiejętności kucharskich , a także swady z jaką te umiejętności potrafią prezentować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kiedyś gotowanie sprawiało mi przyjemność, teraz coraz częściej łapię się na tym, że chętniej bym nie jadła, niż stała w kuchni i pichciła. Za to przyjazdy córki zawsze mnie mobilizują, a gotowanie na święta to już w ogóle przyjemność

      Usuń
  11. Najbardziej lubię Nigellę Lawson. Za jej radość życia, za to, że nie przejmuje się kilogramem w tą czy w drugą stronę. Za to, że chociaż w życiu spotkało ją wiele nieszczęść jest optymistką i zaraża tym innych zarówno w książkach jak i programach kulinarnych. Dzięki niej nie mam wyrzutów sumienia, gdy wieczorem sięgam do lodówki po coś smacznego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, ja też Nigelle, jak ona oblizuje palce i wyjada z lodówki, to mi endorfiny skaczą do góry

      Usuń
  12. kasiu, nie wiesz nawet ile zawdzięczam tobie i twojemu blogowi.
    Od ciebie wchodzę sobie do innych wspaniałych blogerów, od nich do kolejnych... frajda.

    Z tego wszystkiego nawet wczoraj nie gotowałam, zjadłam co tam było. A gotuję codziennie, choć raczej nie tosty, te przygotowywałam dawno, dawno temu - dzieci przepadały.

    Jak już o książkach kucharskich i słynnych gotujących mowa; polecam czytanie i oglądanie przepisów - jak beletrystyki (że się wyrażę). Nic lepszego na stres nie znam. A ile skojarzeń wdrukowało mi się na stałe, żaden przepis nie jest mi więcej potrzebny.
    Polecam wszystkim, którzy mówią; nie gotuję bo nie potrafię.
    Po powyższym (przy okazji) antystresowym treningu - zmienią zdanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo - cieszę się, że zajrzałaś na inne blogi i coś fajnego dla siebie odkryłaś. Ten świat jest fascynujący, jeśli ma się szczęście trafić 'na swoich'.
      A oglądanie przepisów też jest dobre podczas diety, zamiast jedzenia, haha

      Usuń
  13. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz odwiedziłam bloga Liski (http://www.whiteplate.com), zrobił mi on ogromnego smaka. Nie tylko na jedzenie, także na życie, na to, aby szerzej otworzyć oczy i przypatrzeć się wszystkiemu, co mamy dookoła. Posmakować, wyjechać, spojrzeć z innej perspektywy.
    Jej przepisy, udekorowane pięknymi zdaniami i jeszcze piękniejszymi fotografiami sprawiają, że przebywanie na whiteplate to nie tylko "czytanie", ale przede wszystkim, doznanie estetyczne. Nigdy na żadnym z Jej przepisów się nie zawiodłam, pamiętam jaką furorę wywołał mazurek cytrynowy na święta i wszystkie onomatopeje typu "mmmm" wydawane przez moich najbliższych.
    Cenię Liskę także za konsekwencje w swoich działaniach, nie jest to kolejny blog kulinarny wypełniony od góry do dołu reklamami, konkursami i Bóg wie czym jeszcze. Zajmuje się tym, w czym (moim zdaniem) jest najlepsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się blog Liski, ale chyba nie wpadłam w niego tak głęboko, jak Ty. Z tymi baaaardzo popularnymi blogami to jest taki problem, że tam straszny tłok i czuję się jakbym pisała komentarze w powietrze

      Usuń
  14. Julia, Nigella,Hanna Szymanderska,Makłowicz,
    Zdecydowane nie - mówię panu Okrasie. Nie wiem dlaczego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Futrzaku, a Hanna Szymanderska to gdzieś występuje, czy o książkach mówisz?

      Usuń
    2. http://www.empik.com/szukaj/produkt?author=Hanna+Szymanderska&pl=on&category=book&gclid=CJS_wdXtxLICFcYMfAodRHAAjQ
      to są książki, a w zeszłym roku byłam na szkoleniu kulinarnym który miedzy innymi ona prowadziła.

      Usuń
  15. I nie będę oryginalna, bo uwielbiam Jamiego Olivera, za to że jest taki zwykły, nienapuszony. Za sposób gotownia, który daleki jest od typowo brytyjskiego i za to, że jego kuchnia z programu "Jamie w domu" nie jest sztuczna, pełna chromu- jest naturalna, drewniana, a naczynia używane również są takie jak w domu. Sama nawet skusiłam się na jego książki kucharskie i wybieram z nich swoje perełki i wypróbowuję.

    Lubię oglądać Nigellę, bo jest dla mnie strasznie sympatyczna. Zdarza się, że skuszę się na jakąś słodkość z jej przepisów, bo nie mogę się oprzeć, a potem długo długo pokutuję. Cóż jednak jestem łasuchem. A jeśli już mowa o słodkościach to jeszcze lubię program Anny Olson, która raczy moje podniebienie i oczy niebiańskimi przysmakami.


    Zdecydowane tak daję również Makłowiczowi, który kiedy opowiada o tym, co gotuję to od razu ślinika cieknie. Ma dar opisywania w taki smakowity sposób, że z trudem można oderwać swój wzrok od ekranu telewizora. |


    I niedawno odkryłam jeszcze świetny program na Kuchnia + "Rozsądek czy żołądek". Niesamowicie sympatyczna para gotuje, kobieta proponuje zdrowsze wariacje dań, a mężczyzn dużo bardziej kaloryczne. Umysł i żołądek walczą ze sobą. To dla kuchnia prowadzona z humorem i pełna nowych inspiracji.

    I jeszcze nowojorski Anthony Bourdain zawładną moim sercem swoim ciętym, ostrym językiem.

    Z uwagi na to, że kocham gotować to pewnie jeszcze wiele programów zainspiruje mnie do działania. Cóż tu dużo mówić kocham Kuchnię+ i kucharzy w niej występujących.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja niedawno odkryłam, że można Kuchnię+ ogladać jednym ciągiem godzinę lub dłużej. Nie znam tego programu o rozsądku czy nie, muszę poszukać.
      Bourdain jest cudny

      Usuń
    2. Cały dzień można oglądać Kuchnię+ i się nie znudzić. Rozsądek też polecam!!:) Oj kocham Bourdaina:)

      Usuń
  16. Ups zawładnął* połknęłam literkę.

    OdpowiedzUsuń
  17. Robert Makłowicz! Czy istnieje inny mistrz kuchni, który jest tak charakterystyczny, że parodiują go kabarety? (Kabaret Paranienormalni – „Makłowicz”), lub z którego wypowiedzi tworzy się piosenki? (IWO – „Być jak Robert Makłowicz”). Już samo to świadczy, że Pan Robert jest jedyny w swoim rodzaju. Tylko u niego słonina jest „wzruszająca”, a „cebulka rumieni się na patelni jak dziewica przed nocą poślubną”. Zresztą wszystkie jego porównania, w połączeniu z wiedzą historyczną i polityczną, są niezwykle trafne, jak choćby: „Ciasto kruche jak pokój na Bliskim Wschodzie”, „Galaretka stoi twardo jak nasi pod Kirholmem”, „Piana trzyma się miski jak Rosjanie Kaliningradu”, „Sos gęstnieje w garnku jak atmosfera wokół dworu angielskiego”. Mężczyzna niewielkiego wzrostu, za to o wielkim poczuciu humoru i darze opowiadania historii związanych z miejscem, do którego właśnie wybrał się w kulinarną podróż. Nikt inny z gotujących „na ekranie” nie potrafił mnie dłużej zatrzymać przy tv, niż on. A jaka była moja radość, kiedy zobaczyłam go na żywo, ba! Spróbowałam nawet potrawy przygotowanej przez niego, i od tej pory moje uwielbienie do jego kuchni wzrosło jeszcze bardziej! Inteligentny, błyskotliwy, dowcipny. „Słuszna porcja” komplementów w jego stronę, wcale nie przesadzona :)

    Świetny pomysł na konkurs! :)
    Książkę przeczytałabym z wielką chęcią. Film też, z tego co czytam musi być rewelacyjny, a Helena przekonuje mnie do niego całkowicie, szkoda że nie mam Canal +... Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haniu, ja też Makłowicza lubię za te porównania. Umie mówić o jedzeniu, wprawdzie niektórych denerwuje jego maniera mówienia, ale mnie akurat nie

      Usuń
  18. ...prześlicznie i sugestywnie napisała 'Hania' o Makłowiczu. Mój syn też go lubi. Ja jakoś nie mogę; mam alergię na tembr głosu? Nie wiem; piszę o głosie...
    Absolutnie obstaję - za Nigel'em Slater'em, którego przedstawiła k.e. Proste, nie czasochłonne gotowanie z tego co wokół. Bez 'ideologii'. Zorientowałam się w swoich gustach po niewczasie, blondynka'm. Poza tym, pamięć trochę szwankuje, bo latka minęły.
    Co tam; N.S. zachęca do uprawiania ogródków, choćby na parapecie. Zawsze można mieć świeże zioła pod ręką. Zamiast morza trawy i iglaków (gdy już ma się ogród) warto posadzić trochę 'włoszczyny', o której istnieniu poinformowała nas już królowa Bona. Są też jeszcze krzaczki, choćby rabarbaru! A jakie ciasta i (zapomniane) kompoty i galaretki, uwielbiane przez milusińskich, wychodzą! Parę drzew, parę krzaków owocowych - też nie zawadzi. Wiem, wiem - masa pracy z przetworami, ale gdy nabierze się wprawy, żadne GMO nie straszne.
    Gotujmy, proszę, z tego co w domu. Półki i spiżarki puchą! Komponujmy więc - odważnie! 'Dobre dobrego nie zepsuje', to maksyma mojej babci Kasi. Działa! Większość życia tak właśnie gotuję. Nie 'myślę', a już broń Boże nie mierzę i nie ważę. Wierzę w intuicję. Nie smakuję, starczy że wącham zapachy wydobywające się z garów i patelni. Naprawdę wystarcza. I jeszcze - uwaga z solą, szczególnie tą 'ważoną'. Im 'brudniejsza' tym lepsza. Im mniej przetworzony, rozdrobniony, ważony, prażony artykuł, tym lepiej. Każdy to (niby) wie.
    Podziwiajcie więc, na zdrowie, dokonania p. Slatera. Zaoszczędzicie pieniądze, energię i czas. Czas... to ważne, gdy wokół burczy w brzuszkach. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo - a mówiłaś, że nie masz nic do powiedzenia, a tu tyle ciekawych uwag :-) Nigel Slater, wstyd przyznać, wcześniej mi w ogóle nie znany. Coraz częściej na niego wpadam i na pewno się zaprzyjaźnimy. Gotowanie z tego, co ma się w domu jest mi bliskie odkąd mamy ogród, a i zostalo mi to z czasów, kiedy mieliśmy załamanie finansowe i było ciężko. To jest bardzo dobre

      Usuń
  19. A ja lubię Gordona Ramseya i to jak sobie klnie na antenie. Wiem, dziwne, ale dzięki temu jest dla mnie bardzo autentyczny w tym co robi, a i że gotuje wyśmienicie nie mam wątpliwości ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. izusr - to jest mój cichy idol. Kocham go miłością prawdziwą

      Usuń
  20. Ja pisze tylko dlatego, ze nikt o niej nie wspomnial. Moja ulubiona telewizyjna i ksiazkowa kucharka jest Rachel Allen.
    Pamietam, ze ogladalam ja jakos krotko po przyjezdzie, ponury deszczowy dzien - i to byl ten zastrzyk slonca ktorego czlowiek potrzebowal.
    Zawsze kiedy ja ogladam (mozna chocby na youtube) to mam wrazenie, ze Wszechswiat jest po jej stronie kiedy Rachel jest w kuchni. Jest jak przyjaciolka ktora podziwiasz - wiec czujesz sie swobodnie a z drugiej strony - jestes zmobilizowana :)
    Fotografie w jej ksiazkach - nie tylko jedzeniowe, ale takze te z jej zycia codziennego sa ogromnie cieple. Z jednej strony czlowiek wie, ze sa to sesje zdjeciowe, ale sprawiaja tak zupelnie naturalne wrazenie - czlowiek moze podejrzewac ze to z albumu rodzinnego, czy wrecz komorki ujecia. Rachel jest pracujaca matka trojki dzieci (dwoch chlopcow i malutkiej dziewczynki) - i jej przepisy to odzwierciedlaja, nawet te wytworne i eleganckie nie wymagaja wielogodzinnego stania przy piecyku. Uklad ksiazek jest zawsze logiczny i uzyteczny, czasami zabawny. Duzo pozytywnej energii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rachel Allen jest bardzo popularna na Wyspach, też ją lubię I masz rację z tą łatwością, kiedyś myślałam, że soda bread jest trudny, a potem okazało się, że ona wzięłam miskę, zamieszała i voila

      Usuń
    2. Też lubię Rachel Allen. :)

      Usuń
  21. Kasiu, ależ Ci zazdroszczę, że widziałaś ten film!!! Ja właśnie przeczytałam książkę i jestem pod OGROMNYM wrażeniem!
    Sama nie wiem, co najbardziej mnie "wzięło"... Tamte lata? Kulinarne klimaty? Nie! Największe wrażenie zrobił na mnie sposób w jaki myśli i rozumuje Dziecko!!!
    To powinna być lektura obowiązkowa dla wszystkich rodziców!
    Pzdr Aniado
    Ps. Właśnie siedzę i piszę do Ciebie mail :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - koniecznie obejrzyj film, zachwyci cię na pewno, tym bardziej, że znasz już książkę i historię, teraz tylko dopasuj twarze do historii. Dla gotujących 'must see'

      Usuń

Z powodu zalewu spamu, wyłączyłam możliwość komentowania anonimowego. Przepraszam